Mitologia, legendarni wojownicy, dawne wierzenia. Teraz patrzymy na to wszystko z przymrużeniem oka, jednak kiedyś starożytni bogowie, wielokrotnie okrutni, samolubni i zazdrośni, stanowili pewnik dla żyjących wtedy ludzi. Oddawanie im czci i składanie ofiar było na porządku dziennym, a całą egzystencję uzależniano od przeróżnych bóstw. Obecnie mitologia stanowi pewnego rodzaju ciekawostkę, intrygującą historię czy też swoisty sposób na częściowe poznanie dawnej codzienności - przynajmniej z pozoru.
Gwen Frost to dziewczyna, która jeszcze do niedawna miała niemal wszystko: oddanych przyjaciół, kochającą rodzinę, nie dręczyły ją większe problemy. Pewnego dnia jej spokój zostaje gwałtownie zburzony, gdy odkrywa sekret swojej koleżanki, co pośrednio powoduje, że matka Gwen ginie w wypadku samochodowym. Te zdarzenia zaś prowadzą do tego, że przed drzwiami domu Frostów staje nauczycielka z Akademii Mitu, w której nastolatkowie, potomkowie mitycznych wojowników, szlifują swoje niecodzienne umiejętności. Gwen bowiem ma dar, który bardziej wydaje się jej być przekleństwem: za sprawą jednego dotyku siedemnastolatka może dowiedzieć się praktycznie wszystkiego na temat danego przedmiotu bądź człowieka. Zdolności dziewczyny są jednak potężniejsze, niż jej się wydaje, a bezpieczna na pierwszy rzut oka szkoła już wkrótce stanie się miejscem, w którym zaczną dziać się rzeczy tragiczne w skutkach.
Uwielbiam mitologię, dlatego staram się czytać jak najwięcej książek poruszających tę tematykę. W związku z tym do lektury „Dotyku Gwen Frost” podeszłam z niemałym entuzjazmem, choć właściwie nie wiedziałam, czego mam spodziewać się po tej pozycji. Ostatecznie historia okazała się nieco odbiegać od wyobrażeń, ale i tak jestem nią usatysfakcjonowana.
„Czasami nie byłam pewna, czy wierzę w obłąkaństwo, które mnie otaczało. Spartianie, Walkirie, żniwiarze. Zastanawiałam się, czy przypadkiem nie jestem w szpitalu dla szaleńców i wszystko to tylko wybryki mojej wyobraźni.”
Główna bohaterka to postać, którą zdecydowanie dałoby się lubić, gdyby nie jeden mankament, który wpłynął na to, jak ją postrzegałam. Przez większość czasu Gwen była osobą nie bojącą się wziąć sprawy w swoje ręce, dążącą do odkrycia prawdy, nie stając się równocześnie kimś nieustraszonym. Pokładała pewną nieufność w prawdziwość mitologii i nie przyjmowała wszystkich ewenementów bez cienia wątpliwości. Zdarzały się jednak momenty, w których dziewczyna użalała się nad sobą, wciąż z tych samych powodów. W takich chwilach miałam ochotę nią potrząsnąć i doprowadzić do porządku. Gdyby nie takie sytuacje, myślę, że Gwen trafiłaby do grona moich ulubionych bohaterek.
Pomysł autorki na fabułę nie jest może wyjątkowo oryginalny, ale poprowadzony w ciekawym kierunku. Książka napisana jest w sposób lekki i przyjemny, dzięki czemu poznawanie losów dziewczyny sprawia przyjemność, chociaż muszę przyznać, że pierwszych kilka rozdziałów nie zrobiło na mnie zbyt dobrego wrażenia. Kiedy jednak udało mi się przez nie przebrnąć, niemal całkowicie pogrążyłam się w historii uczniów Akademii. „Dotyk Gwen Frost” to utwór, którego lektura zdecydowanie stanowi miłą rozrywkę, podobnie jak rozwiązywanie wymyślonej przez Jennifer Estep intrygi. Osobiście nie mogę się wręcz doczekać, jak dalej potoczy się akcja i z pewnością sięgnę po drugi tom serii.