Banalna fabuła mdłego filmu romantycznego: Ona — zadowolona z życia i szaleńczo zakochana w Nim — współczesnym Supermanie, czy też innym rycerzu na białym (lub nie) koniu — para idealna, ślubuje sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską. Następnie w uroczym zaciszu malowniczego zakątka oddalonego o całe lata świetlne od wszelkiego zła tego świata, buduje wspaniały dom i żyje długo… Nie, to już było.
Główna bohaterka nowej powieści Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak — Franka Melzer (nigdy nie Frania) żyje na przestrzeni życiowej ograniczonej do Kazimierza, cienia własnej siostry, rodziców — ciągle niezadowolonej matki i wiecznie obojętnego ojca oraz narzeczonego, którego kocha trochę z.. przyzwyczajenia.
W ciągu roku staliśmy się nierozłączni i było nam naprawdę dobrze. Spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę, na wakacje wyjechaliśmy razem, A ja chyba zrozumiałam, że w związku dorosłych ludzi najważniejsze wcale nie są szalone porywy serca, ale wspólne tematy, zrozumienie, jednym słowem — przyjaźń, którą przecież darzyłam Kubę od wielu lat.
Wydawać by się mogło, że bieg życia Franki jest przesądzony — w szafie wisi suknia ślubna, zaskakujący wieczór panieński to już wspomnienie, goście weselni gromadzą się w okolicy, dziewczyna ma wejść na swoją własną ślubną mszę i nagle.. niespodzianka!
Niepozorny Kazimierz — miejsce z pozoru spokojne i przewidywalne, zostaje dotknięte (dla niektórych nawet dosłownie) trzęsieniem ziemi. Nieoczekiwanie województwo lubelskie zamienia się w mazowieckie, a małe, przyjazne miasteczko w zimną i nieprzewidywalną Warszawę. Perypetie Franki pokazują, że całkowite przewartościowanie życia nie musi wiązać się z katastrofalnymi skutkami, a wręcz może zaskoczyć pozytywnie.
Ucieczka znad rozlewiska jest książką przyjazną czytelnikowi. Oprócz klasycznego podziału na rozdziały, posiada specjalnie oddzielone “sekcje” porządkujące poszczególne sceny, sytuacje i przemyślenia głównej bohaterki powieści. Jest to szczególnie przydatne w przypadku konieczności zrobienia przerwy w czytaniu i późniejszego powrotu do lektury. Przypuszczam, że nie jestem jedyną osobą doczytującą “jeszcze tylko kawałek” — do kolejnego znaczka.
Wybierając książki raczej unikam nastrojów charakterystycznych dla ckliwych melodramatów i już od pierwszych zdań (napisanych zresztą w wygodnej, sprawiającej wrażenie swoistej formy pamiętnikowej narracji pierwszoosobowej) wiedziałam, że i tutaj autorka książki na pewno mnie nie zawiedzie.
Oprócz ciekawych, zabawnych, a momentami również trudnych zwrotów akcji, opisywana przeze mnie powieść zawiera mini zbiór naprawdę niewiarygodnej dla mnie wiedzy kucharskiej. Nie przypuszczałabym nigdy, że możliwe jest przygotowanie i zjedzenie (z prędkością światła) pysznych, DIETETYCZNYCH piernikowych babeczek z.. fasoli.
Muszę przyznać, że nie miałam okazji do przeczytania poprzednich powieści Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak, jednak w kontekście dokonywania oceny książki najnowszej, chyba nie może to zostać uznane za wadę. Nie sugerując się jakąkolwiek wypracowaną wcześniej w stosunku do autorki opinią, mogę z czystym sumieniem napisać, że Ucieczka znad rozlewiska naprawdę jest warta przeczytania! Pokazuje ona, że nawet książki lekkie, przyjemne i idealne na lato nie muszą być puste i przewidywalne.
Jednocześnie lojalnie muszę jednak ostrzec: warto dysponować wolnym wieczorem (albo dwoma), ponieważ czytanie tej powieści “na raty” jest po prostu niemożliwe.