Mam mieszane uczucia po przeczytaniu tej książki. Bardzo interesująco pokazuje losy ludności cywilnej na terenach objętych działaniami wojennymi. Widzimy wojnę oczami cywilów i nie uczestniczymy bezpośrednio w działaniach wojennych. W powieści nie pada słowo Rosja albo Ukraina, wspomina się chyba raz miasto Charków. Nie jest określone miejsce akcji, wiemy tylko, że ta są okolice frontu. Nie są też określone strony konfliktu, żołnierze walczących stron określa się pojęciami „nasi” i „tamci”. Oczywiście dzięki znajomości twórczości autora i dacie napisania tej książki domyślamy się, o jakim konflikcie autor pisze. Jednak książka może być traktowana jako uniwersalne spojrzenie na losy ludności cywilnej w czasie konfliktów zbrojnych.
Pasza jest nauczycielem języka, domyślamy się, że ukraińskiego i do tego jest osobą niepełnosprawną i nie może być powołany do wojska przez żadną ze stron konfliktu. Mieszka razem z ojcem na wsi, niedaleko miasta. Pasza zostaje przymuszony przez ojca, aby dostał się do oblężonego miasta i zabrał z Internatu swojego siostrzeńca. To właśnie z nim, a później jeszcze z jego siostrzeńcem przemierzamy opustoszałe wsie, zrujnowaną infrastrukturę przedmieść i miasto widmo, puste miasto, pełne zburzonych i palących się domów, gdzie zewsząd słychać kanonady, huk wybuchów i pustymi ulicami przejeżdżają wojska. Ludność cywilna chowa się po piwnicach i na dworcu kolejowym, gromadząc się w mniejszych lub większych grupach. Właśnie takim ważnym miejscem, gdzie gromadzą się cywile, jest dworzec kolejowy, miejsce ważne dla obu stron konfliktu, a więc wierzą, że to miejsce jest bezpieczne i może tam zdobędą jedzenie. Stacja przechodzi pod władanie kolejnych grup żołnierzy. Widzimy ludzi pogrążonych w apatii, bezradni, którym towarzyszy strach, brud, głód i brak nadziei. Co pewien czas jakaś grupa przychodzi lub odchodzi. Tam trafia Pasza w drodze do Internatu, a także w drodze powrotnej już z siostrzeńcem. W drogę powrotną wyruszają najpierw autobusem, a później już pieszo. W drodze towarzyszy im strach, zimno, brud i głód, przedzierają się nocą przez błota i bezdroża. Autor potrafi bez patosu, epatowaniem okrucieństwem potrafi w przerażający sposób opisać gehennę ludności cywilnej. Akcja powieści dzieje się w ciągu trzech dni, ale nam się wydaje, że to wieczność.
Mam problem z oceną głównego bohatera Paszy. W opisie książki Pasza jest przedstawiany jako idealista. Idealista posiada jakieś ideały, a dla mnie Pasza jest kompletnie pusty, unikający jakiegokolwiek zaangażowania, czy nawet zainteresowania światem zewnętrznym, ani innymi ludźmi. Jak opisuje swoje wcześniejsze życie, to ta obojętność nie powstała na skutek toczącej się wojny. Obserwując Paszę, mnie przypominały się słowa Dziennikarza do Czepca z „Wesela”: „Niech na całym świecie wojna, byle polska wieś zaciszna, byle polska wieś spokojna.”. Można, zamiast słowa „polska” podstawić inny kraj. Wyrusza do miasta po siostrzeńca pod przymusem, nie ma z nim żadnych relacji, zmienia się to w trakcie wspólnej podróży. Może to jest krytyczne spojrzenie autora na całe społeczeństwo. Pasza jest jedynym dorosłym, który dociera do Internatu, i zabiera stamtąd swojego siostrzeńca. Niestety ani jego siostra, ani inni rodzice nie interesują się losem swoich dzieci. Internat jest ukazany jako miejsce zsyłki dzieci i pozbywania się przez rodziców problemów z ich wychowaniem. Ciekawą postacią jest kierowniczka Internatu Nina, która przeprowadza analizę świata wokół niej.
Autor potrafi bez patosu, okrutnych scen oddać grozę wojny i bezsensowne cierpienie cywili, niezaangażowanych w konflikt, nie ma znaczenia, gdzie ta wojna się toczy.