Nie chciałabym się nikomu narazić tym wpisem, ale obiecałam sobie, że zawsze będę pisać szczerze o książkach.... Ostatnimi czasy na rynku wydawniczym zapanowała mam wrażenie pewna moda na pisanie o II wojnie światowej. Z jednej strony cieszy mnie niesamowicie zainteresowanie historią i pisanie o tym okresie, jakże bolesnym i trudnym, ku pamięci i przestrodze innych. Z drugiej jednak strony pewien widoczny w tych książkach schemat sprawia, że czuje ich przesyt. Dlatego właśnie wzbraniałam się dość długo przed rozpoczęciem drugiej części trylogii „Wojna i miłość” Pani Jolanty Kalety. Bałam się, że będzie monotonnie, a przez to przewidująco i nudnawo… Zapomniałam jednak o jednym, że Pani Kaleta to historyk z ogromną wiedzą i osoba nieunikająca trudnych tematów, a przede wszystkim autor stawiający na prawdę historyczną. „Andrzej i Halina” jest więc wciągającą opowieścią o czasach „nienawiści i zabijania” i o młodych ludziach, którzy muszą stawić czoło tym czasom, by po prostu przeżyć.
Katarzyna i Igor Kaledin mieszkają z dwójką synów w Krakowie. Piotr wstępuje do wojska, Andrzej z powodów zdrowotnych wybiera karierę na uczelni. Albin Jax- Rowecki zajmuje się majątkiem w Porętowie, gdzie mieszka z żoną i z trójką dzieci. Rodzinną sielankę burzą sygnały o nadciągającej wojnie. Rząd Polski jednak optymistycznie zapowiada szybkie rozprawienie się z Niemcami.. Igor i Piotr jadą walczyć i słuch po nich ginie. Niestety Niemcy realizują chory plan Hitlera i wkrótce zajmują Kraków. Andrzej zobowiązuje się odwieść swoją sąsiadkę do Przemyśla. Niebezpieczna podróż, którą odbywają zbliża ich bardzo do siebie, jednak wkrótce rozdziela ich zawierucha wojenna. Halina, z pochodzenia Żydówka, musi się ukrywać, a Andrzej wstępuje do konspiracji. Wraz ze swoimi kuzynami Cezarym i Emilią i wieloma innymi młodymi ludźmi codziennie narażają życie, walcząc z okupantem. Andrzej jednak nie umie zapomnieć o Halinie i szuka jej za wszelką cenę, wierząc, że dziewczyna żyje.
Każda akcja wymierzona w okupanta kończy się karaniem ludności cywilnej, mimo tego nic młodych nie powstrzymuje przez walką z Niemcami. Wymierzają wyroki śmierci na zdrajcach ojczyzny, podkładają ładunki na torach, kradną bronią i wykonują wiele niebezpiecznych akcji. Czy wyjdą cało z tych szaleńczych akcji? Co się stanie z Igorem i Piotrem? Jeden trafi do niewoli niemieckiej, drugi do rosyjskiej, czy uda im się przeżyć i wrócić do domu? Czy Celina, ukochana Piotra przeżyje wywózkę na Syberię i spotka się jeszcze z młodym mężczyzną? Czy Andrzej i Halina odnajdą się i zwycięży miłość, pomimo skażenia jej wojną? Czy czas „nienawiści i zabijania” zakończy się wraz z opuszczeniem ziem polskich przez Niemców?
„ Andrzej i Halina” to dowód na to, że można przedstawić czystą prawdę historyczną, nawet jeżeli jest ona bolesna i miejscami niewygodna. Musimy pamiętać, że to człowiek człowiekowi zgotował to wojenne piekło. Nie tylko Niemiec, ale także Rusek, a nawet Polak, bo cytując Piłsudskiego, wspomnianego przez jednego z bohaterów „naród mamy wspaniały, tylko ludzie kurwy”.
Autorka oczywiście nie tylko skupia się na pokazaniu historii rzetelnie, bez koloryzowania faktów, ta książka to także wciągająca fabuła, która nie pozwala się oderwać od losów bohaterów, to genialna akcja z barwnym opisem scen walk, czy akcji organizowanych przez konspirację, to wzruszające chwile, wywołujące smutek i rozpacz, ale też czasami niosące nadzieje i wiarę w drugiego człowieka. Ale przede wszystkim to opowieść o człowieku i o jego chęci przetrwania za wszelką cenę, czasami kosztem utraty honoru, czy człowieczeństwa. Płakałam jednak dopiero przy ostatnich stronach. Bo z okrucieństwem wojny jesteśmy już w jakiś sposób zaznajomieni, przywykliśmy, tak wiele książek, opowiadań, czy filmów już o tej wojnie było... Tak mało się jednak wspomina o okrucieństwie po wojnie, która dla wielu Polaków wcale nie skończyła się w maju 1945 roku…. Drugi tom „Wojny i miłości” jest piękny, wzruszający i tak boleśnie prawdziwy, że każdy powinien go przeczytać…