„Ludzie, stojąc z boku, zawsze uważali, że doskonale wiedzą, jak powinno się postąpić. Zapominali, że stojąc z boku, nie przeżywają naszych uczuć ani rozterek. Na chłodno sytuacja zawsze wygląda inaczej, sprawa jest zupełnie inna, gdy w grę wchodzą uczucia."
Dziś jest dzień pełen zadumy. Dlatego dzisiaj kilka słów o książce, która skłania do refleksji i sprawia, że zatrzymujemy się, by docenić to, co mamy.
Piszę tę recenzję, patrząc na mojego syna. Na jego spokojny oddech, główkę, która przytula się do mojego boku i malutkie rączki szukające ciepła i bliskości. Piszę tę recenzję patrząc także na mój brzuch i rosnący w nim kolejny Cud. Ciesząc się z tych coraz mocniejszych kopniaków i odliczając dni do spotkania. Piszę tę recenzję, wspominając pierwsze USG, pierwsze bicie serca, pierwsze ruchy i pierwszy dotyk. Piszę tę recenzję czując w sercu ogromną radość, ale też obawę o to, czy podołam pojawiającym się problemom rodzicielstwa, czy zapewniam wszystko, czego moje dzieci potrzebują i wreszcie, strach o to, czy jestem dobrą matką.
Macierzyństwo nie jest łatwe. To nieustanna sinusoida emocji. Począwszy od trudnego do opisania szczęścia do bezsilności i totalnego wyczerpania. Jednak tak to właśnie wygląda w normalnym życiu. Nigdy nie będziemy idealni, zawsze coś można poprawić, ale najważniejsze to być, bo właśnie naszej obecności, miłości i wsparcia potrzebują dzieci. I o tym między innymi jest „Proszę, pokochaj mnie, mamo!"
Ta książka to przepełniona emocjami, bardzo realna i przejmująca opowieść o zagubieniu, samotności, szukaniu zrozumienia i miłości. To też pewnego rodzaju przypomnienie o tym, że każdy medal ma dwie strony. Ludziom łatwo przychodzi ocenianie innych, gdy nie widzą całego obrazu. Myślę, że każdy z nas choć raz poczuł, ile cierpienia mogą przynieść niepozorne słowa, wypowiedziane w nieodpowiednim momencie i jak trwały ślad potrafią zostawić w naszej psychice. Łatwo powiedzieć, że nastoletnia ciąża to wynik zaniedbania, ale czy na pewno? Czy nie ma w tym czegoś więcej, jakiegoś drugiego dna, głębi, z której ciężko nam się samym wydostać?
Przyznaję, że mimo tego, że znałam całościowy obraz sytuacji, zdarzało się, że czułam złość na główną bohaterkę. To chyba kwestia niezrozumienia, innych odczuć, innej sytuacji życiowej, w której się znalazlysmy, no ale te nerwy się pojawiły i ciężko było mi je zwalczyć. Starałam się jednak postawić w sytuacji Anki, której świat zwalił się na głowę, a otoczenie dokładało tylko kolejne ciezary. Miałam jednak wrażenie, że fabuła skupia się tylko i wyłącznie na Ance i jej problemach, a z chęcią zagłębiłabym się w historie pozostałych postaci, które wydają się być ciekawe i mogłyby wnieść jeszcze wiele do tej książki.
„Proszę, pokochaj mnie..." to słowa, które może wypowiedzieć małe dziecko, ale też osoba dorosła. W końcu każdy z nas potrzebuje miłości i akceptacji, szczególnie od najbliższych nam osób. Jeśli zaś chodzi o książkę, to przyznaję, że mimo niuansów, o których wspomniałam, jest warta uwagi. Wywołała we mnie skrajne emocje, ale o to właśnie chodziło. By poruszyć nasze serca i wzbudzić w nas uczucia, które zostaną z nami po przeczytaniu ostatniej strony. A tak w tym przypadku było, dlatego z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg.