Ach te zombie..od dziesiątek lat wciąż Nam towarzyszą na kartach książek i komiksów, ekranach kin i telewizorów, a ostatnio również na ekranach naszych komputerów, pod postacią coraz to bardziej zaawansowanych technologicznie gier. A My - odbiorcy, wciąż z zapartym tchem śledzimy zmagania dziesiątkowanej populacji ludzkości z niezliczonymi hordami żywych trupów, których głównym celem jest konsumowanie ludzkich ciał..Zapewne na miejscu było by postawienie tutaj pytanie o to, co takiego "mają w sobie" te upiorne postacie, że wciąż tak fascynują światową publiczność? Nie, nie.., pokuszę się o stawianie własnej teorii w tym temacie, gdyż jest to zbyt skomplikowane zagadnienie dla tak zwyczajnej miłośniczki literatury, jak JA. Być może jednak uda się komuś odpowiedzieć na to pytanie, przeczytaniu niniejszej recenzji najnowszej powieści, poświęconej tematyce zombie, a która tą jest "World War Z", autorstwa Maxa Brooksa.
"World War Z" jest specyficzną książką, podejmującą temat konfrontacji ludzi z żywymi trupami. Specyficzną, gdyż jej narracja jest przedstawiona w formie wielu krótkich rozmów-wywiadów, które to przeprowadza przedstawiciel ONZ, z uczestnikami "Wielkiej Wojny". Owa wojna rozpoczęła się w Chinach, od pierwszego przypadku zarażenie pewnym nieznanym wirusem, który najpierw powodował śmierć nosiciela, a następnie jego "regenerację", której efektem był powrót do życia jako bezrozumne i żądne ludzkiego mięsa zombie. Każdy ugryziony lub choćby mający kontakt z krwią zombie, człowiek, sam stawał się żywym trupem. Epidemia w krótkim czasie ogarniała coraz większe terytoria, a po kilku miesiącach cały świat.
Przeprowadzane przez głównego narratora rozmowy, przybliżają poszczególne fazy owej wojny. Począwszy od wybuchu epidemii, pierwszego szoku i niedowierzania, poprzez bezskuteczne sposoby stawiania oporu, początkową klęskę ludzkości, a skończywszy na kontrofensywie i ostatecznym zwycięstwie. Wszystkie te rozmowy składają się w logiczną całość, która w bardzo przejrzysty i barwny sposób opisuje ten wielki dramat blisko 12-lewtniej wojny. Każda z tych krótkich historii ma swojego bohatera, czasami jest to wpływowa i znana postać, która odegrała znamienna rolę w przebiegu wojny, czasami zaś jest to zwykły śmiertelnik, który po prostu starał się ze wszelkich sił przeżyć. Wszyscy jednak są równie interesujący, a opowiadane prze nich relacje zapierają dech w piersi. Są tak wiarygodne, autentyczne i logiczne, że momentami zapomina się, iż jest to jedynie literacka fikcja.
I właśnie owa realność wydaje się być największym atutem tej książki. Autor ukazał tutaj świat w obliczu wony z zombie, w tak logiczny i spójny sposób, wydaje się nie mieć on żadnych słabych punktów i błędów. Postępowanie głów państw, rządów poszczególnych krajów, armii i całych narodów, jest niemalże idealnie wkomponowane w charakter i specyfikę owych nacji. I tak oto mamy bohaterskich amerykanów, którzy początkowo są przekonani o swojej wyższości, zarówno pod względem intelektualnym jak i militarnym, za co przychodzi zapłacić im bardzo wysoką cenę. Mamy ukraińską i rosyjska armię, dla których pojedyncza jednostka, a nawet właśni żołnierze, nic nie znaczą. Jesteśmy świadkami reakcji władz Izraela, na wieści o wybuchu epidemii, którą to jest całkowita izolacja od reszty świata. Kolejnym doskonałym przykładem jest reakcja Chin, które to nawet w obliczu końca świata, nadal nie mogły pozwolić rozłam w społeczeństwie i jego demokratyzację, czego efektem stał się wybuch wojny domowej. Takich przykładów jest w tej książce mnóstwo..
Dużym atutem książki jest to, iż mimo znanego z góry zakończenia, ani przez chwilę nie nudzi czytelnika. Wręcz przeciwnie, wciąż zaskakuje coraz to bardziej interesującymi aspektami opisywanej wojny. Bo któż by z Nas mógł wpaść na taki pomysł, że np. podczas zmagań wojennych jedną z najważniejszych ról odegrają specjalnie szkolone psy, które nie dość, że potrafiły rozpoznać zainfekowane osoby, to także pełniły rolę wabików dla hord zgłodniałych zombie, które kierując się ich widokiem i szczekaniem, podążały wprost pod karabiny zgromadzonych wojsk. Równie zaskakujący jest opis pewnego syndromu wojennego, który powodował, iż zdrowi i niezainfekowani ludzie, pod wpływem stresu i wszechogarniającej ich beznadziei, zaczynali wierzyć w to, że sami są zombie. Upodabniali się do nich, przejmowali ich sposób poruszania się oraz zabijali innych ludzi, po to by karmić się ich ciałami. Te, oraz inne przykłady są absolutnym ewenementem, nowością, których dotąd nikt nie opisał ani nie przedstawił a żadnej książce lub filmie o zombie.
"Worl War Z" to książka, która jednocześnie zachwyca i w równym stopniu przeraża. Książka, która wydaje się być tak realnym opisem przedstawionych w niej wydarzeń, iż zaczynamy naprawdę w nie wierzyć. Co więcej, zaczynamy także zadawać sobie pytanie, co by było gdyby jednak, tak niewiarygodna i niewyobrażalna rzecz, jak epidemia żywych trupów, naprawdę się wydarzyła..? Czy przebieg wydarzeń byłby podobny do tego przedstawionego przez Maxa Brooksa..? Niestety, ale wydaje się, że jest to bardzo prawdopodobne