Niedawno zastanawiałem się dlaczego Skandynawię określa się mianem najlepszych kryminałów. Zazwyczaj, gdy rozmawiamy o tym gatunku, na myśl jako pierwsze przychodzą nam tytuły właśnie skandynawskich autorów. Czy wynika to z niezwykłej popularności serii Millenium, która na dobre utwierdziła nas w przekonaniu o świetności tych książek, czy z ogromnej skali talentu autorów i autorek, czy czegokolwiek innego, tak już po prostu jest, a ja nie jestem w stanie znaleźć argumentów przeciw tej tezie. Co więcej, ostatnia lektura najnowszej pozycji wydawnictwa Studio Million tylko wzmocniła moją perspektywę na tę kwestię.
Mowa o „Miasteczku głodnych dusz” autorstwa Thora Larsena. Tytułowe miasteczko, to norweskie Undredal zamieszkane przez raptem 112 osób. Przed czterdziestu laty miała tu miejsce okropna zbrodnia, która na zawsze naznaczyła do tamtej pory spokojną i sielankową miejscowość. Mija wiele lat, na świat przychodzą kolejne pokolenia, a w wiosce znów ma miejsce do złudzenia podobne morderstwo. Umiera nastolatka, Anna Fjeld.
Opowiedziana z perspektywy komisarza policji Björna Andersena historia przeprowadza nas przez kolejne etapy śledztwa, mającego na celu ujęcie sprawcy zabójstwa wspomnianej Anny Fjeld. Płynnie przechodzimy przez następne poszlaki, świadków, podejrzanych, aż do rozwiązania sprawy, a przynajmniej tak się nam wydaje. Nic nie jest tu bowiem oczywiste, bohaterowie mają swoje tajemnice i co chwilę jesteś...