Fabuła powieści koncentruje się wokół Liliany, młodej kobiety i początkującej poetki. Jej sytuacja materialna pozostawia wiele do życzenia, dlatego kiedy na jej drodze staje dawny kolega, i proponuje jej pracę w charakterze ekskluzywnej tancerki dla klientów indywidualnych (czytaj: striptizerki), po krótkim namyśle kobieta się zgadza.
Nie można odmówić Zawadzkiej tego, że się stara. Jej powieść jest dość solidnie przemyślana i zaplanowana. Zaplanowana tak, że nie mam prawa tego negować, ponieważ to osobiste zamierzenie Autorki, a ja to szanuje. Faktem jest to, że "Sekrety Lilly. W kleszczach przeszłości" jest pełne nieścisłości, nielogiczności- co czyni te powieść tak mało wiarygodną, że niemal śmieszną.
Wielokrotnie zastanawiałam się nad motywacją Lilly, którą Zawadzka zawsze usprawiedliwiała tym, że była wychowywana tylko przez ojca, który nie okazywał jej uczuć, był w stosunku do niej oschły i bardzo wymagający. A ona jako pół sierota- jej matka zmarła przy porodzie, potrzebowała miłości, czułości i ciepła, które tylko rodzic może zapewnić. W porządku, przychylam się do tego, właściwie to nawet się z tym zgadzam. Tylko za cholerę nie mogę zrozumieć, dlaczego Autorka tak wyidealizowała swoją powieść, dlaczego usprawiedliwiała notorycznie bezsensowne decyzje i zachowania Lilly jej ciężkim dzieciństwem?
A propos Lilly i nadmiernego odrzeczywistnienia. Uważam, że zbyt dużo tu irracjonalnych aspektów życia i codzienności. Bo Lilly wynajmuje mieszkanie w Warszawie, a nie pracuje... Wydała jeden tomik wierszy. Utrzymuje się z tego. Nie pomaga jej finansowo ojciec- bogaty prawnik. Kiedy Radek składa jej propozycje erotycznych tańców jakoś przesadnie długo się nie zastanawia, a oto jej tłumaczenie:
Nie bardzo miała ochotę pracować jako kelnerka w pobliskim barze, restauracji, kawiarni czy innego rodzaju knajpie. Nie widziała siebie również w charakterze ekspedientki w sklepie.
Nie rozzłościłby mnie ten fakt aż tak bardzo, gdyby nie to, że na świecie jest masa ludzi, którzy wykonują swoją pracę, choć siebie w niej nie widzieli. Ale pracują, bo muszą jeść, płacić rachunki, żyć. W tym krótkim zdaniu, które Lilly traktuje jak najlepsze na świecie usprawiedliwienie, tego, że musi pracować, pięknie rysuje się jej skrajny egoizm.
Kolejna sytuacja, która wbija w fotel abstrakcyjną logiką to zachowanie głównej bohaterki po tym, jak zostaje zgwałcona. A na dokładkę, tego wbicia w fotel, takiego, że już bez pomocy się z tego fotela nie można wygrzebać jest fakt, że Lilly idzie z gwałcicielem dobrowolnie do łóżka. Gdzieś tam po drodze tłumaczy, że musi, bo inaczej on nie da spokoju jej i jej partnerowi biznesowemu- Radkowi, ale sama absurdalność tej sytuacji po prostu zwala z nóg.
Po próbie samobójczej, kiedy Lilly wzięła leki nasenne budzi się, prowokuje wymioty, zaczyna wołać o pomoc, traci przytomność. Po obudzeniu w szpitalu dowiaduje się, że zostało u niej przeprowadzone płukanie żołądka, a że kobieta spodziewa się dziecka, lekarz (oczywiście miły, uśmiechnięty, taki do rany przyłóż- w polskim szpitalu), zapewnia, że z nią i ciążą wszystko jest w porządku. Zgrzyt tak wielki, że trzeszczy! Bez przeprowadzonych badań, a przede wszystkim czasu, żaden ale to absolutnie żaden lekarz- tym bardziej nie wiadomo jaki specjalista na oddziale, w którym znajdowała się Lilly, nie zapewni przyszłej matki, że jej dziecko urodzi się zdrowe, kiedy to matka w pierwszym trymestrze ciąży nałykawszy się tabletek nasennych aby umrzeć, jednak zmieniła zdanie.
Generalnie powieść jest naszpikowana nieścisłościami, ma braki w postawach wątków czy problematyce. Cała otoczka relacji głównej bohaterki z ojcem urosła do rangi stosunków lodowatych, a kiedy dochodzi do ich spotkania i następstwa tej konfrontacji, bańka surowego ojca po prostu pryska- dlatego pytanie samo ciśnie się na usta, po co to wszystko?
Muszę wspomnieć jeszcze szerzej i skrajnym egoizmie Lilly. Jest to prawdopodobnie najbardziej samolubna bohaterka książkowa, z którą miałam do czynienia. Widać,że Zawadzka próbuje główną bohaterkę wybielać, ponieważ jak wcześniej wspomniałam Lilly spędza noc z własnej woli ze swoim gwałcicielem, aby ratować przyjaciela. Natomiast kiedy jej relacja z żonatym Jarkiem zaczyna wkraczać na intymniejsze szczeble, kobieta ma wątpliwości:
Kochała go. Jednak jako osoba o dość mocnym kręgosłupie moralnym, a wydawało jej się, że takowy właśnie posiada, dowiedziawszy się, że Jarek ma rodzinę, nie mogła być dla niego nikim więcej jak zwyczajną przyjaciółką.
I to powiedziawszy, zaczęła z nim sypiać... Kurtyna! Niekonsekwencja poraża!
Właściwie nie wiem, jaki ma wyższy cel ta powieść.
Dla mnie nie do pojęcia jest zachowanie i decyzje Lilly, która mając już świadomość, że związała się z facetem o narcystycznych skłonnościach, który znęcał się nad nią psychicznie i uzależnił od siebie, zakończywszy tą toksyczną relacje już w sposób definitywny sama szuka z nim kontaktu po wielu miesiącach. Palec sam wędruje w górę, by puknąć się w czoło, a usta bezwolnie wypowiadają: "odbiło ci do reszty?!"
Jestem po lekturze, cieszy mnie to. Jest to jedna z najsłabszych powieści jakie miałam okazję czytać.