2024 rok żegnam z książką Laili Ibrahim "Żółty krokus". Powieść przenosi czytelnika na południe Stanów Zjednoczonych do miejsca, gdzie kontrasty społeczne i zasady obowiązujące wśród właścicieli majątków ziemskich i ich podwładnych skłaniają do refleksji...
Jeśli zastanawialiście się kiedyś, czy dziecko może pokochać swoją nianię bardziej niż rodzoną matkę, to musicie koniecznie poznać opowieść o Mattie i małej Elisabeth. Ona jest czarnoskórą niewolnicą na plantacji tytoniu Fair Oaks w Wirginii i po urodzeniu własnego synka zostaje mamką dla malutkiej Lisbeth Wainwright, do której żywi wyjątkowe uczucia. Silna więź, jaka przez dziewięć lat rozwinęła się pomiędzy zniewoloną Afrykanką i córką właścicieli majątku, zdecydowanie wykracza poza standardowe relacje. Mattie pokochała swoją podopieczną całym sercem, a i dziewczynka bardzo mocno się do niani przywiązała. Niestety nadchodzi dzień, kiedy na łące zakwitł pierwszy żółty krokus i dziewięcioletnia Elisabeth musi pogodzić się z faktem, że już nigdy nie zobaczy swojej Mattie. Jednak po upływie długich dziesięciu lat los w zaskakujący sposób ponownie zetknął ze sobą obie kobiety...
Powieść Laili Ibrahim "Żółty krokus" jest jej debiutem literackim. Historia została zainspirowana prawdziwymi opowieściami, które autorka wykorzystała tworząc postacie Mattie i Lisbeth oraz budując wokół nich interesującą fabułę. Muszę przyznać, że historia na tyle mocno mnie zaintrygowała opisem na okładce, że postanowiłam uzupełnić swoją biblioteczkę o ten właśnie tytuł. I oczywiście nie żałuję.
Moim zdaniem książki inspirowane prawdziwymi wydarzeniami mają tę wyjątkowość i zaletę, że zawsze się obronią w ogromnym natłoku stricte fikcyjnych opowieści. Ustawiam je zazwyczaj wyżej i mam dla nich szczególne względy. W powieści "Żółty krokus" autorka przenosi nas do XIX wieku, do czasów poprzedzających wybuch wojny secesyjnej, aby nakreślić ciekawy portret amerykańskiego społeczeństwa podzielonego w zasadzie na dwie warstwy - ludzi białych i czarnych, na panów i niewolników. Ten jaskrawy i wyrazisty obraz przedstawia brutalne realia i twarde reguły, które uzupełnione zostały o całą gamę wzruszeń i emocji. I choć w tej powieści problem niewolnictwa został przedstawiony w sposób dobitny i kontrastowy, to mimo wszystko pozostaje tłem dla całej opowieści. Laila Ibrahim skupiła się przede wszystkim na przywiązaniu, bezwarunkowej miłości i strzępkach dobra, które staje w opozycji do niesprawiedliwości, wykorzystywania i wszelkiego zła. Sporo miejsca autorka poświęciła też zasadom, konwenansom, aranżowanym małżeństwom i tradycji, której każda młoda panienka z bogatego domu powinna się podporządkować. W końcu to był czas, kiedy przyszłość zależała od mężczyzn, a wybór własnej drogi przez kobiety nie był ani popularny, ani mile widziany.
Powieść jest krótka, choć treściwa. Jednak jeśli o mnie chodzi to wolałabym aby autorka pokusiła się o rozbudowanie i uzupełnienie niektórych wątków. Chętnie dowiedziałabym się więcej na temat życia Mattie i jej rodziny od czasu, gdy spotkała się z mężem i synkiem. Życie Elisabeth w Ohio do momentu porodu również owiane jest tajemnicą, a szkoda. Rozwinięcie tych wątków pozwoliłoby na uniknięcie przeskoków w treści.
Podczas lektury nieustannie towarzyszyła mi w pamięci dwutomowa opowieść Kathleen Grissom "Dom służących" i "Blask wolności", z którymi podświadomie porównywałam "Żółty krokus". Przy tej przepięknej, rozbudowanej sadze rodzinnej książka Laili Ibrahim wypada blado, jest trochę niedopracowana, choć to historia ze sporym potencjałem, który można byłoby lepiej wykorzystać. Należy jednak pamiętać, że "Żółty krokus" to debiut literacki autorki, moim zdaniem całkiem udany, ciekawy i miły w odbiorze. Spędziłam z tą książką naprawdę przyjemny wieczór, a przeczytana historia na pewno zostanie w mojej pamięci na długo.