Recenzja powstała dla grupy "Fantastyka na luzie".
W oczekiwaniu na kuriera i “Podróż przez Azeroth” nie wiedziałam tak naprawdę czego się spodziewać. Oczekiwałam wydania w twardej oprawie, podobnej do Kronik, jednak… to co otrzymałam w rzeczywistości, przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
Dlaczego zaczynam od wydania, a nie na przykład fabuły? Ponieważ zasługuje ono na szczególne wyróżnienie! Dbałość o detale, szczegóły, niesamowite szkice, mapy, zakreślenia i dopiski po bokach sprawiają wrażenie, że nie mamy w rękach książki, ale prawdziwy dziennik. Dodatkowo pożółkłe strony, plamy po atramencie czy stylizacja na ślady brudu, dostarcza mu autentyczności. Przepiękna okładka z wyglądu przypomina skórę. A wszystko to połączone w całość, wszelkie te doznania estetyczne, pozwalają doskonale wczuć się w opowiadaną historię i przenieść do miejsc, które chce nam pokazać autorka.
A historią jest prawdziwa podróż po zakątkach Azeroth, a dokładnie wschodnich krainach. Król Stormwind (Wichrogrodu), Anduin Wrynn, wysyła swojego Mistrza Szpiegów oraz Kapitana, aby zebrali aktualne informacje o krainach, stworzyli rejestr niebezpiecznych artefaktów i upewnieni się czy są odpowiednio zabezpieczone.
Po kolei wraz z bohaterami towarzyszymy im w podróży, m.in. na Arenę Grubaszków, Karazhan czy do Stratholm, czyli do wszystkich obszarów, które gracze mieli już okaże poznać w trakcie eksploatacji Azeroth. Jednak w tym przypadku, autorka serwuje nam bogatą historie miejsc, osób, które brały udział w wydarzeniach oraz urozmaica ją zabawnymi anegdotkami. Jednocześnie odnosząc się do faktów znanym tylko graczom, wywołując lawinę wspomnień. Jak na przykład na wyspie Quel’ Danas, gdy wspomina o niezwykle rzadkim pisklęciu feniksa. (dopisek: "ja chcę feniksa!") Pewnie wiele osób kojarzy niezwykle pięknego latającego mounta w postaci właśnie feniksa, mieniącego się kolorami... i pewnie nie jednemu z nich się marzył.
Całość napisana jest bardzo prostym, aczkolwiek przyjemnym stylem. Christie Golden niemal na każdej stronie zasypuje nas żartami, śmiesznymi anegdotami czy nawet nawiązując do zamiłowania Kapitana do alkoholu lub dopisując zabawne frazesy z boku stron. I pomimo, że jest to przedstawione w formie przewodnika “turystycznego”, tworzy harmonijną i spójną całość, która czyta się bardzo dobrze.
Przeszkadzała mi jednak jedna rzecz, a mianowicie tłumaczenie miejsc i nazwisk osób. Przyzwyczajona jestem do angielskim nazw i często, gęsto gubiłam się o kogo może chodzić. Dopiero po przetłumaczeniu w głowie zapalała się żółta lampka ("aaah, o to chodzi!"). Rozumiem zabieg tłumacza, jednak skoro w Polsce, nawet w grze, utrzymane są angielskie nazwy, zdecydowanie łatwiej byłoby się połapać gdyby i takie były w książkach.
Dla kogo jest “Podróż przez Azeroth”? Zdecydowanie dla graczy World of Warcraft. I tutaj nie ma żadnych wątpliwości, ponieważ osoba nie związana ze światem gry nie zrozumie bogatej historii miejsc i nie wzbudzi w niej tak ciepłych uczuć, jak w osobie która “sama” te miejsca odwiedziła. Nie ma również znaczenia czy jest to nowy gracz, czy stary wyjadacz, ponieważ każdy z nich odnajdzie tutaj coś dla siebie. A niesamowite i wyjątkowe wydanie będzie ozdobą każdej biblioteczki.