Po obejrzeniu znakomitego, drugiego sezonu serialu „Kulawe konie”, przyszedł czas na spotkanie z literackim pierwowzorem tej filmowej adaptacji - najnowszą, piątą już częścią powieściowego cyklu Mick Herrona „Slough House”, która nosi intrygujący tytuł „Londyńskie zasady”. Oczywiście powieści wyprzedzają serialową chronologię, ale z tym większą przyjemnością sięgamy po to, co stanowi dla nas piekielnie interesującą zagadkę względem dalszych losów niepotrzebnych szpiegów. Zapraszam do poznania recenzji tego tytułu.
Londyn w dobie Brexitu to trudny czas, o czym przychodzi się przekonać nowemu szefowi siedziby wywiadu przez Regent's Park - Claude'owi Whelanowi. Oto musi on zmagać się z kolejnymi nieprzychylnymi atakami polityków i prasy, wzmocnić ochronę premierę, jak i też przeciwdziałać serii zagadkowych, pozornie nie powiązanych ze sobą ataków terrorystycznych...
Londyn w dobie Brexitu, to również trudny czas dla szpiegów ze Slough House, którzy wciąż zmagają się z traumą po śmierci kolegi, walczą z uzależnieniami, starają się znaleźć dla siebie nowe zajęcie. Te się wkrótce pojawi, będąc związanym ze wspominaną falą zamachów, jak i również największym politycznym eurosceptykiem w Anglii - Dennisem Gimmbalem. Bardzo szybko bowiem okaże się, że „Kulawe konie” będą musiały zadbać o to, by ten nie został ofiarą kolejnego zamachu...
I mamy oto kolejną znakomitą, niezwykle barwną i zarazem jakże inteligentnie poprowadzoną odsłonę tej szpiegowskiej opowieści, w której to nasi ulubieni bohaterowie będą musieli zmierzyć się tyleż z terrorystycznym zagrożeniem z bardzo zaskakującej strony..., jak i również brudem wewnętrznej, angielskiej polityki, która nie oszczędza absolutnie nikogo. Co więcej, tym razem Mick Herron umiejscawia swoją historię na tle prawdziwych zdarzeń związanych z Brexitem, co już samo w sobie czyni tę książkę jeszcze bardziej interesującą.
Tradycyjnie już autor serwuje nam tu wielowątkową relację o losach szpiegów ze Slough House, która przeplata się ze scenami z udziałem szefów MI5, jak i też najważniejszych polityków w kraju. I z jednej strony mamy tu kryminalno-szpiegowską intrygę z przygodą i akcją w roli głównej, w której to prym wiodą Lamb, Catherine, River, Ho i spółka... i która to z każdą stroną nabiera tempa i rozmachu..., zaś z drugiej nie mniej ciekawy wątek z udziałem Claudea Whelana, Dennissa Gimmbala i jego żony oraz Lady Di Taverner, której wszakże nie mogło tu zabraknąć. I tak - dzieje się mocno, intensywnie i spektakularnie do ostatniej strony.
Kolejny też raz zachwyca nas tutaj to jakże lekkie, swobodne i naturalne połączenie tego, co dramatyczne i smutne z tym, co stricte komediowe. Otóż po jednej stronie mamy terrorystyczne zamachy z niewinnymi ofiarami, śmierć i żałobę, uzależnienia agentów oraz gorzki portret współczesnych, brytyjskich elit... Po drugiej stronie jest jednak cięty i nierzadko czarny humor Jacksona Lamba, który jedną uwagą i jednym nieokrzesanym zachowaniem sprawia, że wszystko to nabiera lżejszej, cieplejszej, bardziej rozrywkowej wymowy. I to też chyba decyduje o wielkości tego powieściowego cyklu.
Bohaterzy i miejsce akcji - to realizm i sama prawda. Po prostu wierzymy w zblazowany styl bycia Lamba, jego chamską naturę i zarazem perfekcjonizm w byciu dobrym szpiegiem i wbrew pozorom całkiem dobrym szefem, który ze wszystkich sił dba o swych ludzi. Te uwagi dotyczą również pozostałych bohaterów, na czele ze zmagającą się z uzależnieniem od alkoholu Catherine, czy też myślącego tylko o sobie i zarazem jakże bardzo zadufanego w sobie Roddy'ego Ho.
Te same słowa odnoszą się do obrazu Anglii i Londynu w przededniu, a właściwie już w trakcie procesie Brexitu, który pogrąża cały kraj w narastającym chaosie i który to odbija się również na funkcjonowaniu służb i bezpieczeństwie Brytyjczyków. I tu trzeba dodać, że w tej powieści Mick Herron uderza chyba jak dotąd w największym stopniu w bezmyślność angielskich polityków, media i służby wywiadu, co wobec realnej sytuacji Wielkiej Brytanii w 2023 roku, wydaje się czymś ze wszech miar uzasadnionym...
Znajdą tu dla siebie wiele literackiego dobra zarówno miłośnicy mocnej sensacji w szpiegowskim anturażu, jak i też sympatycy dobrej, inteligentnej, osadzonej w naszej współczesności, bardzo angielskiej komedii. Niezależnie jednak od preferencji czytelnika, zawsze będzie cieszył się on za sprawą tej książki porywającą, intrygującą i trzymającą w napięciu do ostatniej strony, lekturą. Nie da się również nie zauważyć, że z każdą kolejną powieścią Mick Herron jest coraz lepszym pisarzem.
„Londyńskie zasady” to bez wątpienia dzieło znakomite, wielkie i utrzymujące sobą jakże wysoki poziom poprzednich odsłon tej serii. To szpiegowska intryga, obyczajowe perypetie barwnych postaci oraz czarny i ze wszech miar ironiczny humor, któremu nie można się oprzeć. Dlatego też jeśli macie ochotę na udaną rozrywkę i bardzo przyjemnie spędzony czas z książką w ręku, to bez najmniejszego wahania sięgajcie po ten tytuł. Polecam.