I ,,Nigdy nie ocieraj łez bez rękawiczek. Choroba'' właśnie do nich się zalicza. Przyznam, że to jedna ze smutniejszych książek, które przeczytałam w tym roku.
Drugi tom powieści Gardella skupia się w zasadzie na postaciach Reinego i Bengta. Obserwujemy jak pierwszy z nich umiera. Sam, w oddaleniu od wszystkich i wszystkiego, nie przyznając się przed nikim do swojego stanu.
Reine stoi z boku, jak to czynił przez całe swoje życie. I tak też gaśnie.
Nie jest to śmierć piękna.
Obserwujemy jak Bengt przygotowuje się do swojego przedstawienia dyplomowego – do wydarzenia, które może zapewnić mu sławę. Do chwili, która będzie doskonałym zwieńczeniem jego dotychczasowego życia i jego dotychczasowych dokonań.
Jedno tylko mąci to szczęście – jaki będzie jego wynik testu na HIV?
Poznajemy historię tych dwóch mężczyzn. Nieśmiałego, cichego Reinego, który przeżył w dzieciństwie prawdziwą tragedię i do niespokojnego, tułaczego życia Bengta, który w końcu znalazł swoją ostoję w pedalskim kolektywie Ptaszek zorganizowanym przez Paula.
Historie te przeplatają się z opisem sytuacji w ówczesnej Szwecji – z narastającą paniką przed nową, nieznaną chorobą na którą nie ma lekarstwa. Z histerią, która zaczyna zataczać coraz szersze kręgi – począwszy od środowiska homoseksualnego, przez personel medyczny, skończywszy na policji. Z wypowiedziami duchownych, którzy uznawali AIDS za karę boską za grzechy i otwarcie mówili, że na miejscu homoseksualistów woleliby umrzeć, gdyż to – w przeciwieństwie do życia w grzechu – pozwoliłoby im zbawić ich nieśmiertelne dusze. Z wypowiedziami innych duchownych, którzy twierdzili, że ,,dobrze im tak''. Z najróżniejszymi teoriami dotyczącymi choroby – włącznie z tym, jakoby heteroseksualne kobiety nie mogły zachorować, bo ich organizm jest odporny na spermę i jest w stanie zneutralizować jej szkodliwy wpływ. Natomiast męski organizm – nie.
Przybliżony zostaje nam też związek Benjamina i Rasmusa, i widzimy, że nie jest on pozbawiony wad i poważnych pęknięć. Można przypuszczać, że pierwsze zgrzyty pojawiły się już wtedy, kiedy Benjamin nie powiedział od razu swoim rodzicom, że jest z Rasmusem. Albo wtedy, kiedy Rasmus powiedział, że chce żyć w związku otwartym.
Albo może jeszcze w innym momencie?
Chwila coming-outu obu mężczyzn jest tak samo przełomowa, jak tragiczna. W przypadku Rasmusa możemy mówić o w miarę dobrym przyjęciu przez rodziców informacji o odmiennej orientacji seksualnej syna. Natomiast jeśli chodzi o Benjamina, który jest świadkiem Jehowy... Tu sytuacja wygląda zupełnie inaczej i jest zdecydowanie bardziej skomplikowana. Przyznanie się do homoseksualizmu przed rodzicami wiązać się będzie z kompletnym, całkowitym i nieodwołalnym odtrąceniem przez rodzinę.
Bo rodzice Benjamina nie należą do tych świadków Jehowy, którzy mogliby przeciwstawić się zgromadzeniu i którzy dalej potajemnie spotykaliby się ze swoim synem. ,,Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją.''
,,Nigdy nie ocieraj łez bez rękawiczek. Choroba'' zwraca uwagę na różne problemy, które spotykają środowiska homoseksualne – przez ostracyzm, poprzez jawną agresję, skończywszy na systemowym wykluczaniu z przestrzeni publicznej. To książka, która uświadamia nam, że istnieje cała gama problemów, które nas nie dotyczą i z którymi nie musimy się mierzyć. W przeciwieństwie do młodych gejów i lesbijek dla których ujawnienie przed rodziną własnej orientacji seksualnej bywa skrajnie trudnym przeżyciem. Tak samo, jak zwykły akt czułości – chwycenie za rękę, całus na ulicy – staje się w ich wykonaniu czymś w rodzaju politycznej manifestacji, zamiast być tym, czym jest naprawdę: przejawem normalnej ludzkiej chęci kochania i bycia kochanym.