"W końcu wszystko samo się wyjaśni. Jesteśmy tylko marionetkami. Rządzi nami nasza karma, a poprzednie istnienia mają wpływ na obecne życie."
To właśnie karma, moim zdaniem, jest główną bohaterką tej powieści. Determinuje ona wszystko, co się zdarza kobietom z tego rodu. Niezależnie czy opuścisz swój dom dobrowolnie, czy sprzedana przez matkę, czy uciekniesz z ukochanym, karma dopadnie cię zawsze i wszędzie.
Opowieść jest bardzo smutna, a raczej bardzo ''beznadziejna'', w tym sensie, iż nie zostawia nadziei na polepszenie losu. Mimo że czasem pada w tekście zdanie - pocieszenie, zdanie o zmianach, w domyśle na lepsze, jednak zaraz pada inne zdanie, np. ''Była jak pojedyncza przezroczysta kropla oleju, która przypadkiem znalazła się na ogromnej powierzchni wody''. Pojedyncza kropla oleju, coś, nawet nie ktoś, od kogo nic nie zależy, kto na nic nie ma wpływu. Ktoś nad kim wciąż wisi karma, czy jak kto woli przeznaczenie i jak Miecz Damoklesa zawieszony na końskim włosie, tylko czeka, by spaść.
Historia zaczyna się w pewną ciemną i bardzo mroźną noc styczniową, roku 1969 . Miho właśnie wysiadła z pociągu i zmierza w stronę domu swojej matki, Asako . Ciągnie za sobą sześcioletnią córeczkę Yuki, która jest już bardzo zmęczona, śpiąca, a przede wszystkim głodna i marudna. Miho, mimo że ma dopiero 30 lat wygląda na dużo starszą. W końcu dochodzą do domu Asako , Miho zostawia wnuczkę babci, obiecując, iż wróci po nią za kilka miesięcy, zanim przekwitną tytułowe wiśnie. Mimo że matka prosi ją, by sama też weszła, choć na chwilę, ogrzała się, zjadła coś, córka twierdzi, że do ''tego'' domu nigdy nie wejdzie.
Co takiego wydarzyło się dawno temu w tym domu, że aż trzeba było uciekać i nie kontaktować się z własną matką, aż do teraz ? Jakiej krzywdy doznała Miho i od kogo w tym domu, od matki ? Ciekawość czytelnika rośnie z każdą przewracaną kartką, z każdym przeczytanym słowem. A tajemnica nie wyjaśnia się zbyt szybko. O nie, najpierw dowiemy się wiele o przodkach Miho, o jej rodzinie, kilka pokoleń wstecz. Opowieść jest naprawdę zajmująca i wciągająca, sięgniemy w przeszłość aż do roku 1880. Przyjrzymy się jakim krajem wtedy była Japonia, czy bardzo różniła się od tej dzisiejszej, czy nawet od tej z lat 70 - tych ubiegłego wieku.
Zawsze jak przyjdzie mi ochota na literaturę, z nazwijmy to '' innego kręgu kulturowego '', cieszę się na nią i jednocześnie się jej boję. Z jednej strony, każda egzotyka ma w sobie pierwiastek tajemnicy, inności, dziwności, czegoś, czego u nas się nie spotyka. Lubię to, lubię ''podglądać '' ludzkie relacje, zachowania, interakcje. Bardzo mnie to ciekawi.
Z drugiej jednak strony zawsze wtedy doznaję niezdrowej irytacji. Nie rozumiem zbiorowej odpowiedzialności, lub tej sięgającej wstecz ileś tam pokoleń, nie pojmuję, że można zabić własnego syna, tylko dlatego, że nie chce robić tego co mu kazaliśmy i przyniósł ''wstyd'' rodzinie. Że nie wspomnę o córkach, te są zupełnie bez znaczenia. Nie pojmuję tego, jak dla mnie źle pojętego honoru, który tak bardzo cechuje państwa azjatyckie i który ''zezwala'' na naprawdę straszne czyny.
Takie książki bardzo długo we mnie '' mieszkają '', pracują, wałkują się. Czasem nie pozwalają spać, a na pewno nie pozwalają za szybko wziąć do czytania kolejnej książki. To dobra książka i chyba jednak nawet nie taka beznadziejna, wszak mała dziewczynka spełniła swoje marzenie, marzenie zupełnie nie realne, a jednak.
Czyż więc trzeba zawierzyć pewnej starej Japonce, która mówi " Wszystko może się zmienić - powiedziała pani Yoshida z pogodą ducha pijaczki i mądrością starej kobiety. Nikt nie wie co stanie się jutro [...] Jutro może zdarzyć się dosłownie wszystko". Polecam, tym którzy lubią wielopokoleniowe historie, oraz też tym których ciekawią tamte egzotyczne strony i zwyczaje.