Główną bohaterką powieści jest Larabelle Lisica, nastoletnia sierota, która spędza czas błąkając się po kanałach. Właściwie taki jest jej sposób na życie. Kanały to miejsce, które zna jak własną kieszeń i w którym czuje się bezpiecznie, z dala od ulic miasta, które są pełne pozbawionych duszy (i skrupułów) białodziei. Larabelle poszukuje w kanałach skarbów, licząc na to, że któregoś dnia znajdzie coś cennego, co pozwoli jej przetrwać w tym okrutnym świecie. Kiedy któregoś dnia Lara myszkuje po kanałach, trafia na drewnianą szkatułkę. Tajemnicze znalezisko wydaje się być rozwiązaniem jej problemów, zdecydowanie jest to coś wartościowego. Dziewczyna nie spodziewa się, że ów niepozorny przedmiot wywróci jej życie do góry nogami, wciągnie w świat potężnej magii i śmiertelnych niebezpieczeństw. Drewniana szkatułka kryje w sobie mroczną tajemnicę. Do tego po piętach zaczyna dziewczynie deptać jegomość, który nie rzuca cienia. Czy do Larabelle wraz z niespodziewanym znaleziskiem w końcu uśmiechnęło się szczęście? Czy wręcz przeciwnie?
Przyjdą po ciebie, dzieweczko. Kobieta o fałszywej twarzy i mężczyzna, który nie rzuca cienia.
Ross MacKenzie zabiera czytelnika w niesamowitą, najeżoną niebezpieczeństwami przygodę. Przygodę, w której spotkacie istoty, których jeszcze nigdzie nie było. Świat przedstawiony w książce jest niezwykle bogaty. Zamieszkują go między innymi pozbawione duszy białodzieje, które są na usługach diabolicznej pani Hester i jędzuchy – znienawidzone przez mieszkańców miasta z powodu praktykowania nieokiełznanej magii. Fabuła książki jest tak naprawdę dość prosta. Głównym motywem napędzającym akcję jest walka dobra ze złem. To wokół niego rozgrywają się najważniejsze wątki. Po jednej stronie znajduje się pani Hester, zła wiedźma, która wypuściła na wolność Wiecznomrok, zło, które może pogrążyć świat w ciemności i chaosie, po drugiej magowie zwani jędzuchami. A pośrodku tego wszystkiego Larabelle, której rola nie do końca została wyjaśniona. Oprócz tego, że to ona ma wyzwolić świat z wiecznego mroku. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że to dopiero pierwszy tom serii, który skupia się w dużej mierze na poznawaniu nowego świata, systemu magicznego i bohaterów, myślę, że jeszcze wszystko przed nami.
Autor miał bardzo ciekawy pomysł na system magiczny, który stworzył całkowicie od podstaw. No może nie do końca, bo w użyciu są różdżki, jednak posługiwanie się nimi i w ogóle magią jest zdecydowanie niekonwencjonalne. Być może sposób ten nie jest najłatwiejszy w obsłudze, jednak duży plus otrzymuje książka ode mnie właśnie za niespotykaną dotąd magię. Autor stworzył nie tylko ciekawy, intrygujący świat i przemyślaną, konsekwentnie prowadzoną fabułę, ale też bohaterów, którzy czymś się wyróżniają i pozostają w pamięci czytelnika. Jak to na walkę dobra ze złem przystało, są postaci, które da się lubić i którym kibicujemy od samego początku i czarne charaktery, które wprawdzie polubić jest ciężko, ale mimo to chętnie się o nich czyta. Główna bohaterka powieści to bardzo barwna osóbka, jej kreacja najbardziej przypadła mi do gustu. Lara ma trzynaście lat i mimo bardzo młodego wieku, jest dojrzałą osobą. Potrafi podejmować dorosłe decyzje, nie waha się, kiedy wie, że komuś trzeba pomóc. Postawa nastolatki potrafi zaimponować. Dziewczyna z całych sił walczy o lepsze jutro, nie poddaje się, mimo licznych przeciwności prze odważnie do przodu. Bohaterowie drugoplanowi zostali równie dobrze przedstawieni. Są wyraziści i nie sposób ich z kimkolwiek pomylić i, co najważniejsze, obdarzeni zostali całą paletą wyróżniających ich cech. Nawet antybohater w postaci pani Hester to kolejny przykład doskonałej kreacji, chociaż wzbudza w czytelniku same negatywne odczucia.
Akcja powieści jest bardzo dynamiczna, dlatego książka wciąga od pierwszych stron. Jak zazwyczaj nie narzekam na szybkie tempo akcji, bo takie właśnie lubię, tutaj chciałam czasami, aby nieco zwolniło, żebym mogła złapać oddech. Dużo się w książce dzieje, nawet bardzo dużo. Tak dużo, że zdarzają się przeskoki czasowe. W jednej chwili jesteśmy w jednym miejscu, w kolejnej w innym. Czytając tę książkę, wpada się w pewnego rodzaju trans, w którym świat zewnętrzny nie istnieje. Zabieg z przeskakiwaniem nieco z tego transu wyrywa, dlatego o tym wspominam. Tak naprawdę nie mam jednak większych uwag odnośnie powieści. Podoba mi się w niej również klimat, a także (ale to chyba wynika z tłumaczenia) rozczulające imiona bohaterów, w połowie polskie, w połowie nie. Jak chociażby samej głównej bohaterki, której pełne imię brzmi Larabelle Lisica. Jest też w książce niemniej rozczulający niż owe imiona Joe Tyciastópka i nieprzewidywalny Cienisty Jack.
W ich oczach nie jesteśmy ludźmi. Raczej zwierzętami – albo istotami jeszcze pośledniejszego gatunku.
„Wiecznomrok” to książka kierowana do młodego czytelnika, ja jednak bawiłam się przy niej wyśmienicie, dlatego polecam ją każdemu, niezależnie od wieku. To naprawdę niesamowita historia! Zapiera dech w piesiach! Koniecznie musicie ją przeczytać.
Recenzja pochodzi z bloga:
„Wiecznomrok” Ross MacKenzie – maitiri_books (wordpress.com)