„Oblicze zła” to moje drugie spotkanie z twórczością Mariusza Leszczyńskiego. Do dziś pamiętam jak książka „Bez litości i przebaczenia” wywarła na mnie piorunujące wrażenie. Dlatego też sięgając po kolejną książkę autora, czułam, że to będzie coś dobrego! I chociaż z początku przeraziła mnie ilość stron, tak po przeczytaniu stwierdzam, że w ogóle tego nie odczułam.
To miała być zwykła biznesowa kolacja, podpisywanie papierów, ewentualnie później drink…dwa.. a skończyło się wędrówką do domu klienta. Pani mecenas Anna Klimczak spotykając się z Tomaszem Sadowskim, nie spodziewała się jak to spotkanie się dla niej skończy…a może w sumie to dopiero początek wszystkich wydarzeń, które rozegrają się w jej życiu? Mężczyzna okazuje się niezrównoważony i pani Anna opuszcza jego przybytek, który kilka chwil później zostaje wysadzony w powietrze. Dzień później okazuje się, że siostra pani mecenas zostaje brutalnie zamordowana przez jej wczorajszą „randkę”…. I choć wszystko wskazuje na winę Tomasza Sadowskiego, ten postanawia nie przyznawać się do popełnienia zbrodni, a na swojego obrońcę wyznacza właśnie panią prawnik, która dzień wcześniej stała się jego oficjalnym przedstawicielem. O co w tym wszystkim chodzi? I co kierowało mordercą?
„Oblicze zła” to świetnie skonstruowany kryminał, w którym nic nie jest oczywiste! Nie raz zdarzało mi się niedowierzać w to co właśnie czytam, a to za sprawą tak dobrze poprowadzonej intrygi. Już pierwsze strony mocno mnie zszokowały. Nie spodziewałam się, że autor już od samego początku zbombarduje mnie makabrycznym opisem morderstwa. A im dalej tym było coraz ciekawiej! Cała historia trzyma w napięciu. Choć starałam się własnymi siłami, wydedukować co, gdzie, z kim i dlaczego – tak za każdym razem moje przypuszczenia okazywały się błędne.
Bardzo podobał mi się zabieg przedstawienia mordercy już na samym początku, bo pomimo tego, że zaczynamy historię od końca, z każdą kolejną stroną dowiadujemy się nowych faktów, które nieraz wstrząsają, a nieraz nawet bulwersują. Wszystkie kłamstwa, przekręty, tajemnice – zaczną wypływać na światło dziennie, przez co w pewnym momencie nie wiadomo kto jest dobry, a kto zły! Nie wspominając już o motywach postępowania samego mordercy, które powolutku poznajemy wraz z rozwojem wydarzeń w książce. Co do zakończenia… było dla mnie ogromnym zaskoczeniem i w życiu nie spodziewałabym się, że ta historia obierze taki obrót! Ostatnie 100 stron tak wciąga, że od czytania nie idzie się oderwać nawet na moment!
Bardzo podoba mi się również styl pisania autora. Nie jest on w żaden sposób „suchy” – przez co nie czuje się przytłoczenia wydarzeniami, czy znudzenia. Wręcz przeciwnie, mamy tutaj sporo emocji, przez które tę książkę po prostu chce się czytać, a wszystkie wydarzenia tak oddziałują na wyobraźnie, że momentami ma się wrażenie, jakby było się ich naocznym świadkiem! Gratuluje autorowi napisania tak dobrego kryminału! Z niecierpliwością wyczekuje kolejnych książek :) a! i dziękuje za egzemplarz i dedykacje.