To moje drugie spotkanie z twórczością autorki. Jej poprzednia książka "Pensjonat na brzegu jeziora" bardzo mi się podobała, dlatego postanowiłam ponownie sięgać po twórczość Julii. Tym razem padło na zimowo - świąteczną powieść "Zima w zapomnianym schronisku" rozpoczynającą cykl "Zapomniane schronisko". Stylistyka i język jakim posługuje się autorka jest bardzo lekki, prosty i przyjemny w odbiorze co sprawia, że książkę czyta się niesamowicie szybko. Ja pochłonęłam ją w jeden poranek i nie byłam w stanie odłożyć choćby na moment. Fabuła została w interesujący sposób nakreślona, przemyślana, dopracowana i bardzo dobrze poprowadzona. Natomiast bohaterowie zostali w świetny i niezwykle autentyczny sposób wykreowani. To postaci, które mają swoje tajemnice, a także wady i zalety, borykają się z różnymi mniejszymi bądź większymi problemami, zdarza się im popełniać błędy, czy postępować pod wpływem chwili, dlatego tak łatwo się z nimi utożsamić w wielu kwestiach podzielając podobne troski i dylematy moralne. Jestem pewna, że z powodzeniem moglibyśmy spotkać ich w rzeczywistości. Na kartach powieści mogłam lepiej poznać tak naprawdę kilkoro bohaterów (Monikę, Aleksandra, Piotrka, Filipa, Weronikę, Rafała i jego żonę)- ich myśli, odczucia, mogłam dowiedzieć się z czym się zmagają każdego dnia, stopniowo także jakie wydarzenia z przeszłości wpłynęły na ich obecne życie i ich relację z innymi ludźmi, a tym samym mogłam lepiej zrozumieć ich postępowanie oraz decyzję. Tym sposobem każda z postaci odgrywa tutaj ważną rolę, wprowadzając do historii wiele zawirowań i emocji. Razem z bohaterami przeniosłam się w Karkonosze. Autorka w bardzo plastyczny i pobudzający wyobraźnię sposób oddała ten niepowtarzalny górski klimat. Momentami miałam wrażenie jakbym towarzyszyła bohaterom we wszystkich poczynaniach i chłonęła otaczający ich krajobraz i jego surowe piękno. Z zainteresowaniem oraz zaangażowaniem śledziłam losy każdego z bohaterów oraz łączące ich relację, tym bardziej w tak skrajnych warunkach z jakimi przyszło się im mierzyć. Każdy z nich jest zupełnie inny, każdy kieruje się innymi priorytetami w życiu, każdy ma inne doświadczenia i potrzeby, ale wszystkich łączy postać Michała, który przed dwoma laty zginął w górach. W wyniku niefortunnego zdarzenia trafiają do chaty, w której mieszka Rafał. Jego postać mocno mnie zaintrygowała i byłam szalenie ciekawa także jego historii. Kiedy poznałam jego przeszłość i kiedy pojawiła się tutaj jeszcze jedna postać podskórnie czułam, że autorka zrobiła to nie bez powodu. Tylko czekałam na kolejną "lawinę", tylko tym razem jaką emocjonalną, z którą przyjdzie się mierzyć bohaterowie. Nie ukrywam, że jedni przypadli mi do gustu bardziej, inny mniej, ale dzięki temu ta historia stała się jeszcze bardziej autentyczna. Jest to powieść wielowątkowa, a ja z przejęciem czytałam kolejne jej strony, by kartka po kartce zacząć stopniowo odkrywać tajemnice bohaterów. Niesamowicie poruszyło mnie to co spotkało w szczególności Monikę, Aleksandra oraz Ralafa. Wielokrotnie miałam ochotę wejść do tej książki żeby przytulić i wesprzeć bohaterów. Zapewnić ich, że jeszcze i dla nich zaświeci słońce. Autorka w swojej powieści porusza wiele ważnych, życiowych i ponadczasowych tematów, które tak naprawdę mogą spotkać każdego z nas czy naszych bliskich. Mowa o stracie bliskiej osoby, radzeniu sobie z żałobą, trudnych relacjach międzyludzkich, a także poczuciu winy. Pisarka na przykładzie swoich bohaterów pokazuje jak ważna w naszym życiu jest rozmowa z drugim człowiekiem. Uświadamia również jak kruche jest życie. Podczas lektury towarzyszyło mi uczucie nostalgii, smutku, ale i nadziei. "Zima w zapomnianym schronisku" to historia, która przede wszystkim skłania do głębszych przemyśleń nad własnym życiem i wyborami jakich dokonujemy każdego dnia. Kiedy myślałam, że nic nie jest w stanie już mnie zaskoczyć w tej powieści Julia zaserwowała takie zakończenie, które pozostawiło mnie z milionem pytań bez odpowiedzi i nierówno bijącym sercem.. Nie mogę się doczekać ciągu dalszego! Polecam!