Nieczęsto zdarza się, bym kibicowała seryjnej morderczyni. A jednak Stella Skalska, zamknięta w sądowym zakładzie psychiatrycznym, wzbudziła we mnie więcej emocji, niż powinna. Adrian Bednarek stworzył postać, która jest jak ostrze – brutalna, zimna, ale i hipnotyzująco fascynująca.
Stella nie ma złudzeń – nigdy nie zostanie wypuszczona. Wolność może zdobyć tylko na własnych warunkach. To, jak analizuje sytuację, jak metodycznie buduje swoją ucieczkę, sprawia, że momentami zapominałam oddychać. I choć jej motywacja – zemsta – wydaje się prosta, to szybko okazuje się, że nic w tej książce nie jest oczywiste.
Największym atutem tej powieści jest jednak nieprzewidywalność. Bednarek bawi się napięciem, podsuwa mylne tropy i pokazuje, że koszmar może mieć wiele twarzy. Stella myśli, że zna zasady tej gry, ale nie spodziewa się, że ktoś rozgrywa ją znacznie lepiej. Gdy na scenę wkracza przeciwnik, który wywołuje dreszcze nawet u niej, tempo przyspiesza, a granica między katem a ofiarą zaczyna się zacierać.
Czy Stella rzeczywiście pragnie tylko wolności? A może coś, czego się nie spodziewała, zmieni jej postrzeganie świata? Tu nie ma prostych odpowiedzi, a finał – satysfakcjonujący i nieoczywisty – zostawia mnie z pytaniem, które nie daje spokoju: czy to na pewno koniec jej historii?
To jedna z tych książek, które nie kończą się na ostatniej stronie – jej echo zostaje w myślach, zmuszając do analizowania każdego detalu. Im dłużej o niej myślę, tym bardziej doceniam sposób, w jaki Bednarek bawi się psychologią postaci. Stella to nie tylko zimna, wyrachowana morderczyni – to kobieta pełna sprzeczności, której nie da się jednoznacznie ocenić. Czasem współczułam jej losu, czasem przerażała mnie jej determinacja, ale zawsze fascynowała. Autor sprawił, że zaczęłam zadawać sobie niewygodne pytania: czy każdy, kto zabija, jest z natury zły? Czy to okoliczności sprawiają, że człowiek staje się potworem?
Nie mogę też nie wspomnieć o samej atmosferze książki. Zamknięcie akcji w murach zakładu psychiatrycznego dodało historii dusznego, klaustrofobicznego klimatu. Czułam się, jakbym sama była uwięziona w tym mrocznym świecie, gdzie każdy korytarz skrywał jakąś tajemnicę, a każdy bohater mógł okazać się wrogiem. Bednarek świetnie buduje napięcie – im bliżej finału, tym bardziej czułam się osaczona, podobnie jak Stella.
I właśnie to sprawia, że "Stella. Pragnienie wolności" jest tak dobrą książką. Nie chodzi tylko o samą akcję czy brutalność – to opowieść o manipulacji, instynkcie przetrwania i cienkiej granicy między ofiarą a oprawcą. To historia, która zmusza do konfrontacji z własnymi emocjami.
Teraz pozostaje jedno pytanie: czy Bednarek da nam kolejną część? Bo po takim zakończeniu naprawdę trudno uwierzyć, że to już koniec…
Adrian Bednarek ponownie udowodnił, że psychologiczny thriller może być mroczny, brutalny, ale i diabelsko wciągający. Jeśli szukasz książki, która nie pozwoli ci zasnąć – "Stella. Pragnienie wolności" spełni to życzenie.