Nie planowałam czytać tej książki, a to, że jednak przeczytałam, jest wynikiem dyskusji toczącej się na kanapie pod wywiadem z autorką. Sam wywiad był dla mnie interesujący i na poziomie, wypowiedzi Jagny Ambroziak składne i nie puste. Głosy na temat powieści skrajne – od ocen, że to dzieło w stylu naszej przodującej autorki erotyków do stwierdzeń, że książka wcale erotykiem nie jest, że porusza zupełnie inną tematykę, że ma swoją zauważalną głębię. Tak, mogę potwierdzić, że ma. Pojawiły się również opinie, że okładka nakazuje błędne zaklasyfikowanie Garderoby do erotyków właśnie. Moim zdaniem okładka co najwyżej bardzo delikatnie sugeruje, że w powieści będzie obecna tematyka erotyczna, na pewno zaś wspomnianego przyporządkowania nie wymusza.
Bo też i powieść erotyczna to nie jest. Owszem, dużo w niej cielesności i zmysłowości. Mocno czuje się to, o czym autorka pisze, niemal dotyka się słów. Zdania są gorące jak Tel Awiw i eleganckie jak Paryż – miasta, w których dzieje się akcja. Nie ma tu wulgarności. Nie ma pornograficznego pieprzenia o pieprzeniu. Do stylu i języka nie wnoszę zastrzeżeń – jest i poprawny, i przykuwający uwagę. Pod tym względem książkę czyta się dobrze.
Niemal od razu zorientowałam się, o czym ta książka jest. A jest o tym, że jeśli wzrastasz w chorym, nienormalnym domu, z rodzicami, którzy nie dorośli do swoich ról, dręczą siebie nawzajem i ciebie przy tym – musisz znaleźć sobie jakieś schronienie. Niestety własną osobą i własnymi doświadczeniami mogę potwierdzić, że tak to właśnie wygląda. Prawdziwy jest opis relacji Jael z rodzicami i tego, jaką osobą się stała wskutek przeżyć w domu rodzinnym. Opis ten całkowicie odpowiada rzeczywistości.
Dla Jael schronieniem i ratunkiem jest świat tkanin, strojów i świat sztuki. Niezwykle zdolna i niezwykle wrażliwa, wręcz fizycznie odczuwająca te światy dziewczyna rozpocznie za chwilę studia w Paryżu i to miasto będzie przedłużeniem jej ucieczki, drugim pokojem jej schronu. W świecie rzeczywistym Jael nie potrafi nawiązać zdrowych relacji z mężczyznami – nawiązuje tylko erotyczne i kończy związki pierwsza, zanim jeszcze druga osoba zdąży się choćby zastanowić nad przyszłością we dwoje. Wspomnienia o swoich mężczyznach zamienia Jael w sukienki. W nich gromadzi pamięć o tym, co się wydarzyło i trochę też wyobrażenia o tym, co wydarzyć się mogło – ale nigdy nie nastąpi. Wydaje się, że wszystko ma pod kontrolą, że jest czujna i jak ta Jael biblijna* zadaje śmiertelny cios niczego niespodziewającemu się mężczyźnie. Ale jeden z nich okazuje się sprytniejszy i krzywdzi ją.
I to jest właściwy moment, by powiedzieć o zarzutach, jakie wobec książki mam. W pewnym momencie Garderoba staje się trochę nużąca, gdy poznajemy kolejną z rzędu historię związku Jael z kimś rozgrywającą się wg tego samego schematu. Relacja z mężczyzną, ze strony którego Jael doznała krzywdy od początku przebiega inaczej i inaczej się kończy – a jednak wydaje mi się, że autorka potraktowała sprawę dość powierzchownie, nie rozpisała jej i Jael zbyt szybko przechodzi do porządku dziennego nad tym, co się stało. Czy dlatego, że dzieciństwo przyzwyczaiło ją do ciągłych krzywd i kolejny ból nie robi na niej aż takiego wrażenia? Czy rzeczywiście uporała się z nim? Nie wiem, ale wydaje mi się to niemożliwe. Proporcje w prowadzeniu akcji są więc trochę zaburzone – przez ¾ książki historia opowiadana jest leniwie, a pod koniec Jagna Ambroziak niepotrzebnie przyspiesza.
Dłuższą chwilę zastanawiałam się nad sceną zamykającą powieść. I najpierw wydała mi się ona bezsensowna, bez pomysłu i polotu. Im dłużej jednak o niej myślę, tym oceniam ją mniej surowo, bo zdaje się dowodzić, że nie dostrzegamy prawdziwych siebie. Pod tyloma warstwami różnych materiałów się poukrywaliśmy, że ani ty w lustrze to nie jesteś ty, ani osoba, na którą patrzysz teraz nie jest prawdziwą sobą.
Podsumowując. Garderoba nie jest może najwybitniejszą powieścią roku, ale z pewnością jest warta uwagi i szkoda by było, gdyby przepadła wśród niesprawiedliwych i powierzchownych opinii. Mam nadzieję, że tak się nie stanie i że kto będzie chciał, sam sprawdzi, nim wyda sąd.
*Jael – postać ze Starego Testamentu. Kobieta z plemienia Kenitów, w której namiocie schronił się po bitwie dowódca armii kananejskiej. Gdy zasnął, Jael przebiła mu skroń palikiem od namiotu. Podaję za Wikipedią.