Na początku chciałabym zaznaczyć, że piszę tę recenzję z dwóch perspektyw. Recenzentki i sportowca.
Znam więc odrobinę to, o czym napisał Autor.
Hartowanie Ciała Gwarancją Przetrwania Pana Wiktora moim zdaniem nie jest ani przewodnikiem, ani poradnikiem, więc lepiej żeby nikt nie traktował treści książki w ten sposób. Nie znajdziecie tu ćwiczeń, opisu jak wykonywać różne serie, treningi itp. To nie taka pozycja. Ja osobiście traktuję lekturę jako swego rodzaju dziennik, czy pamiętnik sportowca, którego cele zmieniały się na przestrzeni lat, rozwoju osobistego, czyli między innymi fizycznego rozwoju.
Zwracam na to uwagę, ponieważ Autor, tak jak pisze w Hartowaniu ciała zaczynał wcześnie, bo jako 8-latek.
Różne doświadczenia, dyscypliny sportowe, prowadziły Autora do wniosków, którymi dzieli się na stronach zapisanej przez siebie historii, którą chce wykorzystać jako inspirację dla innych, ale jak podkreśla we wstępie "Zapamiętaj to moja droga, a nie Twoja".
Nie każdy z nas musi być sporowcem, ale warto dbać o sprawne ciało. W swojej historii Pan Wiktor tego dowodzi, z perspektywy można mieć wrażenie, ja miałam, że to jest odrobinę szalone sprawdzanie możliwości swojego organizmu, ale...
Sport to (przynajmniej w tej wczesnej fazie rozwoju, czy trenowany dla przyjemności) jakiś sposób na przestawianie naszych własnych granic, dążenia do przodu i prowadzenia naszego ciała, ale i umysłu do konkretnych celów.
Pan Wiktor, w swojej książce właśnie opisuje taką drogę, dość wyboistą. Z kontuzjami i trudnościami, przed jakimi stawał Autor.
Myślę, że popularne Never give up w przypadku Pana Wiktora, to naprawdę mocne słowa, tak sobie myślę, że czasem przydałoby nam się mieć taką motywację i to akurat chętnie zostawię sobie w głowie, by nie tracić swoich celów z oczu. Nie zależnie co nam mówią "dobrzy doradcy".
Drugą "sprawą", która ze mną zostanie, to sposób w jaki Autor patrzy na doświadczenia, na te, na które niektórzy mówią porażka.
,,Każdy ból był dla mnie kolejną lekcją. Każda porażka - kolejnym korkiem do przodu. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, jak wiele takich lekcji przede mną".
(s.9).
Ta opowieść, to moim zdaniem historia o tym, że można się zahartować na różne doświadczenia, ale też
patrząc inaczej, historia wzlotów i upadków, z takim zakończeniem, że każdy nawet najmniejszy krok może prowadzić nas do celu, nie zależnie, czy to cel sportowy i przebiegnięcie maratonu, czy po prostu codzienne wychodzenie na spacer. Jesteśmy różnymi ludźmi, mamy inne predyspozycje i talenty, ale warto iść za nimi i robić codziennie te małe kroki. I nie jest to książka, gdzie nasłuchasz się Coacha, który opowiada historie dziwne, tylko prawdziwe doświadczenia osoby, która przestawiła swoje granice.
Dacie się namówić na próbę przekroczenia swoich?
Książkę przeczytałam dzięki współpracy z Autorem, dziękuję za tę możliwość.