„W Beskidzie Niskim było coś, co wymykało się zwykłemu opisowi, że cisza i natura. Było coś z innego porządku.[…]metafizycznego.”
Ostatnio rynek wydawniczy nie uniknął sporych zawirowań. Nie dotyczy to tylko problemów z wydawaniem książek, o czym pisarze dość często wspominają, ale także tego, że autorzy wychodzą poza ramy gatunkowe, do jakich nas przyzwyczaili i próbują swoich sił w innych. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Moim zdaniem niektórym to świetnie wychodzi, a niektórym niestety mnie. Agnieszka Jeż znana mi jest akurat z szeroko pojętej literatury obyczajowej, chociaż próbowała już swoich sił także w literaturze kryminalnej. Nie wiem, jak wyglądało to wcześniej, ale „W cieniu góry” to sprawnie poprowadzony kryminał z pięknymi opisami Beskidu Niskiego. " [...] to Beskid Niski-ziemia piękna i tragiczna. Tereny wypędzonych i skrzywdzonych. Raj utracony i niechciane piekło". Bardzo urzekła mnie historia, którą przeczytałam w „Dziewczynie z Woli” i mimo że „W cieniu góry”, mocno różni się od tamtej książki, to nie czuję się zawiedziona, chociaż moim zdaniem to nie jest kryminał, a raczej powieść obyczajowa z wątkiem kryminalnym. Mimo to uważam, że było warto ją przeczytać, chociażby dla atmosfery zapomnianych okolic Beskidu Niskiego, który mimo upływu czasu rządzi się swoimi prawami. Autorka zaznacza w posłowiu, że ta powieść jest mieszanką prawdy i fikcji. Rzeczywiste są większość opisanych w książce miejsc oraz smutna historia wysiedleń z tych terenów. Nie jest to powieść pozbawiona wad, ale warta jest poświęconej uwagi i mimo małych zastrzeżeń, jestem usatysfakcjonowana jej lekturą.
Dziennikarz Stryjkowski zięć znanego biznesmena mimo szczęśliwego i poukładanego życia zapragnął dreszczyku emocji i od roku romansuje z historyczką, pomagającą mu w badaniach Beskidu Niskiego. Kiedy Karolina zostaje zamordowana, romans wychodzi na światło dzienne, a on sam staje się pierwszym podejrzanym o zbrodnię. Kochankowie spędzili burzliwą noc w domku teścia i jak się okazało, żona doskonale o tym wiedziała. Gdy Karolina Malik zostaje martwa znaleziona w potoku, policja ma dylemat, kogo oskarżyć o zbrodnię. Czy Marcin zabił kochankę, bo miał już dość romansu i nie potrafił się z niego wyplątać, czy może zrobiła to zazdrosna żona, która zabiła konkurentkę w afekcie?
Na jednej śmierci się nie kończy i Podkomisarz Piotr Durlik próbuje ustalić, co łączy ofiary. Stryjkowski oprócz wolności nie ma już nic do stracenia, więc postanowił prowadzić śledztwo na własną rękę i przy okazji wciąż pakuje się w kolejne tarapaty. Natomiast policja w Dukli gubi się w domysłach i nie potrafi znaleźć przekonujących dowodów, by zbrodnie przypisać konkretnej osobie. Sprawa wydaje się bardziej skomplikowana, niż na początku mogło się im wydawać, bo w trakcie śledztwa okazuje się, że zaledwie kilka miesięcy wcześniej w górach na słowackiej granicy, znaleziono ciało innej młodej kobiety. Piotr Durlik ma przeczucie, że to nie był przypadek. Zastanawia go też śmierć studenta sprzed roku pod kołami samochodu. Okoliczności wypadku były niejasne i dotąd nie udało się ustalić sprawcy. Podkomisarz czuje, że śmierć studenta i kolejnych ofiar mają ze sobą coś wspólnego. Autorka oczami podkomisarza dokonuje analizy lokalnego społeczeństwa. Zanim poznałam tożsamość mordercy i motywy jego działania, wciąż pojawiali się kolejni podejrzani. Miejscowi mieli swoje tajemnice i nie zamierzali policji ułatwiać dostępu do nich. Stryjkowski i Durlik to świetny duet, który znakomicie się uzupełnia, ale pracuje osobno, choć w kluczowych momentach ich ścieżki się przecinają. To dziennikarz wpada wciąż na nowe tropy, a zarazem pakuje się w kolejne tarapaty i wciąż obrywa.
Akcja dzieje się w klimatycznym i spokojnym miejscu, w którym wydaje się niemożliwe, żeby ktoś mógł popełnić tak makabryczne zbrodnie. Przy okazji tej kryminalnej intrygi autorka sporo opowiada o historii tych okolic, dzięki czemu jest ona ciekawa i nie nuży. Czuć też ogromne zaangażowanie autorki i jej zachwyt nad obezwładniającym pięknem Beskidu Niskiego. Chwilami miałam jednak wrażenie, że najważniejszy motyw, czyli śledztwo gdzieś umyka w ścieżki porośnięte trawą, pordzewiałe krzyże, fundamenty nieistniejących domów i błoto po dawnych oborach. O ile postać antagonisty i powody jego postępowania były dla mnie dość jasne, to wybór ofiar i motywy ich mordowania do końca nie zostały wyjaśnione, a wprost przeciwnie wcześniejsze opisy skutecznie je zaciemniły. Dlaczego pozbawiał życia kobiety, które w żaden sposób mu nie zagrażały i zostawiał na ich ciałach, swój "podpis"? W krótkich rozdziałach następuje ciągła zmiana narratorów, którzy nie są wskazani wprost i musiałam się domyślać, do kogo w danej chwili ona należy. Śledztwo toczy się dość mozolnie, bo głównie jest oparte na przeczuciach podkomisarza i dodatkowo, co rusz przeplatane przemyśleniami bohaterów. Mam także zarzut do korektorek tekstu, które nie zauważyły, że jedna z postaci występuje zamiennie pod dwoma mocno zbliżonymi nazwiskami.
Cała reszta jest bez zarzutu i bardzo mi się podobała. Ujęły mnie wspaniałe opisy przyrody i niesamowity klimat powieści. Autorka pokazała mi, że Beskid Niski to piękne miejsce, ale zapomniane przez ludzi, w którym większość mieszkańców to przyjezdni. Miejsce niezbyt chętnie odwiedzane także przez turystów, a szkoda. Hermetyczna społeczność i piękne krajobrazy, wśród których toczy się akcja, stanowią doskonałe tło dla intrygującego wątku kryminalnego. Na uwagę zasługuje również kreacja głównych bohaterów, którzy może nie są idealni, ale mimo to, da się ich lubić.
Ta książka moim zdaniem jest bardziej powieścią obyczajową. Z założenia lekka i rozrywkowa stanowi połączenie zachwytu i nostalgii z nutką kryminału, który w tej powieści pełni rolę doskonałej przyprawy. Oprócz tego autorka poruszyła temat zdrady, który powraca na stronach książki kilkakrotnie niczym bumerang. Dodatkowo na uwagę zasługuje ciekawie wpleciony wątek uniwersyteckiej stacji badawczej. Całość czyta się dobrze i nie wymaga nadmiernego skupienia, jest niczym oddech w codziennej gonitwie i bombardujących nas zewsząd informacji. Niepowtarzalny klimat Beskidu Niskiego, stworzony przez Agnieszkę Jeż na zawsze zostanie w mojej pamięci.
„W sumie to banalna historia. Smutna, ale banalna. Ludziom wciąż się przytrafiają takie historie, bo chcieliby mieć coś innego, niż mają. I robią błędy, bo wierzą, że mogą mieć coś innego, a dostają to samo, tyle że na początku nie wiedzą, że to jest to samo”.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Luna
Turyści znajdują w potoku u stóp góry zwłoki młodej, pięknej kobiety. W Krempnej, małej wsi w Beskidzie Niskim, zbrodnie rzadko się zdarzają. Były w czasie wojny i tuż po niej, bo to tereny, które hi...
Turyści znajdują w potoku u stóp góry zwłoki młodej, pięknej kobiety. W Krempnej, małej wsi w Beskidzie Niskim, zbrodnie rzadko się zdarzają. Były w czasie wojny i tuż po niej, bo to tereny, które hi...
Tym razem sięgnęłam po polski kryminał, polecany na grupach miłośników gatunku. Czy ja też polecam? Tak ze stuprocentowym przekonaniem to nie, czytałam lepsze, ale sporo gorszych też by się znalazło,...
Karolina chciała spędzić weekend z dala od zgiełku miasta, a skończyła martwa w lesie, znaleziona przez turystów. Podkomisarz Durlik zajmuje się śledztwem, jednak kobieta nie jest jedyną ofiarą. Pio...
@papierowa_ksiazka
Pozostałe recenzje @gala26
𝗭𝗮𝗴𝗺𝗮𝘁𝘄𝗮𝗻𝗲 𝗿𝗲𝗹𝗮𝗰𝗷𝗲
Dla nikogo chyba nie jest tajemnicą, że Małgorzata Rogala należy do grona moich ulubionych autorek. Uwielbiam jej styl pisania i historie, które tworzy. W każdej z nich ...
𝑅𝑎𝑘 to historia stalkera z Tindera, który przez czternaście lat oszukiwał i wykorzystywał kobiety, czując się całkowicie bezkarny. Manipulował ludźmi, aż do momentu, gdy...