Powieść Dziewczyna z wymiany zwróciła moją uwagę już jakiś czas temu. Po zapoznaniu się z jej opisem uznałam, że jest to tytuł, który bardzo chcę poznać bliżej. Nie umiem wyjaśnić, dlaczego, ale czułam silne przyciąganie do tej książki. Jednak czy okazała się ona tak dobra, jak obiecywał mi to opis? O tym w recenzji poniżej.
Ona jest niemalże idealna. Wkroczyła w życie Natalie i jej rodziny niczym huragan, choć nie robiła nic złego. Z pięknymi włosami, uroczą twarzą i przyjaznym usposobieniem bardzo przypominała córkę Natalie – Anabel, która zginęła w tragicznym wypadku. Wydawać by się mogło, że w ich rodzinie pojawił się anioł, choć nie wszyscy podzielają takie zdanie. Paige, druga córka Natalie ma co do dziewczyny z wymiany dużo wątpliwości, a kiedy zaczyna zauważać pewne nieścisłości w życiorysie rówieśniczki, postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Czy uda jej się odkryć prawdę o tożsamości niezwykle irytującej pannicy, która pozjadała wszystkie rozumy? Czy naprawdę tylko Paige widzi te wszystkie niepokojące rzeczy?
Powiem szczerze, że zaczynając tę powieść, liczyłam po prostu na dobry thriller psychologiczny. Owszem, opis obiecywał mi sporo, jednak ja podeszłam do tego tytułu bez większych oczekiwań, by przez przypadek się nie rozczarować. Początkowe fragmenty dość mocno mnie irytowały, a właściwie Tanya, która od początku wzbudzała we mnie wątpliwości i niechęć.
Głównymi bohaterkami powieści są Natalie i Paige – matka i córka, z których to perspektywy opowiadana jest cała historia. Nie będę ukrywać, że o wiele bardziej polubiłam się z Paige, która to wzbudziła mój szacunek swoim opanowaniem i stanowczym podejściem do całej sytuacji. Wiele fragmentów tylko utwierdziło mnie w tym przekonaniu, z czego naturalnie bardzo się cieszę. Uważam tę bohaterkę za naprawdę dobrze wykreowaną, a jej obecność stanowiła bardzo dobrą równowagę dla dość łatwowiernej Natalie.
Skoro o niej już wspomniałam... Natalie to bohaterka, która z jednej strony może wzbudzać sympatię i odrobinę współczucie, jednak to, z jakim przesadnym zaangażowaniem otoczyła opieką właściwie obcą sobie dziewczynę... zszokowało mnie, nie będę ukrywać. Doskonale rozumiem fakt, że chciała, by Tanya czuła się jak u siebie i że odrobinę przypominała pierwszą córkę Natalie, ale wciąż — jej zachowanie mi nie odpowiadało. Nie mogę jednak odmówić tej bohaterce tego, że została wykreowana równie dobrze, przede wszystkim pod kątem psychologicznym.
Fabuła powieści skupia się na tytułowej dziewczynie z wymiany, ale i na tajemnicach, które towarzyszą bohaterom na każdym kroku. Nie jest ważne, czy są to tajemnice najwyższej wagi, czy też te nic właściwie nieznaczące — one po prostu są i tkwią w umysłach bohaterów, niczym irytujące i bolesne drzazgi w palcu. Przy lekturze kilku fragmentów odczuwałam bardzo silne emocje i nerwy, ale z perspektywy czasu myślę, że to dobrze – oznacza to, że książka wykonała swoją robotę perfekcyjnie, a przy okazji skutecznie skupiła na sobie całą moją uwagę.
Nelle Lamarr ma dobre pióro, które sprawiło, że lektura tej powieści minęła mi szybko i przyjemnie. Wspomnieć muszę też, że słuchanie audiobooka książki okazało się równie przyjemne i w chwilach, gdy nie miałam, jak sięgnąć po swój egzemplarz papierowy — słuchanie przychodziło z pomocą. Zarówno kreacja bohaterów, jak i dopracowanie fabuły i poprowadzenie akcji zasługują tutaj na uznanie. No, a sam plot twist – no przyznam szczerze, że skutecznie zostałam wpuszczona w maliny i nie domyśliłam się tego rozwiązania zagadki – szacun!
Jeżeli poszukujecie wciągającego thrillera psychologicznego, od którego nie można się oderwać, to Dziewczyna z wymiany zdecydowanie poleca się Waszej uwadze.