Chciałoby się zaśpiewać: CZTERDZIEŚCI LAT MINĘŁO...
Będąc dzieckiem nie wyobrażałam sobie niedzielnego śniadania bez TELERANKA, jednak 13 grudnia 1981 roku, gdy miałam 8 lat, nie zobaczyłam biegnącego koguta, który musi zdążyć wskoczyć na płot i zapiać. Nie przyłączyłam się jednak do jęku zawodu mojego rodzeństwa, bo bardziej interesowały mnie rozmowy dorosłych i ich komentarze dotyczące tego, co tej nocy rozpoczęło się w Polsce.
Nie rozumiałam, co to jest STAN WOJENNY, o którym słyszałam w koło, również w radiu i telewizji, nie rozumiałam co się dzieje, ale czułam podekscytowanie i czułam też, że dzieje się coś złego.
Tej niedzieli zabrakło nie tylko programu dla dzieci (jego emisję wznowiono dopiero po trzech miesiącach), ale nie zostały wyświetlone też inne programy oddając głos antenowy Panu Jaruzelskiemu...
Ten dzień i ten okres wpłynął na mój dziecięcy świat. Już nie wróciłam do oglądania TELERANKA, a baczniej i uważniej obserwowałam i słuchałam świata dorosłych, i choć wiem, że był to jeden z mroczniejszych okresów w historii naszego kraju, to w moich dziecięcych wspomnieniach widzę zebrania rodzinne przy stole i telewizorze, czasem i przy wódeczce, z rozmowami, dyskusjami i opowiadanymi kawałami, szczególnie tymi z kabaretu TEY, od których wszyscy, nawet my dzieciaki, zaśmiewali się w głos.
Każdy z nas, kto żył w tych czasach ma jakieś wspomnienia, ale są one zaledwie skrawkiem tego, co się wtedy działo.
W ogóle rok 1981 był rokiem wielu wydarzeń, które wryły się w pamięć, i o których przeczytacie w tej właśnie pozycji z perspektywy różnych osób.
28 lutego rząd Wojciecha Jaruzelskiego wprowadził kartki na mięso i wędliny
13 maja papież Jan Paweł II został ciężko ranny w zamachu na Placu świętego Piotra w Watykanie
28 maja zmarł Prymas Tysiąclecia, kardynał Stefan Wyszyński
1 kwietnia w prima aprilis do reglamentowanego już cukru dołączyło mięso i wędliny
31 lipca Sejm przyjął nową ustawę o cenzurze, która odtąd miała działać jawnie
grudzień - marzenia Polaków o wolności, na szczęście chwilowo, zostały przerwane
Był to też rok nieustających rozmów rządu z Solidarnością, spotkań generała Jaruzelskiego, który w trakcie tego roku został premierem i I sekretarzem KC PZPR, z Lechem Wałęsą, marszy protestacyjnych studentów i robotników, strajków...
Były też te fajne, bo 22 marca miała miejsce premiera serialu "Tylko Kaśka", a odcinek trzeci pt. "Kocham Jacka" musiał się wryć w moją podświadomość, stąd moim mężem Jacek zostać musiał. Natomiast 4 maja można było zobaczyć po raz pierwszy film Stanisława Barei "Miś", o dziwo nie uszkodzony cenzurą, w którym to publiczność mogła dostrzec celną krytykę codzienności PRL-u, a film stał się dziełem kultowym i ręka do góry, kto nie widział choć raz?
PRL-owska rzeczywistość naprawdę nadawała się tylko na film komediowy, bo jakoś tak nie chciała poddać się temu, że opozycja coraz głośniej krzyczała NIE, dlatego nasze wojska wyszły na ulicę, poniekąd, żeby nie dopuścić do wkroczenia wojsk ZSRR... Tylko, że one już dawno u nas były...
Książkę czytałam z ogromnym zaciekawieniem, bo jednak dziecięce wspomnienia to nie to samo, co dorosłego człowieka.
My dzieci byliśmy mimo wszystko chronieni przed wiedzą, od której naszym rodzicom jeżył się włos na głowie i rosły obawy nie tylko, co do jakości życia, ale i przyszłości.
Autorka w swoim reportażu pokazuje, jak "pełzająca rewolucja" została zatrzymana, a władze pod pozorem dobrej woli z jednej strony rozmawiały z licznymi grupami zawodowymi, a w kuluarach przygotowywały plan na wypadek ogłoszenia stanu wojennego. Pokazuje też jak ludzie mimo to nie tracili ducha, jak trzymali głowy wysoko, a o tym co wtedy czuli i jak wpłynął na nich i ich rodziny stan wojenny rozmawiają z Panią Anną opowiadając swoje historie o tamtych wydarzeniach.
Świetna lektura! Warto przeczytać!