"Strzelaniny, pościgi, wojny gangów. To mój chleb powszedni!"
- powinien powiedzieć nie Bolec w "Chłopakach nie płaczą", a Remigiusz Mróz biorąc się za pisanie sensacyjnych kryminałów.
Co jednak na plus to na wstępie, bo potem będzie już tylko gorzej. Otóż Remigiusz Mróz ma lekkie pióro i zdolność zręcznego operowania językiem, więc jego proza wchodzi w czytelnika, czyta się szybko i chętnie. A to dlatego, że fabularnie i "akcją" nie można mu zarzucić partactwa, a nawet dość dobry warsztat językowy, ale niestety tylko językowy (ale o tym później). Jako #ChyłkaFan (cykl o mecenas Joannie Chyłce) czuję się jednak nieco rozczarowany Forstem (Frostem?) i jego przygodami. Ale do brzegu!
1. Nazwisko bohatera. Wiktor Forst ma nazwisko mocne, siermiężne niczym jego charakter, połączenie arogancji tak nieudolnie ubieranej w męskość miała być zapewne zaakcentowana czymś takim, co zadziałało w przypadku Franza Mauera w Psach Pasikowskiego. Otóż nie. Nie wyszło. Franz Mauer miał charakter i zasady, nazwisko niczym wisienka na torcie. Wiktor Forst poza obco brzmiącym nazwiskiem jest nietrafionym zabiegiem. Tak mi się nasunęło.
2. Charakter głównego bohatera. Ani to męskie, ani to bohaterskie, ani to z zasadami, ani... no właśnie co? Teoretycznie mocno zarysowana postać, ale poza chamskimi komentarzami i niewyszukanymi tekstami podrywu w stosunku do Szrebskiej raczej nie błyszczy i nie zyskuje w oczach czytelnika. Trzeba jednak oddać, że postać strzela pomysłami na lewo i prawo, jest lepszy niż McGywer.
3. Nazwiska bohaterów w książce... jakże to czytać, Szrebskie, Forsty i inne które w nijakości fabularej mają się wbić w pamięć czytelnika nazwiskami rodem z najtwardszych czasów komuny? Po raz kolejny postacie raczej nijakie, nazwiska siermiężne. Normalne, ale jakoś tak w tej książce wymyślane na siłę.
4. Dramatyczna, nieudolna próba fonetyzacji języka rosyjskiego czy białoruskiego. Naprawdę można to zrobić lepiej, patrz seria Farbyki Słów o postnuklearnej Zonie. Tam, Panie Autorze jest wzorzec, można zajrzeć ;)
5. Najwyraźniej seks nie jest przedmiotem zainteresowania autora, nawet już nie będę wywlekał tego, że w serii adwokackiej - Chyłka i Kordian przez 7 tomów nic (co jest zaprzeczeniem praw fizyki), to wklejka homoseksualizmu Szrebskiej, tylko po to żeby unikać opisów seksu, tak obecnych w literaturze sensacyjnej czy kryminalnej, po to żeby na ostatnich stronach wyszło, że to lipa - no proszę! Za to fantazje o gwałcie analnym umięśnionego więźnia lub grupy więźniów na danym bohaterze (głównie męskim) opisane dość dokładnie (łącznie z napiętym prąciem na związanych za plecami dłoniach Szrebskiej) już któryś raz w powieści Mroza... Cóż. Zaczyna to być irytujące, a wnioski nasuwają się same. Zero seksu ale jak więzień więźnia cyt. "jebał w żopu" - to nie ma sprawy, nawet opuścimy spodnie na środku stołówki więziennej (!). Natomiast główni bohaterowie patrzą sobie w oczy i...tyle. Nawet w dość słabych literacko tzw. kryminałach dość świeżej autorki Pauliny Świst jest to lepiej zrobione. Panie Mróz, po raz kolejny, przepisz z Kosińskiego albo co?
6. Nieudolna próba pisarstwa religijnych kryminałów niczym Don Brown. Któryś z recenzentów tutaj zarzucał braki warsztatowe, zgadzam się z tym, choć nie do końca. Informacje są przygotowane, ale mam wrażenie, że podane w jakiś chaotyczny sposób.
6a. Co do warsztatu jeszcze, językiem Pan Mróz operuje bardzo dobrze, przez co szybko i sprawnie czyta się jego powieści. Niestety mógłby poczekać miesiąc, dwa z wydaniem książki - zadbać o nią, poprawić, przemyśleć. Rację mieli tutaj Ci recenzencji, którzy pisali o zbyt młodym wieku pisarza, pisaniu na kolanie, na szybko, bez poprawek. Tu się niestety zgodzę - te powieści nie są dołączane do gazety, mogłyby być lepiej "dopieszczone".
7. Ultimatum z FSB miał główny bohater takie jak Kordian z Gorzymem w "Chyłce". Znowu więzienie, dogadanie się ze złymi w ten sam szablon. Super, ale czytelnik Panie Mróz idiotą nie jest, te same numery w różnych książkach to słaby zabieg! Czy ma Pan myśli, że czytelnik nie myśli?
8. Więzienne walki i ich opisy. Nie wiem może czas na filmy o rosyjskich więzieniach, nawet te przesadzone, polecam coś w stylu "Boyka" to Autor zobaczy jak mogłyby wyglądać ciekawe "sensacyjne" walki w więzieniu.
9. Wywalenie dostawczaka bujaniem burt. Wywal na drodze, na bok dostawczaka starego radzieckiego w ten sposób. Powodzenia.
10. Forst wpada na magiczny trop po 200 stronach TAK O. Bez wyjaśniania myślowego toku przyczynowo-skutkowego jak do tego doszedł. Po prostu doszedł i już.
11. Zakończenia nie będę komentował. Po prostu nie. Dobra książka obroni się sama, dobry autor i jego twórczość tez. Nie trzeba zmuszać czytelnika do zakupu następnego tomu. Nieładnie tak.
Podsumowując, ja naprawdę rozumiem Licentia Poetica, i tak dalej, moja książka piszę co chcę. Nie mniej jednak bardzo przesadzona w kilku miejscach, wręcz wchodząca w ramy fantastyki i myślenia życzeniowego Autora. Czytało się nie najgorzej, pomimo zgrzytów opisanych powyżej językowo dobra, do komunikacji miejskiej (w domu trochę czasu szkoda) może być. Niby przeciętna książka, ale mogłaby być lepiej napisana, tymczasem wyszło słabo.
Istnieje ryzyko, że sięgnę po następną (weszła promocyjnie w PewnymDyskoncie), aczkolwiek niewielkie.
18.04.2018 r.