Życie jedenastoletniego Thada Beaumonta nie jest usłane różami. Po pierwszym napisanym przez niego opowiadaniu, doznaje silnych bólów głowy. W końcu dochodzi do tego, że chłopiec traci przytomność. Zostaje przewieziony do szpitala, gdzie lekarze odkrywają zdumiewające zjawisko. Obok mózgu znajdują niezidentyfikowany stwór, wyglądem przypominające oko. Okazuje się, że jest to pozostałość po jego bracie bliźniaku, który prawdopodobnie Thad wchłonął jeszcze w łonie matki. Lekarze postanawiają usunąć dolegliwość, która może zagrażać życiu chłopca. Operacja się powodzi, jednakże chirurg, który się jej podjął zataja cały fakt przed rodzicami, tłumacząc im, że był to tylko niegroźny nowotwór. Thad przez 28 lat żyje w nieświadomości tego co się stało słysząc jedynie ćwierkanie wróbli. Podejmuje się zawodu pisarza, pisząc pod pseudonimem George Stark. Jednakże sam Thad jak i jego żona wiedzą, że kiedy pisze staje się zupełnie innym człowiekiem. Z czasem coraz bardziej zaczyna ukazywać się jego "mroczna połowa".
Stephen King to jeden z moich ulubionych amerykańskich pisarzy. Mam na swoim koncie 12 przeczytanych pozycji jego autorstwa. Tak naprawdę moje uwielbienie horrorami zaczęło się z jego książkami. Niektóre są moimi ulubionymi, które stoją wysoko w hierarchii najbardziej ulubionych pozycji jakie czytałam. King pisze dobre książki, ale zdarzają mu się również prawdziwe gnioty, które w ogóle nie mają racji bytu, jak między innymi "Desperacja", "Wielki Marsz" czy "Podpalaczka". A jak było z "Mroczną połową"? Spodziewałam się właśnie jednej z tych słabszych powieści Kinga, ale pozytywnie się zaskoczyłam.
Stephen King to pisarz znany i popularny praktycznie na całym świecie. Rzadko kiedy spotykam osobę, która nie przeczytałaby chociaż jednej jego książki. Okrzyknięty królem grozy autor nadal zachwyca i szokuje swoimi pomysłami nie tylko w bestsellerowych powieściach, ale również w najnowszych pozycjach. "Mroczna połowa" to jedna z tych, która na pewno do moich ulubionych należeć nie będzie, ale posiada w sobie coś co zapamiętam na bardzo długo. Sam pomysł na książkę według mnie mógł napisać tylko geniusz i mistrz wyobraźni. Na początku, nie wiele wiemy, ale z każdą przewracaną kartką, autor wzbogaca powieść w nowe szczegóły, które idealnie wręcz składają się w jednolitą całość. Mimo, że styl Stephena Kinga (jak zresztą chyba większość wie) nie należy do najlżejszych, to i tak "Mroczną połowę" czyta się bardzo szybko, dzięki dobremu pomysłowi i wartkiej akcji, która towarzyszy nam od samiutkiego początku książki. Jednak King prawdziwy "wsysacz", zaserwował nam dopiero w 100 ostatnich stronach swojej powieści. Niestety, ale "Mroczna połowa" posiada również wady, których mocno odczułam podczas czytania. Mam na myśli niektóre opisy, które nużyły i wielu przypadkach były po prostu zbędne. Mogę się założyć, że mało wytrwali czytelnicy, po kilku takich wpadkach, odrzuciliby "Mroczną połowę" w kąt.
Oczywiście autor nie pogardzi również oryginalnymi i dobrze zarysowanymi bohaterami. Thad jak i jego "mroczna połowa", czyli George to niby ta sama osoba, a jednak tak wiele ich różni, co Stephen King perfekcyjnie podkreślił. Najmniej jednak spodobała mi się postać szeryfa, który cały czas mnie denerwował. Stanowił jedną z ważniejszy bohaterów w książce, ale według mnie bez niego całość wypadłaby o wiele lepiej.