,,Proszę, pokochaj mnie, mamo" to książka, którą powinno się czytać w odpowiednim momencie życia. Sama długi czas dojrzewałam do tego, by w końcu wziąć się za czytanie. Już sama okładka jest zachwycająca i zwiastuje trudne treści. Jednak mimo łez jakie wylałam czytając ją, książkę polecam całym sercem. To trudna historia, która łamie serce.
Ania Zwolenkiewicz to nastolatka, którą próbowało złamać życie już na progu dorosłości. Ania była dobrą uczennicą. Jej jedynym marzeniem było dobrze zdać maturę i pójść na wymarzone studia. Niestety los przygotował dla niej zupełnie coś innego.
Mając osiemnaście lat każda dziewczyna marzy, by mieć chłopaka. Ania także. Jaka była szczęśliwa, że taką szarą myszkę zauważył Roland, najprzystojniejszy chłopak w szkole! Dziewczyna jest szczęśliwa, aż do pamiętnej imprezy, na której oddaje mu swoje dziewictwo. Niedługo potem, jeszcze na tej samej imprezie, pada ofiarą gwałtu. W tym momencie świat Ani rozpadł się na kawałki. Jakby nie było mało dla tej młodej dziewczyny, okazuje się, że jest w ciąży. Wkrótce staje się obiektem drwin i szykanowania przez rówieśników, ale także pozostałych mieszkańców miasteczka. W pewnym momencie jej jedynym marzeniem jest aborcja, którą postrzega jako ratunek. Jak coś co cofnie czas i będzie tak jak kiedyś.
Czy Ania usunie ciążę? Kto jest ojcem dziecka? Jak poradzi sobie z traumą po gwałcie?
To była bolesna historia, których pewnie na świecie jest wiele. Książka wciągnęła mnie od pierwszych stron, potem już musiałam czytać, bo musiałam odnaleźć odpowiedzi na rodzące się w mojej głowie pytania. Tu nie ma zawrotnej akcji. Marta skupia się na emocjach bohaterów, a w szczególności Ani i jej mamy.
Ania to młodziutka dziewczyna, którą życie próbowało złamać. Najpierw śmierć ojca, sprawiła, że przeszła przyspieszony kurs dorastania, kiedy jako dziecko musiała opiekować się załamaną matką. Potem jako młoda dziewczyna pełna wiary w przyszłość i marzeń, dostała gorzką szkołę życia. Zgwałcona, pobita i potraktowana jak przedmiot musiała stawić czoło światu. Najgorsze przyszło, kiedy odkryła, że jest w ciąży. To ją dobiło. Została odrzucona, oceniona i poniżona przez wszystkich mieszkańców miasteczka i swoich rówieśników. Biedna, była tak zaszczuta, że zaczęła rozważać aborcję.
Byłam w totalnym szoku czytając jak wszyscy dookoła zrobili z tej biednej dziewczyny dziwkę, która puszcza się na lewo i prawo. Tak łatwo oceniać kogoś nie znając prawdy. Tylko że słowa mają dużą moc, potrafią głębiej ranić niż nie jedno uderzenie fizyczne.
Jesteśmy świadkami kiedy Ania walczy z własnymi demonami, uczuciami i potwornym obrzydzeniem do samej siebie. W dodatku była w ciąży, dodajmy że niechcianej. Ona tak bardzo bała się, że to będzie dziecko z gwałtu. Nie mogła z tą myślą przejść do porządku dziennego. To było dla niej za dużo. Dodatkowo całe społeczeństwo napiętnowało ją jako gorszego człowieka. Tej ogromnej ilości złych zdarzeń, słów i ludzkich spojrzeń wystarczyłoby, żeby obdzielić tym kilka osób. A i tak każda z nich przeżywałaby katusze. A co dopiero osiemnastoletnia dziewczyna, która tak naprawdę jeszcze nie przestała być dzieckiem!
Mamy tu też przedstawioną stronę matki, która cierpi razem ze swoim dzieckiem. Początkowo pani Mirka była bardzo ostra dla Ani, ale kiedy poznała prawdę, poczuła uderzenie w samo serce. W jednej chwili stanęła w obronie córki, broniąc ją nawet przed samą sobą. Zrozumiała swój błąd, odtąd pomagała Ani jak tylko mogła, często ponad swoje siły.
Sama jestem matką, mam dwie córki w wieku Ani. Dla mnie ta historia była tak realna, że odczuwałam ból zarówno matki jak i córki. Łzy lały mi się ciurkiem, tak, że momentami aż bolało w sercu. Nie wyobrażam sobie, żeby moje dziecko przeszło tak dużo złego. Jednak niestety wiem, że na świecie żyje nie jedna taka Ania. Jeżeli dowiemy się, że niedaleko nas żyje tak poszkodowana dziewczyna czy kobieta nie oceniamy, nie obrzucajmy błotem, bo nie znamy sytuacji, nie wiemy co się wydarzyło. Lepiej odejdźmy w milczeniu, by ta skrzywdzona osoba nie musiała przez nas dodatkowo cierpieć.
To nie jest współpraca.
Polecam