Nie jest to poradnik, lecz szczególnego rodzaju książka przygodowa... czytamy na okładce książki Marii Tyman. Przygoda kojarzy się pozytywnie, daje nam radość przeżywania czegoś niezwykłego, tymczasem przypadek Marii to istna droga przez mękę, ale z zakończeniem, które daje nadzieję nam - czytelnikom. Książka nie jest poradnikiem, nie jest powieścią, nie jest również pamiętnikiem. Dla mnie to publiczna spowiedź autorki z tego, co zrujnowało większość jej życia - spowiedź z chorowania i karkołomnej walki o zdrowie.
Cierpienie nie uszlachetnia - ono poniża, oszpeca, kiereszuje psychikę, izoluje, skazuje na społeczny i zawodowy niebyt, kradnie marzenia, paraliżuje ambicje, wywraca życie do góry nogami. Nie można się odbić od dna, bo dno nie istnieje, jest tylko coraz szybsza podróż otchłanią w kierunku "coraz gorzej".
Z "Bezsenności" płynie ogromna szczerość, przez którą często przebija się rozgoryczenie, wielokrotnie ogromna odwaga granicząca z desperacją i - paradoksalnie - również poczucie humoru. W "Bezsenności" wiele miejsca zajmuje także samotność: zawsze sama, zawsze z boku, zawsze smutna. Jakże umiejętnie autorka połączyła historię choroby i jej leczenia z obrazem psychiki zawodowego pacjenta, jak sama siebie nazwała. Sporo w książce przemyśleń, trafnych uwag, mądrych zdań, ale też i żalu z utraconej przeszłości.
Według TB (totalnej biologii) przyczyną każdej choroby są negatywne emocje przeżywane całymi latami, nierozładowane, nieprzepracowane, tak intensywnie skumulowane, że w końcu coś zaczyna się psuć w ciele.
Jakie to szczęście, że autorka w porę potrafiła wziąć sprawy w swoje ręce i szukać, pytać, próbować, upadać, popadać w depresję, żeby znowu szukać, pytać i próbować. Opłaciło się i w przypadku Marii chciałoby się banalnie powiedzieć, że życie rzeczywiście zaczyna się dopiero po czterdziestce. Zrozumienie własnego ciała, wsłuchanie się w organizm to połowa sukcesu w procesie zdrowienia, doskonałym tego przykładem jest Maria Tyman.
"Bezsenność" jest książką nienachalną. Są tu opisane leki, zioła, instytucje, padają nazwiska, ale nic nie jest nam narzucane, wręcz z ogromną szczerością (nigdy pretensją czy wychwalaniem) przekazane to, co autorce pomogło lub nie. Wniosek nasuwa się sam: należy wnikliwie obserwować swój organizm - co jednemu pomaga, drugiemu może zaszkodzić.
Książka zalicza się do literatury popularnonaukowej, bo wiele w niej faktów, są przypisy oraz bogata bibliografia. Bardzo dobry styl autorki sprawia, że "Bezsenność" czyta się dobrze i z emocjami, współczując i kibicując bohaterce. Zresztą Maria Tyman to laureatka konkursów literackich, a w "Bezsenności" widać jej beletrystyczny talent, który wcale nie przeszkadza popularnonaukowym treściom. Jeśli ktoś szuka w książce gotowej recepty na zdrowie, nie znajdzie jej. Natrafi natomiast na historię, która może zainspirować do działania na rzecz własnego zdrowienia, lub zapobieganiu chorobom. Podczas lektury "Bezsenności" zrobiłam wiele notatek, postanowiłam też baczniej obserwować swój organizm.
Książka Marii Tyman jest wyjątkową i godną polecenia pozycją z zakresu medycyny na rynku wydawniczym - to swego rodzaju książka przygodowa, której bohaterem jest "zawodowy pacjent".
Na zakończenie dwa cytaty spośród wielu, nad którymi sporo rozmyślałam, a które świadczą o życiowej mądrości autorki:
Wstyd to nienawiść skierowana ku sobie samemu.
Zmaganie się z chorobą to jednoczesne zmaganie się z biedą, a leczenie to dobro luksusowe.