Twórczości Andrea Camilleriego wcześniej nie znałem, ale dzięki portalom czytelniczym i licznym rekomendacjom znajomych dostał się na moją czytelniczą listę oczekujących, gdzie niestety bardzo długo, ale jednak czekał, aż dopcha się do mojego odczytu.
Nadszedł i ten dzień kiedy postanowiłem się za słynnego Autora kryminałów zabrać. Wybór jednak nie padł na flagowy cykl o komisarzu Montalbano, a dużo ciekawszą pozycję, a jakże! „Kobiety”. Słowo to wywołuje tak u mężczyzn jak i samych kobiet chyba wszystkie emocje świata, a biorąc pod uwagę sławę pisarza, okładkowy opis i to, że sam jestem mężczyzną – nie mogłem przejść obojętnie obok tego tytułu.
Nie zawiodłem się.
Można bowiem pisać o kobietach tak, jak robi to Bukowski, który i miłość i seks potrafi plugawym językiem obryzgać jak szambem, czyniąc przy tym z tego sztukę, rynsztokową, ale nadal wzbudzającą zachwyt czytelnika. I nie chodzi mi tylko o „rżnięcie cip”, czy inne mocne wulgaryzmy, ale całokształt twórczości, choćby biorąc na warsztat książkę Bukowskiego o tym samym tytule, bo i też „Kobiety”. Po drugiej stronie lustra jest Andrea Camilleri, ze swoimi „Kobietami”, gdzie daje wyraz swojego podziwu dla płci. Jest to podziw szczery, oddany, ale nie poddańczy. Po męsku, choć na granicy mistycyzmu i ubóstwiania. Przy wadach uśmiecha się ironicznie, opisując osobliwości z pozycji zaciekawionego widza, przy zaletach – pisze o wrażeniach jakie wywierały na nim, czy innych mężczyznach. Przy opowieściach i legendach snuje historie o ich wpływie na im współczesnych. Ostatecznie - z ogromnym szacunkiem, choć nie bezkrytycznie – wielbi.
„Tak dostojna i tak pełna wdzięku,
Kiedy witając skinie komu głową,
Że drżą mu wargi i niemieje słowo
A wzrok omdlewa z samego zalęku.1”
Trzydzieści dziewięć bohaterek (ułożonych alfabetycznie według imienia) liczy sobie ten album, choć bez ani jednego zdjęcia. Każdą z nich możemy bowiem zobaczyć oczyma wyobraźni, właśnie jak w albumie, atlasie, dokładnie tak jak chce nam to pokazać Camilleri. Językowo Autor jest mistrzem. Zakładam, że ukłon należy się również tłumaczącemu tekst Tomaszowi Kwietniowi. Co ciekawe, pisarz nie widział wszystkich swoich bohaterek na oczy, niektórych nawet nie znał. Całe to zestawienie dodatkowo zyskuje w ten sposób w oczach czytelnika. Jak pisze wydawca na okładce „jest to swego rodzaju miłosna autobiografia” pisarza, nie pisze on jednak pamiętnika, nie są to kobiety z którymi sypiał, które kochał, a książka nie jest pomnikiem jego podbojów. Rozczarują się zatem Ci, którzy szukają tu seksualnych czy po prostu miłosnych ekscesów pisarza. Helena trojańska, Nefertiti, Joanna D’arc czy aktorki filmowe niemego kina. Kobiety realnie istniejące zarówno jego, jak i te o których słyszał. Pozujące do obrazów, lub te o których zostały już tylko legendy. Postaci rzeczywiste i… fikcyjne. Wachlarz osobowości jest słusznie imponujący, miejmy to na uwadze, Autor pisze o wszystkich kobietach, które zostawiły w jego życiu trwały ślad i w taki czy inny sposób zapadły mu w pamięć i nawet po wielu latach nie pozwolą mu nigdy
o sobie zapomnieć. Czy to klątwa? Tęsknota? Nie. Camilleri nie rozpacza, a podziwia i oddaje hołd. Kobiecości.
„Jednak niezależnie od tego, jaką interpretację przyjmiemy, (…) na zawsze pozostanie, i tego jestem pewien, najbardziej fascynującym przejawem niemożliwej do rozwiązania zagadki, jaką jest kobieta”.
Na końcu posłowia Autor ubolewa, że w 2013 roku przemoc wobec kobiet we Włoszech jest wciąż realna i nadal trzeba tworzyć przeciwdziałające tej przemocy prawo.
1Dante Aligheri „Nowe życie”
10.06.2021 r.