Wojna i miłość. Andrzej i Halina recenzja

Lubicie książki historyczne? Może nawet nie do końca typowo historyczne, ale umiejscowione gdzieś tam w przeszłości, gdzie fabuła krąży wokół sagi rodzinnej?

Przyznaje, że po taką literaturę nie sięgam praktycznie wcale. Ale od czasu do czasu zdarzy mi się przeczytać coś, co kompletnie odbiega od moich upodobań. Tak było z książką Jolanty Marii Kalety "Wojna i miłość. Andrzej i Halina". Od razu zaznaczam, że nie czytałam pierwszego tomu. Nie miałam takiej możliwości. I wiem, że w ostatnim poście zarzekałam się iż serię czytam zawsze od pierwszego tomu, to w tym przypadku złamałam swoje zasady. I nie żałuję. W ogóle nie odczułam, że to kontynuacja pierwszej części. Można spokojnie ją czytać osobno. Wszystko dzieje się podczas drugiej wojny światowej. I jeśli chodzi o mnie to o tym czasie naszej historii czytałam najwięcej. Mimo że to bardzo trudny czas w naszych dziejach. I to również czuło się w książce. Mimo że autorka i tak przedstawiła zdarzenia w dość łagodny i przystępny sposób, czasami ciarki mnie przechodziły lub łzy leciały po policzkach. Mimo że książka liczy ok 750 stron naprawdę się przy niej nie nudziłam. Historia rodziny Kaledinów wywoływała u mnie różne emocje. Tym razem na główny plan wychodzą Andrzej i Halina. To co ich uczucie musiało znieść by w końcu mogli być razem aż zdaje się być niemożliwe. Na pewno z sentymentem będę wspominać tą książkę. I jak będę miała okazję z pewnością przeczytam pierwszy tom. Wydawnictwo postarało się również jeśli chodzi o oprawę książki. Jest pięknie wydana. Jeśli ktoś lubi takie klimaty zdecydowanie polecam.

Dziękuję wydawnictwu @wydawnictwootwarte za możliwość przeczytania książki ❤️