Motyw różnicy wieku, to coś co polubiłam dopiero od niedawna. I to za sprawą Lucii Franco i jej serii "Na krawędzi". O matko, ta seria jest tak fenomenalna, że sięgając po "Miłosne równanie", wiedziałam napewno, że ta historia jej w żaden sposób nie dorówna. Pomimo to, miałam jednak nadzieje, że autorka w tej książce czymś mnie zaskoczy i jednocześnie zaciekawi. Początek zapowiadał się nawet ok, ale im dalej w las tym bardziej miałam ochotę płakać i odłożyć tę książkę, nie kończąc tej historii. Mówię to z przykrością, ale gdyby to była moja pierwsza książka z różnicą wieku, to z pewnością po inną z tym motywem bym już chyba nie sięgnęła....Wymęczyłam się przeokropnie i dokończyłam te historię, tylko ze względu na współpracę z wydawnictwem. Gdyby to była moja prywatna książka, to już by wylądowała na półce, albo nawet bym ją komuś oddała, ubolewając, że wydałam na nią pieniądze. Nie chce tu w żaden sposób nikogo obrażać, to będzie tylko i wyłącznie moja opinia i moje odczucia, których za dużo się we mnie skumulowało podczas czytania. Szkoda tylko, że więcej negatywnych niż pozytywnych... zdaje sobie sprawę z tego, że mogę zostać zjedzona przez innych fanatyków tej historii, ale choćbym chciała napisać o niej neutralnie, to moja pokiereszowana dusza na to nie pozwoli. I wiem, że nie powinnam porównywać jednych książek do drugich, ale jak się przepadnie w jednej, to w drugiej błędy i sposób prowadzenia historii, razi w oczy niemiłosiernie...
Zakazane relacje to coś co z pewnością powinno intrygować - nauczyciel i uczennica to w normalnym świecie coś niedopuszczalnego, a jak każdy z nas wie, zakazany owoc smakuje najlepiej. Liczyłam tu na coś rzeczywiście wyrywającego z butów, a dostałam miałką relację, w której nie poczułam ani grama emocji, nie wspominając o scenach łóżkowych, które były tak totalnie bezpłciowe, że aż momentami chciało mi się śmiać. Relacja między nauczycielem a jego uczennicą zaczęła się tak nagle, że po prostu ciężko nie było przewrócić tu oczami. Rozumiem sytuację, gdzie pojawia się pożądanie i jedno ma ochotę na drugiego, ale tu?? Ja nawet nie wiem do końca jak to wszystko tu opisać, bo na samo przypomnienie sobie tej historii boli mnie głowa. Pan nauczyciel w ogóle zachowywał się jak napalony osiemnastolatek, który naraz oszalał na punkcie swojej rówieśniczki - co więcej pokuszę się o stwierdzenie, że główna bohaterka momentami zachowywała się bardziej dojrzale niż on! Jedną z sytuacji, która rozbroiła mój mózg, to moment, gdy dorosły facet "rozdziewicza" nastolatkę. Rach, ciach i po sprawie, było super...ojej nie założyliśmy zabezpieczenia, co teraz będzie...nie martwmy się, będę z tobą do końca życia i nie zostawię Cię na lodzie, o jednak nie jesteś w ciąży, to jednak się rozjedźmy, bo nie chce niszczyć Ci życia... jakiś czas później - nie mogę żyć jednak bez Ciebie, dajmy sobie szanse... No proszę Was, w tym momencie zastanawiałam się co ja czytam. Jeszcze przy okazji zostawienie ojca na podłodze i pójście na korepetycje, to kolejna scena, przy której zaśmiałam się w głos.. Idąc dalej... kwestia zachowania ojca Cassidy, gdy dowiaduje się o jej związku z nauczycielem - kolejny absurdalny moment, w który nie mogłam uwierzyć. Naprawdę cieżko napisać mi tu coś pozytywnego, bo za bardzo mnie ta książka wymęczyła, czytałam ją nie mając na to najmniejszej ochoty. Już same opisy tego co robiła Cassidy w ciągu dnia, były według mnie naprawdę niepotrzebne. Zrobiła, poszła, wzięła, wróciła, usiadła, spojrzała... o raju, czułam się jakbym czytała jakiś pamiętnik, czy plan dnia...A! I byłabym zapomniała! Nauczyciel, który był totalnym postrachem wśród uczniów, po "spiknięciu" się z uczennicą, stracił swój pazur. Napisałabym co pierwsze pomyślałam, ale nie chce już bardziej narażać się na ostrzał osób trzecich.
Podsumowując, "Miłosne równanie" to zdecydowanie książka, której wiele brakuje, aby zrobić z niej naprawdę dobrą historię. Nie ma emocji, których ja zawsze szukam w książkach i których ja w tych książkach potrzebuje, aby móc zatonąć w fikcyjnym świecie. Słabo wykreowani bohaterowie, możnaby rzecz, że nie są do końca "przemyślani", ich zachowanie jest po prostu śmieszne, a że nie da się wyczuć żadnych emocji, można rzec, że wręcz sztuczne. Tempo relacji zdecydowanie za szybkie, przez co zamiast się zachwycać, czytelnik ma ochotę odłożyć książkę na bok i jak najszybciej o niej zapomnieć... Zdaje sobie sprawę, że jest to debiut autorki, ale jak dla mnie wyszedł bardzo słabiutko. Nie mogę Wam jej polecić, moje sumienie nie dałoby mi z tym żyć. Ale ze względu na to, że każdy z nas ma inne gusta, może Wam ona przypadnie do gustu...ja niestety chce wymazać ją z pamięci...