Pamiętam ten moment, gdy od wydawnictwa AlterNatywnego otrzymałam propozycję zrecenzowania książki Gosi Wincent. Studia z dziejów skurwysyństwa już wtedy zaciekawiły mnie swoim kontrowersyjnym tytułem, a i sam opis wiele obiecywał. Dlatego więc nie dziwię się sama sobie, że zdecydowałam się sięgnąć po tę książkę. Czy dostałam to, czego oczekiwałam? Czy faktycznie była to “ostra jazda bez trzymanki”?
Główna bohaterka książki postanawia podzielić się ze światem swoimi bolesnymi doświadczeniami. Życie na wsi, molestowanie przez ojca oraz próby wyrwania się z toksycznego środowiska - to tylko mała część jej życia. Kiedy już udaje jej się odbudować chociaż cząstkę - pojawia się ona: choroba psychiczna. Czy głównej bohaterce uda się poradzić sobie z tym wszystkim?
Pozwólcie, że najpierw zacznę od plusów tej książki. Poruszony tutaj temat, jakim jest molestowanie seksualne to temat nie tylko obszerny, ale również i przerażający. Za każdym razem, gdy w jakiejś książce pojawia się ten wątek, mam ochotę płakać. Nie mogę znieść tego, że ktoś jest w stanie robić coś takiego drugiemu człowiekowi - zwłaszcza swojemu dziecku. Nie przyjmuję tu żadnych wytłumaczeń - coś takiego nie ma usprawiedliwienia. Podziwiam autorkę za to, że zdecydowała się na przedstawienie właśnie takiej, a nie innej historii. Jest to przejaw ogromnej odwagi.
Kolejnym plusem książki okazał się styl pisania Gosi Wincent. Choć autorka opisuje okropne rzeczy, to jej pióro jest na tyle przystępne i “lekkie” (o ile mogę mówić tutaj o lekkości w kontekście przedstawianych wydarzeń), więc lektura tej pozycji nie przynosi większych problemów. One zaczynają się w momencie, gdy zdajemy sobie sprawę z tego, o czym tak naprawdę czytamy – wtedy przestaje być tak kolorowo. Przyznaję się, że bywały chwile, gdy musiałam tę książkę po prostu odkładać na bok, żeby ochłonąć.
Przejdę teraz do słabszych stron tej książki, a w zasadzie jednej, która jest dość spora. Autorka chcąc przedstawić wszystkie złe rzeczy, które spotkały główną bohaterkę, zaczęła upychać na tych stu czterdziestu stronach mnóstwo treści. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że tutaj jest wszystkiego po prostu za dużo na tak małej ilości stron. W efekcie w połowie książki poczułam się zagubiona i dość mocno skonsternowana tym, że nie wiem, o czym w końcu opowiada ta książka. Sądzę, że gdyby poszerzyć tę pozycję o dodatkowe kilkadziesiąt stron - treść spokojnie by się rozłożyła, a czytelnik nie miałby uczucia, że jest tu wszystko na kupie.
Przechodząc już do podsumowania, muszę odpowiedzieć na pytanie zawarte na początku tej opinii. Lektura Studiów z dziejów skurwysyństwa to była jazda bez trzymanki, ale zdecydowanie mniej ostra niż się spodziewałam. Mimo wszystko jednak lektura tej pozycji wywarła na mnie ogromne wrażenie i gdy tylko pomyślę, że opisywane wydarzenia miały miejsce w rzeczywistości - robi mi się po prostu słabo.
Jeżeli niestraszne Wam tak trudne tematy w książkach, to polecam Wam sięgnąć po ten tytuł. Nie jest to książka idealna, ale czy życie takie jest? Zdecydowanie nie, dlatego też na kartach tej książki znajdziecie tylko i wyłącznie takie przedstawienie życia.