Ćwiek Jakub zabił mi Ćwieka. Bo Autora lubię i szanuję, jego książki są dobre, ba! Nawet bardzo dobre, te fantastyczne, te nieprawdopodobne, te po prostu „Ćwiekowe”. Fantastykę tego pana można braż w ciemno. Aż tu nagle takie coś, Jakub Ćwiek ulega „modzie” polskiej, - że już każdy w Tym Kraju chce pisać kryminały!
Szkopuł w tym, że nie każdy powinien.
„Szwindel” to książka reklamowana jako Vabanqowa książka, oszustach sprytnie wykorzystujących ludzkie słabości, różne socjotechniki i iście teatralne sztuczki do osiągania swoich niecnych celów. Reklamowana jako rasowy kryminał, z piękną okładką, która co prawda sugeruje nieco inny model oszustwa (phishing, tak popularny w internecie) choć sama powieść traktuje o nieco innym, dość już staroświeckim sposobie oszustwa. Piszę o tym, że jako kryminał jest reklamowana – bo ja nie do końca mam poczucie, że kryminał przeczytałem. Owszem, jest akcja, są bohaterowie, jest jakaś intryga. Dla mnie to po prostu sensacyjna książka Ćwieka, która choć definicję kryminału może i wypełnia, ale ja nie mam takiego odczucia – lektury dobrego kryminały.
FABUL: Historia zaczyna się obiecująco, dobry intrygujący początek, dobry, że tak to nie książkowo nazwę „scenariusz”. Robi się ciekawie, ale znów – od pierwszych stron wrażenie jakbym czytał „Chłopców”. Kryminał jest, ale taki bardziej komediowy. Nie podoba mi się to jak została sklejona fabuła. Mamy dużo rzeczy które autor, zdawać by się mogło, bardzo chciał upchać w powieści i poupychał niczym ciuchy na wycieczkę w za małej walizce. Jakieś rękawy i nogawki wystają, nie wszystko się układa – tam jest po prostu za dużo wszystkiego. Za dużo bohaterów, za dużo scenek raczej ze sobą luźno powiązanych, i te rozdziały wyprzedzające akcję – po co to? Ja oglądam film czy czytam książkę? Główny bohater (właściwie to kto jest główny ciężko się połapać, Autor nie wystawia jednej czy drugiej postaci na front) ze swoim finałem wyskoczył jak filip z konopii, jak u Bondy (ale o podobieństwach do innych pisarzy za chwilę) bad guyem powieści został zgoła całkowicie ktoś inny niż moglibyśmy podejrzewać i to w nieprzewidywalny sposób. I nic nie wskazywało na to czego moglibyśmy się domyślać. „Czytacze” kryminałów lubią się domyślać. Nawet błędnie, ale jednak. Tutaj autor nie pozostawił nic wyobraźni czytelnika. Poza tym tytułowy „Szwindel” nie występuje przez 80% książki. Mamy perypetie bohaterów (opisane iście Chmielarzowo, miałem momentami wrażenie, że czytam właśnie Wojciecha), ich życie itp., jakieś wzmianki o przygotowaniach, jakiś drobny numer na 2 tys. zł (którego w realnym świecie tak się nie przeprowadza) i w sumie tyle. 306 stron i Szwindel bez szwindla. Choć trzeba przyznać po 300 stronie akcja lekko przyspiesza, co zmusza Czytelnika do dalszej lektury. Nie zmienia to jednak faktu, że Ćwiek dalej nie konstruuje kryminalnego klimatu, kryminał jest – ale taki Oceans Eleven z zabawnymi wypowiedziami aktorów, zadziornym uśmiechem oszusta i kibicowaniem mu przez widzów. Już ktoś pisał tutaj na LC opinię (nie pamiętam nicka), że to taki bardziej „heist-story” niż kryminał per se. Dlaczego kryminał Ćwieka jest tak naprawdę sensacyjną komedią, lub kryminałem komediowym (wymyślam, ale to są odczucia jak najbardziej subiektywne)? Wszystkiemu winien jest
JĘZYK. Jakub Ćwiek nie potrafi pozbyć się maniery komedianta nabytej przez lata pisania zabawnej, choć dodam jeszcze raz, bardzo dobrej fantastyki. Maniera narracyjna przypomina to co możemy zastać we wspomnianych przeze mnie wcześniej seriach, jak „Chłopcy” czy „Kłamca”. Za dużo myśli bohaterów jest nam tłumaczone, za dużo wprost wypowiedzianej „jaźni”. To jest drażniące już w pierwszych momentach lektury. Takie prowadzenie czytelnika za rączkę jest dobre do satyrycznych wstawek, gdzie uwaga czytelnika jest skupiona na gagach, satyrze, więc autor identyfikuje myśli i intencje bohaterów za nas. Czuć tę niecierpliwość Autora do powolnego budowania akcji już w pierwszych stronach książki. Jakby chciał krzyknąć „bangarang!”. W moim przekonaniu w powieści kryminalnej autor osobowo nie istnieje. Nie dywaguje z czytelnikiem o rzeczywistości, nawet mimochodem poprzez psychikę bohatera, np. „a wiadomo,że” itp. Nikt tak nie myśli sam ze sobą.
MERIT wstawka:
1. Żaden oszust, który używa choć kawałka mózgu nie przyjmuje oszukańczych płatności na rachunek założony na swoje dane. No chyba, że jest idiotą.
2. Podoba mi się opis „gabinetu” policyjnego. W punkt.
3. Interesujące nazwy oszustw. Do sprawdzenia 😊
INSPIRACJE:
Tutaj krótka wzmianka o tym, skąd mam wrażenie, że Ćwiek bardzo dogłębnie czyta krytykowanego przez siebie Mroza oraz innych jak Wojciech Chmielarz, Czy Zygmunt Miłoszewski. W żadnym wypadku nie zarzucam plagiatów, broń mnie ręka Złego, po prostu dostrzegam (być może nad wyraz?) pewnie podobieństwa lub, dość powiedzieć, inspiracje.
Mimo nieukrywanej niby życzliwej „szyderki” z Mroza – Jakub Ćwiek używa sformułowań w kontekstach nieodparcie przynoszących na myśl te mrozowe, jak np. „owoce z zatrutego drzewa” czy też niefortunnie wkleja prawdziwe przypadki nadużyć policji w powieść, jak wyżej wymieniony.
Dwa. Ług i zasypanie ludzi żywcem/trupów kretem. Kłania się Szacki w „Gniewie”. Trzy, to już wcześniej przeze mnie wspominane prowadzenie opowieści o ludzkim kieracie, życie prywatne bohaterów opisane bardzo ciekawie, atrakcyjnie, interesująco. Jak u Chmielarza. Ale może się już czepiam na siłę? Możliwe. Tak czy inaczej, doceniam wykorzystanie zdobyczy umysłu z różnych źródeł czytelniczych.
Tą luźną sklejkę uwag zakończę tym, że Jakub Ćwiek to bardzo dobry pisarz, ale pisarz fantastyki. Próby przenoszenia się na inne gatunki nie są u różnych autorów różnych gatunków niczym niespotykanym. Ale czasami po prostu nie powinny mieć miejsca. Ćwiek sam siebie w jednym z artykułów (prawdopodobnie artykuł na jego blogu, ale nie pamiętam) określił jako błazna, autora błazna, który jak podejrzewam ma taką misję wśród czytelników. Moim zdaniem, może i Autor Błazen, ale w koronie! Niech pisze dalej fantastykę, jest w niej niesamowicie dobry. Ale kryminały? Za kilka lat książki poczytnych, dobrych polskich autorów będą dalej książkami dobrych polskich poczytnych autorów. Kryminał Ćwieka choć tragedią nie trąci i czyta się dobrze, nie wyrywa z butów.
I choć lepszy od mrozowych, niestety, na jednej półce stoi.
22.07.2019 r.