Trudno uwierzyć, że𝐴𝑛𝑖𝑜ł 𝑧 𝑟𝑢𝑏𝑖𝑛𝑜𝑤𝑦𝑚 𝑠𝑒𝑟𝑐𝑒𝑚to debiut literacki Joanny Szelągowskiej. Nie potrafię wyjść z podziwu, nad niezwykłością tej książki i dla niesamowitego talentu autorki, która w pięknych słowach opowiedziała niecodzienną historię o tym, co w życiu jest najważniejsze. Powieść, która wzrusza i jednocześnie wywołuje uśmiech. Próżno w niej szukać utartych schematów, bo takich w niej nie ma. Wciąga swą epicko-liryczną nutą i przywołuje sentymentalne wspomnienia. Przenosi do beztroskiego dzieciństwa, a zarazem wskazuje kierunek, do którego wszyscy powoli zmierzamy.Uświadamia nas, że życie mamy jedno i szansy na jego powtórzenie nie będziemy już mieli. Pokazuje, jak cenna i piękna jest miłość, a także więzi rodzinne, chociaż byśmy nie wiadomo, jak się tego wypierali, to musimy przyznać, że każdy ich potrzebuje. Od samego początku chwyta za serce niecodzienny klimat tej książki. Przepiękne opisy przyrody i towarzysząca bohaterom książki niezwykła aura. 𝐴𝑛𝑖𝑜ł 𝑧 𝑟𝑢𝑏𝑖𝑛𝑜𝑤𝑦𝑚 𝑠𝑒𝑟𝑐𝑒𝑚to nostalgiczna, mądra, rewelacyjna i piękna, a chwilami nawet magiczna powieść. Niespotykana i wyjątkowa i nie taka do przeczytania na jeden raz. Trzeba sobie dać na nią czas, by powoli ją smakować, delektować się każdym słowem, zachwycać się urzekającym klimatem narracji i subtelnością przekazu, bo tylko wtedy będziemy mieli możliwość zobaczyć świat z innej strony.
Kasia dorastająca nastolatka ma trudności z odnalezieniem się w rzeczywistości szkolnej, bo jej koleżanki szpanują ciuchami, chwalą się osiągnięciami rodziców, a ona jest zwykłą szarą myszką. Nie umie być dumna z tego, że ojciec pracuje jako śmieciarz, a mama nie wykorzystała swoich możliwości i pomimo wyższego wykształcenia rolniczego, pracuje w kwiaciarni i sprzedaje kwiaty na bazarku. Ich mieszkanie jest wykupione przez wścibską i niezbyt lubianą ciotkę, której od lat w ratach spłacają zaciągnięty dług i tolerują wtrącanie się we wszystko. Żyją niezbyt wystawnie, ale w spokoju i w miarę szczęśliwie. Jak dotąd nic nie wskazywało na to, żeby miało się to kiedykolwiek zmienić, ale matka Fabiana ulega nieszczęśliwemu wypadkowi, w wyniku którego złamała sobie nogę i nie potrafi samodzielnie funkcjonować. Klara przekonuje męża, by odwiedził matkę i zabrał ze sobą córkę. Klara ma dla męża niespodziankę, o której mu na razie postanowiła nie wspominać.
I tak wraz z ojcem, wyrusza Kasia w podróż do babci, której nawet nie zna, bo ojciec lata temu się z nią pokłócił i odtąd ze sobą nie rozmawiają. Piękna jest ta ich podróż, tu mignie jezioro między brzózkami, tu pola między lasami, to znów mijają tory nieczynnej kolejki. Zachwycają się tym pięknem i zdają sobie sprawę, że żyją w niesamowicie pięknym kraju, ale mieszkają w nim niczym obcokrajowcy. Dociera do nich, że zachwycają się przyrodą w innych krajach, a o pięknie swojej nie wiele wiedzą. W wielu miejscach nie byli, nie wiedzą nawet, że istnieją. Nie potrafią zachwycać się urodą polskiej ziemi, bo jej nie znają.
W trakcie podróży stopniowo wychodzą na jaw fakty, z powodu których Fabian od lat unikał kontaktu ze swoją matką. Co takiego wydarzyło się w życiu tej dwójki, że przez tyle lat nie potrafili sobie tego wybaczyć? Okazuje się jednak, że dawne waśnie i nieporozumienia, lata milczenia, to wszystko wymażą szeroko otwarte ramiona. Wystarczy objąć i zostać przytulonym. Ta podróż ojca i córki jest niejako podróżą w czasie do tego, co było, do mądrości starszych ludzi, do ciepła rodzinnego, do bliskości. Wzajemnego zrozumienia.
Ta piękna i poetycka powieść była mi bardzo potrzebna, znalazła się w moim ręku we właściwym momencie i czasie. Tak bardzo potrzebowałam wyciszenia, ukojenia moich emocji i przeniesienia się w inny piękny świat. Mogłam do woli delektować się każdym pięknym słowem, każdym cudnym opisem. Joanna Szelągowska swoją historią ukołysała moje skołatane serce, przykleiła plasterek na moją zbolałą duszę, wniosła spokój i ukojenie w moje życie. Nie da się tej powieści porównać do żadnej innej. Wyróżnia się i dlatego tak mi się podobała. Jest wyjątkowa, piękna, niespotykana, opowiedziana pięknym językiem. Chce się ją czytać, zanurzyć się w tym spokoju i cudnym magicznym klimacie. Dzięki umiejscowieniu akcji książki na wsi doznałam niejako deja vu. Przypomniałam sobie, jak wyglądało moje dzieciństwo i łza się w oku pojawiła i uśmiech na twarzy zagościł. Przedstawiony w książce świat to urokliwe i zaczarowane miejsce, które powinien odwiedzić każdy, kto pragnie spokoju. To przepiękny świat, w którym dzieją się rzeczy zwyczajne i niezwyczajne. To historia między jawą a snem. Między niebem a ziemią. Między rzeczywistością a realizmem magicznym. Wspaniale było przyglądać się bohaterom powieści, jak zmieniają się pod wpływem tego miejsca, jak rozkwitają w nich uczucia i jak uczą się je sobie wzajemnie okazywać, a nad wszystkim czuwają anioły.
W pędzie dnia codziennego i zgiełku, w którym żyjemy, nie usłyszymy tego, co chce nam powiedzieć wiatr wiejący wśród drzew, nie usłyszymy cichych odgłosów zapadającego wieczoru, wszystko to nam umyka, bo gnamy przed siebie na łeb na szyję. Byle prędzej, byle więcej. Tak bardzo nie lubimy ciszy, więc otaczamy się nieustannym hałasem, dlatego nie usłyszymy dźwięków przyrody, szumu drzew, szelestu liści, wód rzeki, dalekiej burzy i klangoru żurawi. Teraz każdy, zamiast rozejrzeć się dookoła, pozwolić sobie na zachwyt przyrodą, poświęcać czas bliskim i z nimi rozmawiać woli włączyć telewizor albo serfować po sieci. Nie jesteśmy nastawieni przyjaźnie do świata ani do innych ludzi, nie potrafimy porozumieć się nawet po polsku, słuchanie innych jest dla nas zbyt trudne. Nie potrafimy dostrzec człowieka w drugim człowieku. Wolimy wyrzucać, zamiast naprawiać.
Nadal nie mogę wyjść z podziwu dla wyobraźni autorki, która stworzyła niesamowitą historię i bohaterów, jakich jeszcze nie spotkałam w żadnej powieści. W zalewie literatury coraz trudniej wymyślić coś oryginalnego, a Joannie Szelągowskiej to się udało. Stworzyła i napisała pięknym językiem niecodzienną powieść, którą warto przeczytać, bo zapewne każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Całość splata się w niezwykły sposób i jest tak nieskazitelnie piękna, jak ten kilim wiszący w domu na ścianie, przywieziony lata temu przez potomkinię Katarzyny z Wilna. Nie ma tu zbędnych słów, zbędnych dialogów, czy opisów. Wszystko ma swój cel i znaczenie.
Autorka jest bystrym i inteligentnym obserwatorem rzeczywistości, którą doskonale odwzorowała w swojej powieści. Delektowałam się każdym słowem niczym ambrozją, smakowałam je i zachwycałam się nimi do samego końca. Moim zdaniem nie jest to powieść napisana dla zapewnienia rozrywki, lecz ma wzbudzić refleksje. Każdy z nas będzie miał kiedyś swój ostatni lot, bo idziemy, jedziemy tam wszyscy. „Tylko w jednym kierunku. Spotykamy się tam wszyscy”. Pękną okowy ziemskich trosk. „Ś𝑤𝑖𝑎𝑡 𝑠𝑖ę 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖ł. 𝑍𝑎𝑑𝑟ż𝑎ł 𝑤 𝑠𝑤𝑜𝑖𝑐ℎ 𝑝𝑜𝑠𝑎𝑑𝑎𝑐ℎ. 𝐽𝑒𝑠𝑧𝑐𝑧𝑒 𝑛𝑎 𝑗𝑒𝑔𝑜 𝑏𝑟𝑧𝑒𝑔𝑎𝑐ℎ 𝑛𝑖𝑜𝑠ł𝑜 𝑘𝑟ę𝑔𝑖 𝑢𝑑𝑒𝑟𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎”,ale kogoś zabrakło, już go nie ma. Nas też nie będzie, usłyszymy ciszę, a wgłębi serca, przestanie coś krzyczeć i otoczy nas spokój, bo w tym szumie, otaczającym nas chaosie nic nie słyszymy, ani tego, co chce przekazać nam przyroda, ani tego, co chce nam powiedzieć Bóg. Słuchamy tylko tych, którzy stworzyli potężne media, za pomocą których przemawianie „[…] 𝑑𝑜 𝑟𝑜𝑧𝑢𝑚𝑢 𝑖 𝑠𝑢𝑚𝑖𝑒ń 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑖 𝑡𝑎𝑘, 𝑏𝑦 𝑧𝑔𝑜𝑑𝑛𝑖𝑒 𝑧𝑒 𝑠𝑤𝑜𝑖𝑚 𝑠𝑢𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑒𝑚 𝑖 𝑟𝑜𝑧𝑢𝑚𝑒𝑚 𝑧𝑎𝑏𝑖𝑗𝑎𝑙𝑖 𝑘𝑎ż𝑑𝑒𝑔𝑜 𝑔ł𝑢𝑝𝑘𝑎, 𝑜𝑑𝑠𝑡ę𝑝𝑐ę, 𝑧𝑎𝑐𝑜𝑓𝑎ń𝑐𝑎, 𝑤𝑦𝑟𝑜𝑑𝑘𝑎, 𝑑𝑒𝑔𝑒𝑛𝑒𝑟𝑎𝑡𝑎, 𝑤𝑎𝑟𝑖𝑎𝑡𝑎, 𝑧𝑑𝑟𝑎𝑗𝑐ę, 𝑑𝑧𝑖𝑤𝑎𝑘𝑎, 𝑓𝑖𝑑𝑒𝑖𝑠𝑡ę, 𝑘𝑙𝑒𝑟𝑦𝑘𝑎ł𝑎, 𝑎𝑡𝑒𝑖𝑠𝑡ę, 𝑛𝑖𝑒 𝑠𝑝𝑟𝑎𝑤𝑖𝑎ł𝑜 𝑛𝑎𝑗𝑚𝑛𝑖𝑒𝑗𝑠𝑧𝑒𝑗 𝑡𝑟𝑢𝑑𝑛𝑜ś𝑐𝑖”.
W Walburdze są przepiękne krajobrazy, „𝑝𝑟𝑧𝑦𝑟𝑜𝑑𝑎 𝑡𝑎𝑘𝑎, 𝑗𝑎𝑘 𝑧 𝑚𝑎𝑟𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎 𝑏𝑜𝑐𝑖𝑎𝑛𝑎”.Znajduje się tu stary piękny dom, który pamięta nie jedno, jest pełen pamiątek i historii, które chroni wiekowa babcia Katarzyna, twarda jak meteoryt. To ostatni kawałek raju, w którym po tylu latach odnaleźli się bliscy jej ludzie. Teraz, gdy ona sama znajduje się już na progu swego życia, tajemnicę tego domu, chce przekazać swojej wnuczce Kasi. Wie, że rodzina syna będzie tu szczęśliwa, bo to jest ich miejsce. Fabian nagle zrozumiał, po co to wszystko się wydarzyło.
Czasem trzeba oderwać się od tego, co tu i teraz i przenieść się do miejsca, który będzie naszym nowym domem. Znaleźć swoje miejsce na ziemi. Zachwycić się promykiem słońca zakochanym w kropli deszczu.
Moje wołanie niech do ciebie przyjdzie... Gdy ciszę mglistego poranka przerywa klangor żurawi, w podróż nad wschodnią granicę z drugiego końca kraju wyrusza Kazik, rowerzysta w zawadiackim kapelus...
Moje wołanie niech do ciebie przyjdzie... Gdy ciszę mglistego poranka przerywa klangor żurawi, w podróż nad wschodnią granicę z drugiego końca kraju wyrusza Kazik, rowerzysta w zawadiackim kapelus...
Wiele osób mogłoby stwierdzić, iż rodzina jest najważniejsza i każdy powinien o nią dbać, a także starać się dochodzić do porozumienia w przypadku konfliktów. Rzeczywistość niestety jest inna, gdyż c...
@Obrazek „Od życia należy się życie i dobrze, że trwa.” Dobra okładka to połowa sukcesu, więc od razu, gdy zobaczyłam front książki „Anioł z rubinowym sercem”, od razu mnie zachwyciła. Do tego...
@Mirka
Pozostałe recenzje @gala26
𝗪ó𝗱𝗸𝗼, 𝗽𝗼𝘇𝘄ó𝗹 ż𝘆ć
Alkoholizm to temat, który często pomijamy, bagatelizujemy lub nie dostrzegamy w naszym otoczeniu, mimo że dotyka on coraz większą liczbę osób. Marek Sekielski, w swoim...
𝑀𝑖𝑘𝑜ł𝑎𝑗 𝑑𝑜 𝑤𝑦𝑛𝑎𝑗ę𝑐𝑖𝑎 to ostatnia książka świąteczna, którą przeczytałam w tym roku. Była to niezwykła przygoda literacka – autorka oczarowała mnie niebanalną historią, w...