Samobójstwo czy morderstwo? Dla Vanessy i Justine Sands miały to być zwyczajne wakacje w miasteczku Winter Harbor, w towarzystwie braci Carmichaelów.
Jednak kiedy Justine wybiera się nad urwisko, by skakać do wody, a nazajutrz fale wyrzucają jej ciało na brzeg, Vanessa nie ma wątpliwości, że to coś więcej niż wypadek.
Całe nadbrzeżne miasteczko wpada w popłoch, kiedy następuje seria ponurych zdarzeń – fale wyrzucają na brzeg ciała mężczyzn z twarzami zastygłymi w uśmiechu… Vanessa i Simon próbują ustalić, czy te wypadki mają cokolwiek wspólnego z Justine i Calebem. Ale to, co odkryje Vanessa, może oznaczać koniec jej wakacyjnej miłości, a może nawet dotychczasowego życia…
„Woda potrafi zmieniać kierunek, nabierać rozpędu i bez ostrzeżenia porywać cię za horyzont.”
Autorka serii pt. "Syrena" to ceniona pisarka, które specjalizuje się w tworzeniu historii młodzieżowych. Pierwszą książkę napisała już jako nastolatka! Dziś ma na koncie kilka powieści w tym "Syrenę", określoną przez wydawcę jako powieść romantyczną z kryminalnym wątkiem. Ja przychylałabym się bardziej do paranormal romance, ewentualnie lekkiej fantastyki młodzieżowej. Udało się stworzyć autorce bowiem świetny wątek fantastyczny, a romans raczej znalazł się w tle. Nie wiem, jak to się ma w kolejnych tomach, ale chętnie się dowiem! Sama nie mogłam sobie odpuścić lektury "Syreny" ze względu na tytuł, który zaciekawił moją mitologiczną duszę i wewnętrzną, skrytą fankę Małej Syrenki.
„Pomógł mi myśleć o mroku - nie jak o czymś, czego trzeba się bać, ale jak o czymś, co sprawia, że jasność nabiera intensywności.”
Serce oceanu. Lato Vanessy zapowiadało się tak cudownie... Jednak jej ukochana siostra ginie, a jej chłopak, który był z nią nad klifem zapada się pod ziemię. Dziewczyna postanawia mimo to zostać sama w Winter Harbor, aby rozwikłać tajemnicę śmierci Justine.
Przyznam, że polubiłam postać Vanessy od samego początku, ponieważ w wielu rzeczach przypominała mi.... mnie samą. Od razu wczułam się w jej sytuację i przeżywałam każdą emocję na równi z bohaterką. Narracja oczywiście poprowadzona jest w pierwszej osobie, co dla mnie było wielką korzyścią! Widać zręczność w pisaniu Trici Rayburn, która zauroczyła mnie swoim lekkim piórem oraz interesującym językiem. Dodajmy do tego niezwykła okładkę i ozdobne zwieńczenie każdej strony, a wychodzi nam naprawdę intrygująca powieść dla młodzieży!
Łuski jeżą się na ogonie! Nie oszukujmy się, tytuł subtelny jest, niczym czołg, więc każdy wie, że książka opowiada po części o syrenach i ich poczynaniach. Jednak odgadnąć wszystkie szczegóły nie jest łatwo! Udało się Trici Rayburn mimo wszystko stworzyć sekrety i niedomówienia, które otulały prawdę i nie dało się tak z marszu odkryć sedna historii.
Piękne syreny? Autorka tworząc własne syreny bazowała na najsłynniejszych podaniach dotyczących tych mitycznych stworzeń, jednak nawet nie otarła się o moją ukochaną mitologię. Zastanawia mnie, czemu syreny uważane są za zjawiskowe istoty, kiedy były tak "naprawdę" dość wstrętnymi pół-ptakami-pół-rybami. Chyba nigdy nie dojdę odpowiedzi. Ale z drugiej strony, kto chciałby czytać o wrednych ptakorybach?
"Wiem, że wiele przeszłaś i nie chciałbym Cię wyprowadzać z równowagi(...), ale wydaje mi się, że twoja mam się uśmiecha." (strona 352)
W kilku płytkich oddechach.... Powieść "Syrena" posiada przede wszystkim mocny, mroczny klimat, który to jest cechą charakterystyczną powieści, bowiem niczym burza gradowa zawisł nad bohaterką, która wiele rewelacji (często nie z tej wody) musi przyjąć na swoje barki. Książka wciągnęła mnie, zaintrygowała i bezsprzecznie zachęciła do zapoznania się z kolejnym tomem! Choć "Syrena" na pewno jest bardzo dobrą książką, to właśnie romans kulał mi w tej historii najbardziej. Jednak zakończenie... Jednym słowem, a właściwie dwoma: warto przeczytać!
Ogólna ocena: mocne 8/10.