Słowa: "gdy nadejdze czas" brzmią jak zapowiedź, obietnica. Możemy powiedzieć: "Gdy nadejdzie czas, powiem ci, co się stało". Jeżeli usłyszymy takie zdanie, czekamy na daną chwilę z utęsknieniem i niecierpliwością, również trochę się bojąc. Co jednak zrobić, gdy nadejdzie czas na... miłość? A jeśli nie będzie ona taka, jak byśmy chcieli? Jeśli nasze marzenia dotyczące tego uczucia się nie spełnią? Czy może będzie zupełnie na odwrót?
Sara chodzi do klasy maturalnej i śni o wielkiej miłości. Szuka idealnego chłopaka: wyrozumiałego, inteligentnego i zabawnego, a także dorównującego jej wiedzą - w końcu jest prymuską! Kiedy więc Dave, szkolny przystojniak, zaprasza ją na randkę, dziewczyna jest wniebowzięta. Myśli, że to właśnie chłopak z jej marzeń, że to właśnie jego szukała. Ale... co, jeżeli się myliła? Może Dave wcale nie jest ucieleśnieniem jej snów? A może to właśnie ta wielka miłość, o której powstało tyle poematów czy piosenek?
Tobey nie jest zbyt pilnym uczniem. Jest równie zdolny, co leniwy; cały swój wolny czas poświęca muzyce, nie dbając o szkolne obowiązki. Zakochał się w Sarze, ona jednak jest z Dave'em. Czy uda mu się ją zdobyć? Czy w ogóle ma u niej jakieś szanse? Aby się o tym przekonać, musi zaryzykować - jednak... czy rzeczywiście warto? Może Sara wcale nie jest dziewczyną, na jaką wygląda? Czy coś może połączyć tych dwoje?
"Gdy nadejdzie czas" to bardzo przyjemna w odbiorze książka, idealna, by trochę się zrelaksować lub odstresować. Jest to historia bardzo przewrotna i zabawna, często - jak to w życiu bywa - pełna nieporozumień. Susane Colasanti zastosowała niezwykle ciekawą technikę. Chodzi tu o fakt, że rozdziały pisane są na zmianę: raz poznajemy zdarzenia z punktu widzenia Sary, następnie dowiadujemy się, co o tym wszystkim sądzi Tobey. Dzięki temu utwór ten stał się o wiele bardziej urozmaicony i wciągający.
Czytając opis tejże powieści, można odnieść wrażenie, że wiadomo, jak to wszystko się skończy, więc nie ma sensu zabierać się do lektury. To błąd! Nie jest to co prawda książka wyższych lotów, ale czy to znaczy, że nie można z nią miło spędzić czasu? Perypetie modych bohaterów nie raz i nie dwa wywołają uśmiech na twarzy. Kto wie, być może jakiś czytelnik odnajdzie w nich siebie: siebie z przeszłości, teraźniejszości... W końcu postaci są bardzo plastyczne i realne, łatwo się z nimi utożsamić, a także zrozumieć wybory i sposób postępowania. Dzięki temu powieść jest jeszcze atrakcyjniejsza.
Jedyne, co nie spodobało mi się w tym dziele, to okładka. Wydaje mi się, że jest trochę odpychająca i nieszczególnie zachęca do czytania. Jednak wiadomo: nie wolno oceniać zawartości po stronie wizualnej. Uważam, że w tym wypadku będzie to słuszne posunięcie, szczególnie, jeśli komuś również okładka niezbyt przypadła do gustu.
Myślę, że mogę utwór autorstwa Susane Colasanti polecić każdemu, kto potrzebuje chwili odprężenia i wytchnienia, bez względu na wiek. Młodzi mogą poczytać o problemach i sprawach ich dotyczących; starsi za to mogą myślami cofnąć się do czasów szkolnych. To naprawdę sympatyczna lektura, w sam raz na piątkowy wieczór. Sądzę, że warto ją przeczytać... gdy nadejdzie czas.