Myśl pierwsza, gniewna i chmurna: Miała być Kornwalia. Dlaczego jest Londyn i co ja tu robię?
Myśl druga, chmurna i gniewna bardziej: Dlaczego pomyliłam książki?
Ano dlatego:
Marzenia lorda Trevethowa. Kubek w kubek, ta sama gładka buźka.
Rozumiem, że miałam nie zauważyć powtórzonej okładki. A taki [łokieć Kozakiewicza].
Nie mniej, skoro już się stało, że zamiast "nowego" wzięłam do ręki romans stary, poniekąd już archiwalny - spójrzmy, co on sobą daje.
Tytuł: Kompletna blaga.
Sloane wprowadzając się do domu przy Culross Street wiedział, kto mieszka obok: Morgana Hart, kuzynka panny, którą Cyprian obecnie emabluje.
Fabuła: Bardzo niczego sobie.
Cyprian Sloane dokłada starań, by wypracować sobie pozycję i uznanie w towarzystwie. Ze względu na niechlubne pochodzenie i awanturniczą przeszłość - unika wszystkiego, co w jakikolwiek sposób mogłoby powiązać go z czymkolwiek niestosownym.
Morgana Hart kopnęła w dumę londyńską rajfurkę i jej naganiacza. Mało tego: Plotka głosi, że w swoim domu szkoli jej konkurencję.
Unikający jak ognia choćby posądzenia o dezynwolturę Sloane, trochę przypadkiem, trochę z własnej woli - wpada jak śliwka w kompot.
Sloane, choć się krzywi i stęka - w przewrotnym układzie ma szansę upiec kilka pieczeni na jednym ogniu.
Morgana robi dobrą minę do złej gry i działa na dwa fronty.
Akcja właściwa: Całkiem do rzeczy. Zmyślnie, rezolutnie, przekonująco.
Morgana stara się zapewnić swoim podopiecznym jak najlepszy start w najstarszej profesji świata, choć sama "w temacie" z racji urodzenia i wychowania nie ma najmniejszego pojęcia. Nie sposób nie uszanować jej determinacji.
Podopieczne Morgany i pani Bisou - ofiary podwójnej moralności; uznane za kobiety upadłe, dla których ulica ma być ich chlebem i domem.
Cyprian, którego samo imię to represalia przeżartego nienawiścią ojca - chce czegoś, co przynależy mu z urodzenia, lecz z racji pozycji - jest poza zasięgiem.
Gaston rysuje cienką kreskę między tym, co wypada a tym, co należy. Jej bohaterowie balansują na granicy akceptacji i potępienia, wyżyn i marginesu społecznego mając świadomość z następstw wyborów.
Co uznaję za warte podkreślenia, to pełnowymiarowość bohaterów. Pierwszo- i drugoplanowych. Trzecioplanowych również.
Mają plany i swoje marzenie, lecz stoją twardo na ziemi. Znają wysokość stawki i cenę swojego upadku. Amory? Być może. Owszem, jest seksownie, lecz akurat nie seksy są tu najważniejsze.
Zabrzmi to jak truizm, lecz w
Tajemniczym sąsiedztwieromansowania stricte w stosunku do treści innych jest zaskakująco mało
. To nie tyle romans ile szkic kilku szczebli georgiańskiej drabiny społecznej. W jakiś sposób to ekscytujące.
Tajemnicze sąsiedztwo nie jest jakąś bajdurką o niej i o nim. To zmyślnie skomponowana opowiastka o nim i o nich - należących do kręgu, lecz mniej lub bardziej wyrzuconych poza nawias.
Nie pamiętam już kiedy ostatnimi czasy zdarzyło mi się czytać romans jednocześnie tak stateczny i wyrazisty. Sama nie mogę uwierzyć w to, co teraz mówię, ale gotowa jestem stracić dla tego sąsiedztwa głowę. Tak po prostu.