– Tato, mądry w Internecie znajdzie mądre rzeczy i będzie jeszcze mądrzejszy, głupi – głupie i będzie jeszcze głupszy.
Kryminały to taki gatunek, którego często może na blogu nie spotkacie, ale sięgam po takie książki i dziś bardzo chętnie opiszę jeden z nich.
Miasteczko głodnych dusz Thora Larsena należy do kryminałów skandynawskich, które są jednymi z najpoczytniejszych na świecie w ostatnich latach. To czwarty tytuł, który wyszedł spod pióra autora. Szczerze mówiąc to moje pierwsze spotkanie z Thorem Larsenem, ale mam nadzieję, że nie ostatnie. Bowiem powieść jest bardzo dobra i uważam, że kto jeszcze nie przeczytał, powinien się zainteresować*. (Koniecznie przeczytajcie *, gdzie jest pewna bardzo istotna informacja, pod koniec recenzji).
Opis:
W Undredal, w małym miasteczku w Norwegii mieszka zaledwie 112 osób. Mieścinka nazywana wioską kóz. Co roku przybywają turyści, poza tym to spokojna okolica, do czasu...
morderstwa nastolatki.
Narratorem powieści jest policjant Björn Andersen, zajmuje się sprawą Anny Fjeld razem ze swoim przyjacielem i współpracownikiem Olsenem. W toku śledztwa wychodzi, że to morderstwo podobne jest do tego sprzed 40 lat. Wielu podejrzanych, a jeszcze więcej zwrotów akcji. Zbrodnia goni zbrodnię, do tego sprawa ginących nastolatek, rodzinne problemy bohatera i jakiś tajemniczy gość, który lata z kijem i tabliczką. I jak tu się połapać?
Opinia:
Miasteczko głodnych dusz to kryminał, który bardzo mnie zaskoczył (oczywiście pozytywnie). Głównym wątkiem jest zabójstwo dziewczyny, ale rozbudowane wątki poboczne są zrobione po mistrzowsku i przeprowadzone bardzo płynnie. Duży plus. Wplecenie wątku rodzinnego, sprawy sprzed wielu lat oraz problemu zaginionych dziewczyn dodają grozy, w pewnym senesie urozmaicają i podtrzymują akcje powieści. Nie ma czasu na nudę, akcja trzyma w napięciu. Jak zaczniesz czytać, to już przepadniesz, ponieważ oderwanie się bywa niezwykle trudne. Thor Larsen* ma niezwykłą lekkość pisania i kryminał wciąga się nosem. Gdy zaczęłam czytać jednego dnia, to zaczęłam, gdzieś ok. 20 to siedziałam nad książką do 2 w nocy, nie mogłam przestać czytać. Wciągnęłam (128 stron na raz). Poza tym autor* sięga po niełatwy temat, który trzeba uświadamiać, jest jednym z wątków, dlatego tak tylko to sugeruję. Jeśli chodzi o bohaterów to są moim zdaniem bardzo dobrze skonstruowani, ich portrety psychologiczne są stworzone z niezwykłą starannością, ponieważ w toku śledztwa ciężko się połapać, kto naprawdę jest winny. Detale potrafią mącić czytelnika, który próbuje (ja próbowałam) znaleźć mordercę. Jak ktoś się domyśli i rozwikła tajemnicę, to ja ślę ukłony, bo nie wpadłam na ten trop. Właśnie to lubię w kryminałach, tę niewiadomą aż do końca, niepewność i akcję, która nie zwalnia. W tym to wszystko jest! Polecam!
Do tego trzeba zwrócić uwagę na wiele cennych cytatów, przyznaję nie spodziewałam się, że znajdę w książce ich tak dużo. Zaznaczyłam 18 zakładek, ponieważ w wielu miejscach coś mi się bardzo spodobało.
Słowo podsumowania:
Kryminał jest bardzo dobry, ma ciekawą konstrukcje. Niektóre fragmenty w trakcie czytania mogą dziwić i wydawać się niepotrzebne (towarzyszyło mi takie wrażenie w pewnej chwili), ale nie dajcie się temu zwieść i czytajcie. To, co powinno się wyjaśnić, zostaje przed nami odkryte.
Za możliwość przeczytania kryminału dziękuje Pani Karinie Krawczyk i Studiu Wydawniczemu Milion
*A tak poważnie, to moi drodzy trochę wpuszczam Was w maliny, tak jak sama trochę zostałam w nie wprowadzona. Thor Larsen to nie Norweg i nie mężczyzna, a nasza rodzima pisarka Pani Karina Krawczyk, która opublikowała takie powieści jak:
Tajemnica Boga,
Pułapka pożądania,
Nazywam się Milion. :)
Recenzja dostępna również tutaj:
Pasja naszym życiem