"Medium ma w życiu przerąbane.
Medium, które nie chce być medium, ma przerąbane w dwójnasób.
Medium nieposiadające za grosz powołania i w dodatku nieprzepadające za duchami... no cóż. Marzenia o lekkim, spokojnym życiu może śmiało wsadzić sobie w... w buty."
Znacie twórczość Martyny Raduchowskiej?
Miałam już przyjemność przeczytać dwie spośród jej powieści - Łzy Mai i Spektrum. Byłam nimi zachwycona.
Teraz, po raz kolejny autorka oczarowała mnie przedstawioną historią, a cykl Szamanka od umarlaków trafiła na moją listę uwielbianych książek.
Ida Brzezińska jest spadkobierczynią wielopokoleniowego magicznego rodu. Cóż z tego, skoro nie ma w niej za grosz potencjału magicznego, czego jej rodzina nie chce przyjąć do wiadomości.
Ida ma wielkie plany na przyszłość zupełnie niezwiązane z magią. Niestety ma jeszcze większego Pecha - przez duże Pe.
W dodatku od dziecka widzi duchy zmarłych, jednak woli się do tego nie przyznawać, bo wtedy słodki powiew "wolności" odpłynie w siną dal.
Niestety sprawy mocno się komplikują, a studenckie życie po niemagicznej stronie mocy nie jest takie, jakiego się spodziewała. Chcąc, nie chcąc Ida trafia na szkolenie do apodyktycznej ciotki Tekli.
Cóż to była za niesamowicie wciągająca historia. Kiedy już zacznie się czytać, ciężko jest się od niej oderwać.
Idę polubiłam od samego początku. Krnąbrna, uparta, pyskata. Nietuzinkowa osóbka pełna sarkastycznego humoru i lekkiej naiwności. Co daje, muszę przyznać, dość wybuchową mieszankę.
"Bo oto po latach straceńczych wysiłków Ida naprawdę rzuciła swoje pierwsze zaklęcie. Pierwsze i ostatnie. Jedyne, jakie miała szansę wyćwiczyć do perfekcji, bo niewymagające ani kropli magii.
"Nie."
Czarodziejskie słowo.
Moc w stanie czystym."
Uwielbiam nie tylko Idę, ale również Teklę i jej cięty język oraz uroczego Gryzaka - łapacza snów dziewczyny.
Jak musi się czuć osoba, która nie chce mieć nic wspólnego z magią ani nadprzyrodzonymi rzeczami? Która jedyne czego pragnie, to normalnego życia.
Niestety zarówno los, jak i Pech, a zwłaszcza ten drugi, miał co do niej inne plany.
"Była gotowa trzymać za zasłoną wszystkie swoje "para-", "niedo-" i "nad-" choćby i do sądnego dnia, jeżeli taka była cena wolności. Dopóki milczała jak grób, dopóty jej pogrzebany żywcem talent spoczywał ukryty dwa metry pod ziemią (...)
Miała co do tego absolutną pewność.
Nie miała natomiast żadnej z trzech rzeczy: ani grama szczęścia, ani krzty pokory, ani chociażby cienia podejrzeń, że może jednak trochę się myli."
Szamanka od umarlaków to historia, która jest pełna dawnych wierzeń, magii i niezliczonej rzeszy... duchów. I nie tylko...
Co jeszcze może pójść nie tak?
Dobra, to było pytanie czysto retoryczne. Zwłaszcza gdy Pech jest za pan brat z prawem Murphy'ego i zastanawia się jakiego kolejnego psikusa spłatać dziewczynie.
Dzięki Wydawnictwu Mięta jest dostępne wznowienie Szamanki od umarlaków w przepięknym wydaniu z barwionymi brzegami, które już samo w sobie zachęca do sięgnięcia po tą książkę. Dodatkowo znajdziemy w niej opowiadanie "Maszkarada", które przybliży nam historię Idy i jej relacji z rodziną.
Szamanka od umarlaków to połączenie urban fantasy z elementami dark oraz komediowym szlifem w postaci zabawnych dialogów pełnych czarnego humoru. Postacie są genialnie dopracowane. Mamy wrażenie, że wystarczy wyjść na ulicę by spotkać jedną z nich. Każda wywołuje w nas emocje, choć nie zawsze te pozytywne. Jednak dzięki temu będą one w nas buzować wraz z nastrojami Idy.
Czytając tą historię nuda nam nie grozi. Wręcz przeciwnie. Pech będzie zacierał ręce z uciechy.
"Tyle rzeczy mogło pójść źle, tyle rzeczy mogło się nie udać. Wierny prawom Murphy'ego Pech cały czas podrygiwał z podekscytowania i chichotał jak złośliwy chochlik."
"Ida prychnęła lekceważąco, a łowca uśmiechnął się pod nosem.
- Popracujesz u nas z pół roku - odparł, podnosząc kubek do ust - i lekcje nie będą ci potrzebne.
- A co będzie?
- Terapia u dobrego psychologa."
Gorąco zachęcam was do sięgnięcia po tą historię. Jestem pewna, że będziecie nią równie zachwyceni jak ja.