Piękna. Taka właśnie jest dla mnie ta historia. Tak, dziś zaczynam od takiego stwierdzenia. Nie ma co bawić się w kotka i myszkę. Co ma się stać i tak się stanie, więc zaczęłam wprost.
Z piórem Mai spotkałam się przy książce, którą dane było mi patronować, czyli "Będę milczeć". Nie wiem czy pamiętacie moją opinię, ale już wtedy zostałam zwerbowana na literacką stronę Autorki, tam też postanawiam nadal zostać.
"Przekonanie" to historia Kelly i Ryana. Dwóch osób, które znały się w czasach szkolnych, jednak ich losy pobiegły w różnych kierunkach. Każde z nich ułożyło sobie życie, ale ich drogi łączą się ponownie. Ona nieszczęśliwa ze swoim mężem, on natomiast po rozstaniu. Czy przykre chwile będą w stanie ich połączyć? Podobno stara miłość nie rdzewieje. Tylko co w przypadku, kiedy na bohaterkę, jak lawina, zaczną spadać same nieszczęścia (chyba śmiało mogę nawet napisać "okrucieństwa")? Czy Kelly zamknie się w sobie i odtrąci to, co przynosi jej najwięcej szczęścia? Może to szczęście zostanie jej odebrane siłą? Te pytania na pewno nasuną się wielu czytelnikom.
Przyznam się bez bicia, że sam początek książki bardzo mnie denerwował. W zasadzie denerwowała mnie relacja Kelly i Jima (jej męża), ich zachowanie. Doskonale rozumiem, że ich małżeństwo było już na wykończeniu, jednak to, jak siebie traktowali trochę mnie bolało. Na szczęście kobieta zmieniła się, gdy pojawił się Ryan. Właśnie ta jej wersja bardziej przypadła mi do gustu. Chociaż momentami i tak odczuwałam, że za bardzo narzucała się mężczyźnie. Z drugiej strony - gdyby nie jej upór, pewnie ich losy nie potoczyłyby się tak, jak to miało miejsce. Przynajmniej coś by się nie zaczęło, bo czy faktycznie im się uda? Musicie dowiedzieć się tego sami. Powiem Wam tylko, że przeszłość da o sobie znać bardzo szybko...
No właśnie, a jakie emocje towarzyszyły mi podczas lektury? Wszystkie te, które towarzyszyły jej bohaterom. A to chyba najpiękniejsze, co może dać książka. Śmiałam się, płakałam, czułam napięcie między postaciami. Przeżywałam ich wzloty i bolesne upadki. Istna mieszanka emocji, a wiecie, że tak lubię.
Przechodząc do relacji międzyludzkich. Maja stworzyła cudownych bohaterów, których zdecydowanie chciałabym mieć w swoim życiu. Paczka przyjaciół, która skoczyłaby za sobą w ogień. Ludzi, którzy potrafią porozumieć się bez słów. Ludzi, którzy pragną swojego wzajemnego szczęścia bardziej niż swojego własnego. Doskonale wykreowane osoby. Takich przyjaciół zawsze warto pilnować!
Historia mnie kupiła. Jest tak bardzo życiowa, że nie sposób o niej zapomnieć. Czyta się ją na jednym wdechu (no dobra, trzeba ich wziąć trochę więcej!). Autorka ponownie zadziałała na moje serce i głowę. Słowa, które pojawiają się pod tytułem, czyli "nie pozwól, aby miłość przeszła obok" są idealnym odzwierciedleniem treści, z którą się spotkałam. No i właśnie - morał - walczmy o swoje szczęście, nie poddawajmy się, nawet jeśli życie rzuca nam pod nogi kłody. Przeszłości nie cofniemy, ale niech nie pozwala nam to zamykać się na przyszłość. Żyjmy dla siebie, ale bądźmy też dla innych.