"Drozdy. Dotyk przeznaczenia" jest thrillerem autorstwa Chucka Wendiga. Thrillerem. Skąd na mojej półce, wśród paranormali, thriller? Ano przez opis. Był mega zachęcający, fabuła wydawała się być w sam raz dla mnie. Słowo "thriller" z okładki jakoś mi umknęło... I nie sczailabym, że to taki gatunek po treści, bo mnie takie rzeczy jak odcinanie stopy piłą, czy kolekcjonowanie kości ludzkich dłoni nie ruszają...
No ale do rzeczy. Miriam widziala tysiące śmierci. Kiedy dotknie czyjejś skory, widzi jak i kiedy ten ktoś 'kopnie w kalendarz'. Wszystko to zapisuje w swoim pamiętniku, który trzyma zawsze ze sobą. Czasem ostrzega ludzi przed śmiercią, stara się jej zapobiec. Zawsze na próżno, nigdy nikogo nie udało jej się uratować. Aż w końcu któregoś dnia, poznała niejakiego Louisa. Kiedy dotknęła jego skóry, zobaczyła jak umiera, a była to śmierć tragiczna. Lecz najgorsze było to, że umiera z jej imieniem ustach... Miriam postanawia się od niego oddalić, nie poznawac go lepiej, unikać go. Ale nawiedza ją w snach, potem i nie tylko, jej wyobrażenie Louisa po śmierci. W międzyczasie poznaje też Ashley'a. Ten sprowadza na nią ogromne niebezpieczeństwo, ścigają go bowiem mordercy, i to tacy zawodowi. Jak on się im naraził? Czemu chcą go dopaść? I jaki związek ma z tym wszystkim Louis?
Jeśli kiedyś pisałam, że książka wciąga, to zapomnijcie o tym. To na pewno jest NIC, w porównaniu z tą pozycją. Akcja rozkręca się szybko, a wydarzenia wykreowane przez autora pochłaniają bez reszty!
Ta książką bardzo różni się od wszystkich, które dotychczas czytałam. Wiecie, ostro opisane realia życia wysłanniczki śmierci. Ostro, to nie znaczy bynajmniej, jak się pewnie domyslacie, że było przyjemnie. Wręcz przeciwnie - Chuck Wendig wykreował świat bez żadnych ubarwień, brutalny, smutny świat. Świat przeklenstw i niedelikatności. I, przyznam, tu ten świat mi się podobał. Nie żeby przekleństwa mnie kręciły, ale to była bardzo przyjemna odskocznia od przesłodzonych paranormali.
Kolejnym atutem byli bohaterowie. Miriam, tak różna od dziewczyn o których zwykle czytam, czy choćby od tych które spotykam, tak odważna i brutalna, jak świat, w którym żyje. Ale książka nie byłaby tak dobra, jak jest gdyby nie Louis. Delikatniejszy niż Miriam, choć z mroczną przeszłością. Ashley, z równie złymi przeżyciami, które mają ogromny wpływ na teraźniejszość. Brutalny w słowach i czynach jak Miriam, tak jak ona pogodził się, że ich świat nie jest kolorowy. Wszyscy oni byli tak wspaniałe wykreowani, że bez problemu się z nimi utożsamiłam i przeżywałam z nimi ich wszystkie "przygody".
I fabuła. Według mnie była oryginalna,ciekawa,interesująca,et cetera, et cetera, ale ja chyba nie powinnam się wypowiadać, bo być może dla miłośników gatunku wszystko jest przewidywalne. However, akcja się szybko rozkręcała, śledziłam każdy krok Miriam z ogromną ciekawością, nie moglam się oderwać od lektury! Polecam :)