„Poświąteczne morderstwo” Ruperta Latimera, to nie lada gratka dla miłośników zagadek kryminalnych z delikatnym humorem.
Akcja toczy się podczas II wojny światowej, jednak temat ten jest jedynie wspominany w całej tej historii. Nie odgrywa pierwszych skrzypiec.
Sir Willoughby Keene-Cotton to dziewięćdziesięcioletni mężczyzna, który jest nieprzyzwoicie bogaty ale też, jak określają go jego bliscy - jest starym niezgułą. Wielkiej fortuny nie dorobił się uczuciową pracą - każdy pens "spadł mu z nieba" - kilkakrotnie wżenił się w majątek. Cała rodzina od dawna czeka na jego śmierć. Nawet między sobą knują w jaki sposób można usunąć denerwującego krewnego. Aż w końcu się doczekali jego śmierci. Na zaproszenie Rhod i Franka Redpath rodzina zjechała się aby razem świętować, poznać starego wujka oraz namówić go do zmiany testamentu. Trzeba przyznać, że pokrewieństwo między niektórymi członkami rodziny jest zawiłe i mocno skomplikowane. Dzień po wspólnym ubieraniu choinki wujek Willly został znaleziony martwy w śniegu pod domem. Wcześniej wraz z wynajętą sekretarką Esther Hobbs pisał autobiografię, która była przedmiotem sporu z panną Redpath- jedną z krewnych. Zaczyna się długie, bo ponad 200-stu stronicowe śledztwo. Każdy krok śledczych jest mocno analizowany i opisywany ze szczegółami. Znamy każdy krok śledztwa, każde ich przypuszczenie.
Komu najbardziej zależało na śmierci wujka? Początkowo cień podejrzenia pada w stronę jego obecnej żony, która po jego śmierci dziedziczy wszystko. Problem w tym, że kobieta jest ciężko chora, mało tego kilka godzin przed śmiercią sir Willoughby'ego Keene- Cottona sama pożegnała się z życiem. Pojawia się wielka niewiadoma. Śledczy dowiadują się też o domniemanym nowym testamencie, który Willy miał napisać i gdzieś schować. Czy śledczym uda się odnaleźć mordercę? I komu przypadnie spadek po staruszku? Kto zyska na tej śmierci? Jaką rolę w tej historii odgrywają babeczki bakaliowe i czekoladki?
Autor gwarantuje nagłe zwroty akcji, które nie mało zaskoczą ale i chwilami rozśmieszą. Kryminał wzbogacony jest delikatnym poczuciem humoru. Autor podrzuca nam całkiem wiarygodne rozwiązania, które za moment obala.
Spora ilość wykreowanych postaci daje nam wielu potencjalnych morderców. Każdy może mieć na sumieniu starca. A zakończenie zwala z nóg. Jest dopracowane na najwyższym poziomie. Droga przez jaką trzeba przejść aby rozszyfrować zagadkę jest dość kręta i usłana wieloma potencjalnymi zbrodniarzami. Nie ma szans aby czytelnik domyślił się kto jest prawdziwym zabójcą. Trochę książek kryminalnych przeczytałam i tych współczesnych jak i tych których akcja toczy się lata temu. Doskonale widać różnicę w śledztwie. Widać tę infantylność jaka była kiedyś. Czytając "Poświąteczne morderstwo" miałam wrażenie jakby śledczy nie chcieli nikogo oskarżać. Wierzyli na słowo że dana osoba nie popełniła zbrodni. Zamiast szukać motywów oni jakby szukali alibi dla potencjalnych morderców. Zapoznanie się z takimi książkami jest ciekawym doświadczeniem. Był to miło spędzony czas z książką!
„- Chcesz powiedzieć, że będzie u nas mieszkał do końca wojny? - Może tylko do końca życia, kochanie”[1]. Państwo Redpath chyba niezbyt cieszą się na odwiedziny wujka Williego. Ich rozmowy na ten te...
Lubicie książki Agahty Christie? Ja uwielbiam. Klasyka kryminałów, których Agatha Christie jest królową, to coś, po co sięgam z przyjemnością, ale też i z wysokimi oczekiwaniami. Dlatego lubię wszelk...
@beata.stefanek
Nowe recenzje
Muzyka gra
@dosia1709:
Daria po kilkuletniej emigracji wraca do domu, gdzie planuje przemyśleć co robić dalej i zacząć żyć od nowa. Dziewczyna...