Ach, zakochałam się w dwóch poprzednich tomach napisanych przez panią Bray. Po lekturze tamtych części miałam dosyć wysokie wymagania co do tej pozycji. Na szczęście - nie zawiodłam się prawie wcale. Tylko zakończenie nie do końca przypadło mi do gustu ;)
Tym razem w międzyświecie robi się jeszcze niebezpieczniej niż przedtem. Pippa zaczyna zachowywać się jak monstrum , nie szanuje życia i zachowuje się jak prawdziwa królowa, kierując wszystkimi jako swymi poddanymi. Ann staje się coraz bardziej niepewna, nie wierzy w siebie i nie walczy o lepszą przyszłość. Felicity coraz bardziej staje się niezależną, opryskliwą i uparcie stojącą przy swoim zdaniu damą. Nie pojmuje przy tym, że świat nie leży u jej stup i że nie wszystko jest możliwe. A Gemma.... Gemma nadal jest zagubiona i nie wie jak pogodzić ze sobą dobro międzyświata z pragnieniami swoimi, jak i przyjaciółek. Życie komplikuje się jeszcze bardziej, gdy wraz z cyganami pod Spence przybywa Kartik. Gemma jest wręcz wniebowzięta, ale on kompletnie ja ignoruje i odsuwa się od niej. Poza tym wkrótce zbliża się debiut dziewcząt i rudowłosa bohaterka ma pełne ręce roboty by przygotować się do tego wydarzenia i nie ośmieszyć się jednocześnie. To przecież najważniejsza rzecz w życiu każdej damy, które sprawia że staje się ona kobietą. Ale nie tylko to zaprząta głowę dziewczynie. W międzyświecie plemiona coraz bardziej się niecierpliwią, chcą zawrzeć sojusz i cym prędzej uzyskać dostęp do magii. Wciąż naciskają na Gemmę, ale ona nie jest w stanie poradzić sobie z wciąż rosnącymi wymaganiami co do jej postępowania, musi zebrać myśli i zając się sprawami w jej świecie. Coraz częściej jednak myśli o Krainie Zimy, miejscu mrocznym i niebezpiecznym. Wszyscy mówią jej, że nie powinna tam iść, chociaż nikt z nich tak naprawdę tam nie był i nie wie co tam się znajduje. Poza tym znów pojawiają się wizje, w których młoda dziewczyna powtarza :Drzewo wszystkich dusz żyje". Ale co to oznacza? W międzyczasie w Krainie Granicznej główna bohaterka dostrzega Amara, brata Kartika. Tyle że nie ma on nic z dawnego Amara - jest zimny, przerażający i chce dorwać młodą kapłankę. 'Strzeż się majowych narodzin" mówi. Do tego wszystkiego wraca panna McCleethy i Rakshana, jej najwięksi wrogowie. Na światło dzienne wychodzą coraz to nowsze tajemnice, intrygi i śmiertelne w skutkach spiski. Czy Gemma sobie z nimi poradzi, podczas gdy jej ojciec znów zaczyna chorować?
Autorka mistrzowsko wręcz połączyła ze sobą świat wiktoriańskiej Anglii i magiczny międzyświat. Niestety taka mnogość wątków sprawia, że czasem można się wręcz pogubić w opowieści. Jednak właśnie ta mnogość odróżnia tę książkę o innych,prostych powieści, w których wszystko toczy się wokół głównej bohaterki i jej poczynań. Co wyróżnia tę pozycję (oprócz liczby stron)? Na pewno nieszablonowa akcja i świetnie dopracowani bohaterowie. Ja nigdy w życiu nie byłabym w stanie wymyślić tak obszernej i dopracowanej historii. Piękny język i wspaniałe opisy dodatkowo uprzyjemniały mi czytanie. Podziwiam autorkę za jej wyobraźnię, bo spotkanie z tą pozycją zapamiętam na długo. Wspomniałam, że zakończenie nie przypadło mi do gustu - bo można by to pociągnąć dalej, a do tego śmierć Kartika... Gemma zrobiła wszystko by powrócić i go ocalić, zaprzepaściła nawet swoja przyszłość, a to wszystko na marne, bo po chwili on zginął - szkoda. Mimo wszystko powieść nadal jest genialna. To nie jest lekka lektura na deszczowe dni - to emocjonująca i miejscami zatrważająca historia zagubionej dziewczyny, która została wepchnięta w całkiem nowe, nieznane jej miejsce. Miejsca całkowicie dla nas nierealne, fascynujące, ale niebezpieczne zarazem, kuszące swą potęgą. A wszystko to przeplatane jest światem intryg i szeleszczących sukni - światem jakim jest XIX-wieczna Anglia. Dla mnie Studnia Wieczności to dość dwuznaczny tytuł. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że autorce chodziło o miejsce znajdujące się w książce, o tej samej nazwie. Dla mnie jednak to oznacza coś innego - bo ta powieść była dla mnie jak Studnia. Wpadłam do niej od razu i do końca nie mogłam się uwolnić, wyjść z niej. Nabrałem przez to pewności, że zapamiętam ją na Wieczność.
Książkę polecam każdemu, kto szuka nie tyle lekkiej opowiastki na deszczowy wieczór, tylko raczej wciągającej, emocjonującej przygody w wiktoriańskiej Anglii, ze szczyptą magii ;)