W swoim czytelniczym życiu miałam okazję przeczytać tylko jedną powieść Louise Jensen, jednak Siostra okazała się rewelacyjnym thrillerem, którego polecałam każdemu miłośnikowi tego gatunku. W końcu przyszła pora, bym sięgnęła po kolejny twór autorki, a tym razem mój wybór padł na Trzecią siostrę (mam chyba jakieś ciągoty do rodzeństwa w tytule...). Czy ta książka podobała mi się równie mocno?
Siostry Sinclair jako dzieci zostały porwane. Przeżyły piekło i cudem udało im się wyrwać z rąk porywaczy. Dwadzieścia lat później wydają się radzić sobie z tą traumą, jednak każda z nich wciąż przeżywa ten koszmar w swojej głowie. Leah jest perfekcyjną panią domu, matką oraz żoną. Marie szuka rozwiązania w coraz to nowych używkach, a Carly nigdy nie wybaczyła sobie tego, że zawiodła swoje siostrzyczki. Podczas kiedy one starają uporać się z przeszłością, ich oprawca wychodzi z więzienia. Ma pewne rachunki do wyrównania, a jedna z sióstr dług, który wymaga spłaty...
Musicie przyznać sami, że opis jest niezwykle obiecujący i ciekawy. Głównie z jego powodu sięgnęłam po tę pozycję, bo spodziewałam się czegoś naprawdę dobrego i trzymającego w napięciu - no jak na thriller przystało. Zanim jednak opowiem o tym, czy i dlaczego ta książka mnie rozczarowała (lub nie), wypowiem się na temat głównych bohaterek.
Każda z nich w jakiś sposób zdobyła moją sympatię i współczucie. Leah irytowała mnie momentami swoim zachowaniem, ale wiem, że wpływ na to miała jej przypadłość, z którą się zmagała. Nie mogę więc jej całkiem skreślić, ponieważ nie była to jej wina. Carly bardzo polubiłam za jej ogromną troskę w stosunku do sióstr oraz siostrzeńca. Wzbudziła ona również mój smutek, ponieważ wciąż obwiniała się o to, co się wydarzyło przed laty, choć oczywiście nie była to jej wina. No i Marie - ją także polubiłam, ale już nie tak mocno, jak jej siostry. Ponadto mam wrażenie, że autorka potraktowała tę postać po macoszemu, ponieważ czułam niedosyt – nie poznałam jej zbyt dobrze jako czytelnik, podczas kiedy Carly i Leah zostały przedstawione bardzo szczegółowo. No ale to może być tylko moje odczucie.
Fabuła powieści wciągnęła mnie od samego początku. Porwanie, przeżyte traumy i próba pogodzenia się z przeszłością - było to naprawdę bardzo ciekawe. Jednak o ile początek rzeczywiście był ciekawy i obiecujący, tak im dalej w las, tym coraz słabiej było. Nie zrozumcie mnie źle, nie jest to zły thriller. Zawierał on wszystko to, co powinna zawierać powieść z tego gatunku: budowanie napięcia, wzbudzanie niepokoju i punkt kulminacyjny. No ale nie zmienia to faktu, że po jej odłożeniu nie siedziała w moich myślach, a ja bez większych problemów mogłam wykonywać inne czynności. Chyba zdecydowanie bardziej wolę, kiedy jakaś historia mocno trzyma się w mojej głowie, nawet kiedy jej nie czytam.
Co do stylu pisania nie mam zastrzeżeń. Louise Jensen rzeczywiście ma bardzo przyjemne pióro (a to również za sprawą dobrego tłumaczenia), więc lektura tej pozycji to właściwie sama radość. Bo tak, mimo tego, że Trzecia siostra nie zajęła zbyt wysokiego miejsca w moim rankingu przeczytanych thrillerów, to jednak jest to dobra książka. Idealna dla osób, które potrzebują oderwać swoje myśli od zmartwień i myślę, że sprawdzi się również dla tych, którzy dopiero chcą zacząć sięgać po ten gatunek.