"Niebo nad Kilimandżaro" to druga część cyklu afrykańskiego niemieckiej pisarki Anne Jacobs. Po niemal rocznej przerwie nie mogłam się już doczekać następnego spotkania z Charlotte Harmsen, która próbuje odnaleźć się w Afryce. Napotyka tam wiele przeciwności i musi stawić czoła przeróżnym problemom. Trudno jej pozbyć się Christiana, który niczym cień stara się trzymać blisko żony. Lotte chce spełnić swoje marzenie i jako pierwsza biała kobieta wybiera się z karawaną z Dar es Salaam w Tanzanii, do małej wioski w górach Usambara u podnóży Kilimandżaro. Szczyt kusi Charlotte swoją tajemniczością i majestatem. Wyprawa w głąb lądu, przez pustynię, wymaga od niej ogromnej siły woli i determinacji. Wie, że nie będzie łatwo, ale czy uda jej się pokonać własne lęki i słabości?
Charlotte to kobieta odważna, postępowa i niezależna. Jej zachowanie nie przystaje do czasów, w jakich przyszło jej żyć, a mimo to dzielnie radzi sobie z ogromem piętrzących się problemów. Kobieta na szczęście spotyka na swej drodze osoby gotowe przyjść jej z pomocą w najtrudniejszej nawet sytuacji. Życie mocno ją doświadcza, nie może zbyt długo cieszyć się szczęściem i stabilizacją, a mimo to decyduje się pozostać w Afryce.
Jak miło było wrócić na Czarny Ląd i ponownie rozkoszować się tamtymi egzotycznymi obrazami, poczuć klimat pustyni i małych wiosek. Autorka świetnie opisuje afrykańską ziemię i zwyczaje tam panujące. Maluje słowem krajobraz wokół góry Kilimandżaro. Możemy poznać bliżej niektóre plemiona, obserwować ich rytuały, wierzenia i praktyki. Dzika Afryka pełna niebezpieczeństw jest na swój sposób ekscytująca, ma w sobie atrakcyjność i magię, które przyciągają i urzekają.
"Niebo nad Kilimandżaro" to piękna opowieść o miłości, uporze, konsekwencji i realizacji swoich marzeń. Anne Jacobs maluje słowem plastyczne, żywe obrazy, inspiruje do refleksji i zachęca do własnych podróży. Złożone relacje międzyludzkie i konfrontacja człowieka z dziką przyrodą w moim przekonaniu stanowią o wyjątkowości tej powieści, a właściwie całego cyklu afrykańskiego. Historia Charlotte Harmsen porusza czytelnika do głębi i daje nadzieję na lepsze jutro. Akcja rozwija się powoli, ale autorka świetnie potrafi stopniować napięcie by zainteresować czytelnika aż do ostatniej strony. Mamy zwroty akcji, zaskakujące sytuacje i całe mnóstwo emocji.
Zwróciłam uwagę na wątek pojawienia się na świecie małego Samuela - synka Klary. Szczerze mówiąc sytuacja wydała mi się mało wiarygodna. Trudno mi uwierzyć, że noworodek po bardzo długim i ciężkim porodzie, zasinialy i nie zdradzający oznak życia, po kilku minutach nagle łapie oddech, płacze, wraca do żywych i dalej rozwija się zdrowo, bez komplikacji. Cud?... Zbawcze dłonie doktora?... Wielka wola życia?... Nie sądzę. Jest to tym bardziej niewiarygodne, że jesteśmy w Afryce, mamy koniec XIX wieku i medycynę na poziomie mocno średnim. Moment ten bardzo mocno utkwił mi w pamięci, coś mi tu mocno zgrzytało i pomyślałam, że Anne Jacobs po prostu sobie ze mnie żartuje.
"Sen o Kilimandżaro", czyli pierwszy tom cyklu afrykańskiego nadal mam w pamięci, a to oznacza, że powieści o Charlotte Harmsen są na swój sposób wyjątkowe. Jeśli sięgnięcie od razu po drugą część, to z pewnością bardzo szybko odnajdziecie się w opisywanej historii, o co autorka naprawdę zadbała. Ja natomiast tym razem skusiłam się na audiobook w interpretacji Lidii Pronobis. I choć lektorka stanęła na wysokości zadania, to nie jestem przekonana, czy była to z mojej strony dobra decyzja. Jednak samodzielna lektura bardziej oddziałuje na moją wyobraźnię szczególnie wówczas, gdy mogę znaleźć się w jakimś egzotycznym zakątku świata. Też tak macie?