1960 rok, Bergenfield, New Jersey
Thaddeus Beaumont jest utalentowanym 11-letnim chłopcem, któremu marzy się kariera pisarza. Jak na swój wiek wczesne prace Thada są dojrzałe, więc nikogo nie dziwi, że chłopiec z czasem zaczyna zyskiwać nagrody i szacunek. Niebawem bóle migrenowe, na które od dłuższego czasu cierpi stają się nieznośne; wkrótce też zaczynają im towarzyszyć omamy słuchowe – trzepot skrzydeł ptaków. Diagnoza: guz mózgu. Zabieg przebiega pomyślnie, jednak tylko chirurg zna prawdę o tym, co spotkało Thaddeusa Beaumonta na stole operacyjnym.
1988 rok, Ludlow, Maine
Thad jest uznanym i poczytnym pisarzem. Ma kochającą żonę i dzieci, życie wiedzie jak w bajce do momentu, gdy postanawia ujawnić przed swoimi czytelnikami prawdę. George Stark – tak, ten ekscentryczny i popularny pisarz, który stworzył trylogię z Alexis’em Machine – to w istocie ten sam nudziarz co Thaddeaus Beaumont. Mężczyzna w końcu postanowił raz na zawsze „uśmiercić” Starka i tworzyć dalej pod swoim nazwiskiem. Krótko po tym wydarzeniu, grabarz odkrywa głęboko wykopany rów - tuż spod pamiątkowej płyty upamiętniającej pewien literacki pseudonim.
Już na samym wstępie dowiadujemy się, kto był inspiracją Kinga w tworzeniu tego dzieła. Oczywiście mowa o Richardzie Bachman – literackim pseudonimie, pod którym przez pewien czas ukrywał się mistrz grozy.
Sama powieść jest raczej hołdem dla pisarzy. Bo kto inny, jak nie przedstawiciele tej formy rozrywki, potrafią siebie najlepiej zrozumieć?
Jak mocno można się wypalić, kiedy żyjesz pod presją recenzentów? Jak łatwo wpaść w alkoholizm, gdy nie masz pomysłu na obraz, który tak usilnie pragniesz stworzyć? Chcesz uciec do kłamstw, dzięki którym żyjesz, opłacasz rachunki i hipotekę, chcesz uciec od płaczu swojej żony, tuż po poronieniu.
Tak, my czytelnicy tego nie potrafimy zrozumieć. Dostajemy pięknie oprawioną książkę, stworzoną w pocie, trudach, być może też łzach danego autora, a my jedynie jesteśmy zdani machnąć z aprobatą (lub nie) łapą.
Jestem pełna podziwu dla Kinga, za to, że udało mu się stworzyć tę pomysłową, pełną napięcia i swoistej elektryczności powieść. Pseudonim literacki powstaje z martwych, co już od samego początku stanowi wielki znak zapytania! Kiedy dalej wgłębiamy się w historię, odkrywamy niezwykłą zależność dwójki bohaterów. W końcu, w pakiecie dostajemy mroczną opowieść o lustrzanych odbiciach i dalszych konsekwencjach jednego kłamstwa pewnego lekarza z New Jersey.
Czytając recenzje innych użytkowników jestem szczerze zaskoczona tym, co otrzymałam. Przez cały niemal czas nie schodziła mi gęsia skórka, a gdy już to nastąpiło, wybuchałam gromkim śmiechem (budząc szczere zaskoczenie świadków tej zawstydzającej chwili) po zabawnych kwestiach bohaterów. Tylko King potrafi wzbudzić we mnie jednocześnie strach i ubaw, co już samo w sobie stanowi groteskowy obraz.
Historia nie była dla mnie nudną opowieścią z przewidywalnym zakończeniem – jak dla większości. Owszem, być może finał faktycznie nie był powalający, za to autorowi udało się wykreować barwne postacie i mroczny klimat, przywodzący na myśl tylko jedno – uciekaj, gdzie pieprz rośnie!