A więc wkroczmy w głąb lasu. Do świata Wilczych.
Burzowy Gniew (ale mówmy do niego Bury, będzie nam nieco bliższy) jest samotnikiem. A dokładniej mówiąc samotnym wilkiem bez stada.
Poznajemy go w dość… niesprzyjających okolicznościach. Gdy pobity prawie do nieprzytomności, brudny, zagłodzony i przemarznięty czeka na śmierć w lochach. W desperackiej próbie zachowania przytomności, postanawia przed śmiercią opowiedzieć swoje dzieje, jak zdobył i stracił wszystko.
“Wysłuchaj historii. Nie próbuj mnie zrozumieć i nigdy nie powtarzaj, tego co zrobiłem. Kiedy jej wysłuchasz, natychmiast zapomnij. Jeśli będziesz nosił ją w sobie, w końcu cię to zniszczy.”
Ten cytat przez całą książkę do mnie wracał. Po co opowiadać historię, od razu każąc o niej zapomnieć? Po co przekazywać dalej coś, co może kogoś zniszczyć? I przede wszystkim: JAK tego dokonać? Kliknąć przycisk “wymaż”, wyczyść przeglądarkę? A inna rzecz. “Nie powtarzaj”. Jeśli zapomnę o tym, to skąd mam wiedzieć, czego nie powtarzać?
Takie… masło maślane. I choć nie zacznę pozytywnym akcentem, książka jest pełna takich “smaczków”. Wrzucanie jednej informacji, aby później powiedzieć coś zupełnie sprzecznego. Np. Wilk X od prawie dwóch lat unika schwytania, dzięki czemu jest chwalony za umiejętności myśliwskie. Ale. Dosłownie parę zdań wcześniej była mowa, że jest wychudzony i przygłodzony. Mamy sprzeczność? Dalej. Ten sam Wilk X w dalszej części ratuje życie grupie dzięki swoim umiejętnościom polowania…
Choć językowo nie jest źle, rzuca się w oczy, że redakcję i korektę wykonała jedna osoba. Stylistycznie poszło nieźle i bardziej zwracałam uwagę na błędy logiczne.
Fabuła prowadzona jest na jednym poziomie bez porywających zwrotów akcji czy szaleńczych pościgów. Nie jest to zawiła historia, widać, że jest to raczej wstęp do czegoś większego. W końcu jest to zaledwie dwieście stron, więc siłą rzeczy za dużo nie mogło się zmieścić. Jednak miałam wrażenie, że wiele wątków nie zostało dokończonych lub wyjaśnionych, a historia potoczyła się dalej i nie pasowałoby, żeby do niektórych rzeczy powracać w kolejnych częściach. Przykład: w leśnym gaju czyha jakieś zło. Nie do końca wiemy co, nie do końca wiemy, dlaczego główny bohater dokarmia potwora. Jednak pewnego dnia postanawia go zabić. Ot tak. Dlaczego, jeśli ten nikogo nie krzywdzi? Dlaczego jest zły? Czym jest? (tutaj by pasował pewien gif, “I dont know”, gdzie facet w okularach siedzący na krześle macha głową i rękoma na wszystkie strony). Lub inny przykład: Bury zawiera pakt z diabłem. Po co, dlaczego, co z tego miał, jakie są konsekwencje… Nie wiem. A szkoda, bo sam wątek był na prawdę interesujący.
Bohaterowie. Są. Po prostu są. Nie przyczepię się, bo nie mam do czego. Ani mnie grzali, ani chłodzili. Chyba miała być tutaj jakaś chemia, lecz ja jej nie wyczułam. Raczej zobaczyłam efekt końcowy. Mierziło mnie tylko zwracanie się przez jednego z bohaterów do swojej partnerki per “mała dziewczynko”. Zdecydowanie BARDZO nie podobało mi się to określenie w stosunku do kochanki.
Wiecie. Ogólnie pewnie potraktowałabym tę książkę nieco łagodniej. Jednak wtrącenie w podziękowaniach “Mam nadzieję, że czytanie tej powieści było dla Ciebie przyjemnością i nabrałeś ochoty na dalszy ciąg historii. A jeśli nie spodobała się, to wiesz - nie kłopocz się z recenzją” zabrzmiało mi dziwnie.
…
…
Ok. Może to miał być żart, może to miało być śmieszne. Dla mnie jednak jest to po prostu…obraźliwe. Czy jeśli komuś nie spodobała się jakaś pozycja, to nie ma prawa się wypowiedzieć? Nie może powiedzieć, co było nie tak, co można poprawić, co można zrobić lepiej? Szczególnie w przypadku debiutanta. Jeśli zamykamy się całkowicie na krytykę… to po co w ogóle pisać?
Więc słowem krótkiego podsumowania. Czy była to zła książka? Oczywiście, że nie. Pomysł na fabułę jest, choć bardziej jako opowiadanie niż powieść , a z bohaterami miło spędziło się tę krótką podróż. Klimat powieści jest cudowny. Mroczny, tajemniczy, nie do końca wiemy z czym mamy do czynienia. Uwielbiam motyw wilków, szczególnie tych brutalnych i bardziej przypominajacych dzikie zwierzęta, niż rozumnych ludzi.
Nie sięgnęłam po gatunek czy tematykę, jakiej nie lubię... Nie jest to jednak pozycja bez wad. Porządna korekta oraz kilku porządnych beta-czytelników zapobiegłaby pojawieniu się większości z nich. Szczególnie powstałych luk i niedokończonych wątków. Natomiast zdanie w podziękowaniach… powaliło mnie na kolana. Nie rozumiem takiego podejścia i mam nadzieję, że nigdy nie zrozumiem.~ hybrisa