Sto Dni Po Ślubie recenzja

Powieść z gatunku "co by było, gdyby..." Ellen spotyka przypadkiem swoją była, wielką i niespełnioną miłość już jako mężatka. Brnie w tę znajomość niemal na oślep, próbując odtworzyć przeszłość.
To moje drugie spotkanie z autorką i mam mieszane odczucia. Po pierwsze, jej obraz Nowego Jorku odbiega od moich wyobrażeń. Miasto jest jakieś takie spokojne. Niby pisze o pracy, o ruchu, kawiarniach i restauracjach, ale to obraz z życia ludzi bogatych. Po drugie, odnajduję tu "konserwatywne" spojrzenie na miłość i małżeństwo, co jakoś się wiąże się ze stereotypowym chyba pojmowaniem tych kwestii przez ludzkość.
Finał tej historii zaskoczył mnie i zmusił do zastanowienia, co ja bym zrobiła dzisiaj, a co kilka lat temu...

Okładka piękna - to w nawiązaniu do profesji głównej bohaterki.