Wizja zagłady ludzkości pod wpływem zombie to już nie nowość. Kanon żywych trupów jest powszechnie znany, a przez ostatnie lata osiąga wręcz apogeum popularności. Do tej pory powstała masa produkcji filmowych na temat martwych powstających z grobów, a tematyka ta zaczyna powoli wynajdywać sobie miejsce w literaturze. Na rynek wydawniczy trafia bowiem coraz więcej powieści z kategorii 'zombie', co po pozycjach z wampirami, wilkołakami czy aniołami w roli głównej jest miłą odskocznią. Doskonałym przykładem żywych trupów w książce jest właśnie "World War Z", stworzona przez Max'a Brooksa, amerykańskiego pisarza i scenarzystę. Jest on także autorem "Zombie survival", czyli przewodnika o tym jak radzić sobie podczas apokalipsy żywych trupów i w miarę możliwości przeżyć, który w Polsce ma się ukazać jeszcze w bieżącym roku. Dziś jednak nie o tym, a o "Światowej Wojnie Zombie w relacjach uczestników".
"-Jak coś masz, to z tego korzystaj."
Od zakończenia Światowej Wojny Z, zwanej też Wielkim Kryzysem czy Latami Ciemności, minęło 12 lat, czyli równo tyle ile ona trwała. Z dawnej populacji pozostał jedynie ułamek - szczęściarze, którzy jakimś cudem nie zostali pokąsani przez zombie i w porę znaleźli schronienie. Autor książki jest jednym z nich, a dziś jeździ po całym świecie i zbiera ludzkie historie, przeżycia, wspomnienia z tamtego piekielnego okresu, katalogując je i tworząc pisemne dzieło. Tak oto powstała "Światowa Wojna Zombie w relacjach uczestników".
Na szczególną uwagę podczas pisania recenzji książki Max'a Brooksa zasługuje forma, w jakiej została ona czytelnikowi przedstawiona. Nie jest to typowy zombilijny scenariusz: grupa ludzi uwięziona na danym terenie, która co rusz odpiera ataki żywych trupów i próbuje się przed nimi obronić, cały czas tracąc kolejne osoby, a wszystko kończy się śmiercią każdego człowieka lub przeżyciem jedynie garstki, która po wielu męczarniach wpada w ręce oddziału ratunkowego. Nie, tego nie ma w "World War Z". Nie jest to bowiem jak kolejna amerykańska produkcja - maglowana setki razy, tycząca się tego samego i bez grama oryginalności, byleby były krew i wybuchy. Dzieło Brooksa jest czymś nowym i niesamowicie pomysłowym - zbiorem wspomnień i przeżyć ludzi z okresu Wielkiej Wojny Zombie. Każda historia opowiedziana w tej książce jest czymś innym, ze względu na ludzi, którzy ją opowiadają. Ci różnią się bowiem wszystkim: wykonywanym zawodem, wiekiem, mentalnością, obyczajami, narodowością, sprawnością fizyczną... Bardzo wieloma rzeczami, łączy ich jednak jedna, wspólna cecha: fakt, że przeżyli i to w jaki sposób. Wszystkie opowieści mają w sobie to 'coś' - wciągają czytelnika bez reszty, a on zapomina o rzeczywistości i nawet nie wie kiedy historia się skończyła. Każda pozostawia po sobie niedosyt, który jednak w miarę zatapiania się w kolejnej przygodzie zanika, a my otrzymujemy kolejną dawkę emocji. To powoduje, że przez cały czas trwania fabuły coś się dzieje, pisarz nie pozwala na chwilę znużenia, co chwilę zaskakując i dokładając kolejną porcję akcji, więc na brak wrażeń na pewno nie będziemy narzekać.
Wielkie brawa należą się autorowi za sam pomysł i trzymanie czytelnika nieustannie w wirze wydarzeń, nie pozwalając na nudę. Wszystko jednak byłoby niczym, gdyby Brooksowi nie udało się w tak zawodowy sposób przelać tego na papier. Oczywiście to też nie wszystko - jeśli pisarz po prostu 'zlałby' swoje myśli na puste strony powstałaby chaotyczna mieszanka, pomieszane z poplątanym i czytelnik nijak odnalazłby się w tym świecie. Max jednak o wszystko zadbał - "World War Z" jest podzielona na rozdziały: przed Wojną (odnajdywanie pierwszych zakażonych itd.), początek zarazy, wygląd Wojny w USA, a potem w innych krajach, pozbywanie się zombie, czyli tzw. wojna totalna. i wreszcie rozdział "Pożegnania", który mnie osobiście najbardziej się spodobał. Poszczególne historie umieszczone są w częściach książki, które im odpowiadają, a jeden rozdział, mimo iż tyczy się innego etapu walki z zombie, automatycznie wprowadza nas w drugi i tak dalej. Tworzy to spójną i logiczną całość, która współgra ze sobą i po prostu cieszy czytającego! Wartość ogólną "World War Z" podnosi dodatkowo przyzwoita jakość wydania po dość niskiej cenie i ilustracje trzymające wysoki poziom.
"Droga w przyszłość prowadzi między górami zbyt wysokimi, by dostrzec, co się za nimi kryje."
"World War Z. Światowa Wojna Zombie w relacjach uczestników" to naprawdę bardzo dobra pozycja, ze wszech miar godna uwagi i warta poświęcenia kilku godzin. Tutaj w niepamięć odchodzi utarty schemat apokalipsy zombie, a pojawia się coś nowego, świeżego, co na pewno zostanie w mojej głowie na długi czas i do czego z chęcią będę powracał myślami. Książkę Max'a Brooksa polecam wszystkim - fanom fantastyki, wielbicielom reportaży czy powieści przygodowych, a także (lub może przede wszystkim) fanatykom żywych trupów! Jeśli zastanawialiście się kiedykolwiek nad przeczytaniem tej pozycji, to czym prędzej biegnijcie do księgarń i bibliotek, aby zaopatrzyć się w egzemplarz "World War Z" i jeśli tego nie zrobicie, to niech was zombie pokąsa!
Rafał Szwajkowski
http://ksiazkowo-wg-rafala.blogspot.com/