Mimo że Monika Magoska-Suchar ma na swoim koncie naprawdę wiele publikacji, "Promotor" był pierwszą książką jej autorstwa, którą miałam okazję przeczytać.
Dlaczego więc postanowiłam zacząć właśnie od niej? Przyznam szczerze, że skusiły mnie zarówno okładka, obok której po prostu nie da się przejść obojętnie, jak i opinie bookstagramerów, zapewniających, że pięć płomieni w hot skali wydawnictwa to zdecydowanie zbyt mało na tę publikację. Jednak czy oczekiwania okazały się spójne z rzeczywistością?
Poniekąd tak, bo faktycznie sceny erotyczne, które zawiera ta książka, są naprawdę gorące, chociaż z uwagi na wiek głównych bohaterów, trochę balansują na pograniczu dobrego smaku. Jednak jeżeli jesteście typem czytelników, których nie zrażają wszelkiego rodzaju erotyczne doznania, ta publikacja z pewnością przypadnie Wam do gustu.
Historia opowiada o dwudziestoletniej Stelli Adano, córce słynnego maestro, który trzyma dziewczynę w złotej klatce. Mężczyzna zabrania jej dosłownie wszystkiego, poza doskonaleniem swojej gry na wiolonczeli. Stella jest uczennicą włoskiej szkoły muzycznej, która marzy o tym, aby dostać się do klasy wiolonczeli.
Pewnego dnia na jej uczelni zjawia się jeden z darczyńców, który chce ufundować specjalne stypendium dla najlepszego z uczniów, jednak stawia on pewien warunek. Cesare Elclaire chce sam wybrać ucznia, który okaże się prawdziwą gwiazdą. Dlatego z dnia na dzień zastępuje na stanowisku jednego z profesorów, czym wzbudza prawdziwą sensację wśród studentów, którzy pragną, by wybrał właśnie ich. Jednak nie mają pojęcia, że mężczyzna od początku jest zainteresowany tylko jedną z uczennic...
Książka, chociaż nie należy do najdłuższych, zawiera w sobie bardzo wiele wątków, które przeplatają się przez całą historię. Oprócz świetnego wątku muzycznego, który pokazuje czytelnikowi, jaką wielką sztuką jest gra na instrumencie oraz jak wiele trzeba poświęcić, aby stać się w tym świecie kimś wielkim, a nie tylko przeciętnym. Do tego mamy też wątek urazu z przeszłości, który napędza głównego bohatera, który jest pochłonięty rządzą zemsty. Oczywiście są to tylko niektóre z motywów, które znajdziecie w "Promotorze", ale nie mogę zdradzić ich wszystkich, ponieważ zepsułabym radość z ich samodzielnego odkrywania, dlatego wszystkich zainteresowanych odsyłam do lektury.
Właściwie mam tylko jedno "ale". Muszę przyznać, że zupełnie nie przypadła mi do gustu scena, w której podczas zajęć Casar znika wraz ze Stellą w kantorku na bodajże piętnaście minut. Szczególnie iż wychodzą z niego bez chociażby jakiegoś instrumentu, którego poszukiwania mogłyby usprawiedliwić ich dłużącą się nieobecność. Nie wierzę w to, że żaden ze studentów nie zainteresowałby się tym, co faktycznie dzieje się w tym pomieszczeniu, szczególnie że nie była to zaledwie chwila, która mogłaby sugerować, że profesor udziela słownej reprymendy swojej uczennicy.
A już tak na sam koniec wspomnę, że "Promotor" to dopiero pierwszy tom cyklu "Symfonia zmysłów" zatem nie znajdziemy w nim odpowiedzi na wszystkie nurtujące pytania, które nasunęły się w trakcie czytania. Dlatego z niecierpliwością czekam na premierę kolejnej odsłony tej niekonwencjonalnej muzycznej przygody.