„Karcer” Grzegorza Juszczara należy do postapokaliptycznego nurtu fantasy. Powieści ta ukazują, jak mógłby wyglądać świat po globalnej wojnie z użyciem broni atomowej i chemicznej. Książki te mają być swoistym ostrzeżeniem dla nas wszystkich i dość dużo powieści w tym nurcie powstaje na całym świecie. „Karcer” na tym tle jest interesującą i bardzo dobrze skonstruowaną powieścią. Mnie zaszokowało zakończenie tej powieści i pozostałam z pytaniem: „Dlaczego?”
Akcja powieści rozgrywa się w Ameryce w roku 2141 i upłynęło już sto lat od wojny, która zniszczyła cały znany świat. Na szczęście z części ziemi ustąpiły skutki tego kataklizmu i ludzie, którym udało się przeżyć, starają się normalnie żyć. Niestety nie jest to łatwe życie. Zagrożeniem dla nich są zmutowani ludzie, zwani „Menelsami”, teraz bardziej zbliżone do zwierząt, a także inni ludzie, którzy pragną zdobyć broń, lekarstwa i żywność. Dlatego ludzie starają się zamieszkać w miejscach, które łatwo chronić. Takim miejscem jest stare więzienie zwane Karcerem i zamieszkuje je ponad tysiąc ludzi. Rządy w tym miejscu sprawuje demokratycznie wybrana Rada Ocalenia, której przewodzi naczelnik Brass. W Karcerze funkcjonuje szkoła, szpital, a także dobrze wyszkolona grupa żołnierzy, która bronią Karceru. W grupie żołnierzy funkcjonują też tak zwani Samotnicy, którzy samotnie obserwują okolicę i ostrzegają przed zagrożeniami Karcer. Mieszkańcy Karceru starają się być samowystarczalni, uprawiają rośliny, hodują zwierzęta i wytwarzają się biopaliwa. Niestety nie są samowystarczalni i co pewien czas muszą organizować wyprawy. Organizują wyprawy do zrujnowanych miast i wiosek, aby zdobyć broń, leki, a także narzędzia i nowe nasiona. Wyprawy te nie są bezpieczne i często giną mieszkańcy Karceru. Bohaterami powieści są głównie młodzi, ale doświadczenie żołnierze. Nie są zadowoleni z pracy Rady Ocalenia i pragną zmian. Jednak wszystko to schodzi na drugi plan, gdy zagrożone jest istnienie Karceru.
Pomysł na fabułę nie jest zbyt oryginalny, kiedy ludzkość po kataklizmie walczy o przetrwanie i zostaje podana najcięższym próbom. Natomiast wykonanie jest intrygujące i przyciąga uwagę. Świat, w którym żyją ludzie, jest opisany barwnie i wiarygodnie. Świat całkowicie zrujnowanych miast nienadających się do zamieszkania, gdzie na każdym kroku czeka zagrożenie. Niestety głównie w miastach, a właściwie ich podziemiach można znaleźć lekarstwa, broń i inne potrzebne mieszkańcom rzeczy. Autor świetnie oddaje tę atmosferę grozy w czasie wypraw mieszkańców Karceru do miast. Zdają sobie sprawę, że kiedyś będą musieli być samowystarczalni, ale nie tracą nadziei. Szczególnie to widać w stosunku ludzi, którzy przeżyli do dzieci. Zaletą książki są jej bohaterowie, postacie wiarygodne i złożone, posiadają zalety, ale i wady, targają nimi różne dylematy. Widać to w funkcjonowaniu Karceru, gdzie ścierają się różne wizje funkcjonowania bieżącego, ale też ich przyszłości. Jednak poza nielicznymi wyjątkami kieruje tymi ludźmi lojalność, przyjaźń i odpowiedzialność. Dialogi są pełne humoru i ciętych ripost i nie nużą. Autor stopniowo buduje napięcie, odsłaniając kolejne zagrożenia dla tej społeczności. Dzięki krótkim rozdziałom, kiedy przenosimy się z miejsca na miejsce, powieść zyskuje dynamikę i napięcie. Dynamikę powieści widać w bardzo dobrze oddanych scenach walki. Jednak udało się autorowi zachować balans pomiędzy akcją a refleksjami bohaterów nad swoim życiem. Dzięki temu możemy lepiej poznać bohaterów i wniknąć w ich motywacje. Zastanowić się jak każdy z nas zachowałby się w takiej sytuacji. Nie jestem fanem powieści postapokaliptycznych, ale przeczytałam ją z przyjemnością i świat stworzony przez autora był intrygujący i wciągający.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.