Z początkiem roku na ekrany brytyjskich kin trafił najnowszy film Sofii Coppoli pt. "Priscilla". Jest to adaptacja wspomnień Priscilli Beaulieu Presley spisanych razem z Sandrą Harmon.
Obraz ukazuje zawiłą relację Priscilli z Elvisem, gwiazdą rock'n rolla, która rozpoczęła się, gdy, dziewczyna miała zaledwie 14 lat.
Przyznam, że wstrząsnął mną ten film. Z klimatycznych, lecz mrocznych kadrów wyłania się przeszywająca samotność, zagubienie i izolacja dziewczyny, która jednocześnie miała wszystko i nic, która pokochała bezwarunkową dziewczęcą miłością.
Chciałam koniecznie poznać wersję spisaną, która stała się inspiracją dla filmu. Udało mi się to dzięki wydawnictwu Znak @, które wraz z polską premierą filmu wydało książkę "Elvis i ja".
Cilla, jak nazywał ją pieszczotliwie król rock'n rolla, po raz pierwszy spotkała Elvisa na imprezie w jego domu w pobliżu bazy armii amerykańskiej w Zachodnich Niemczech.
Tak rozpoczęła się specyficzna relacja 14-letniej dziewczyny z 24-letnim wówczas gwiazdorem.
Elvis, intrygujący, błyskotliwy i charyzmatyczny, zwrócił uwagę na skromną i uroczą dziewczynę, a ona straciła dla niego zarówno serce, jak i głowę.
Wspomnienia Priscilli ukazują świat widziany przez kraty złoconej klatki, w której Elvis otoczył młodą dziewczynę opieką, czułością i delikatnością, kształtując ją według własnych upodobań.
Elvis dorastał w świecie, w którym sztywno określano role płciowe. W jego życiu bardzo ważne miejsce zajmowała matka i babcia. Kobieta nie powinna narzekać i być pobłażliwą, opiekuńczą i wyrozumiałą gospodynią domową, a przy tym godnie reprezentować mężczyznę.
Elvis zdawał sobie sprawę, że tak młodą dziewczynę może sobie z łatwością wykreować, wymodelować na własnych zasadach, zgodnie z własnym wyobrażeniem. Nauczył ją wszystkiego; jak się ubierać, jak nakładać makijaż, jak się czesać, jak chodzić i jak się zachowywać.
Miała tylko go wielbić i czekać na niego, kiedy on robił karierę i romansował z innymi pannami.
Miała być idealna, bez skazy - piękna i dziewicza.
Szkoda, że nie wziął pod uwagę, że Priscilla to nie laleczka do ubierania i ustawiania tylko żywa osoba.
Miłość, choćby najsilniejsza, nie jest wystarczającą podstawą, żeby stworzyć zdrowy i stabilny związek.
Elvis był apodyktyczny i kontrolujący, a Priscilla nie miała prawa do własnego życia. "Albo ja, albo kariera, maleńka. Kiedy dzwonię, musisz być po drugiej stronie"- takie słowa usłyszała pewnie nieraz.
Cokolwiek Priscilla mogła zrobić dla Elvisa, robiła to od razu.
Dla młodej Priscilli ważne było zadowolić swojego mężczyznę, utrzymać go przy sobie i stać się taką, jak wymagał tego ustalony przez Elvisa ideał kobiety.
Do tego dochodziły jeszcze inne specyficzne zwyczaje i zachowania gwiazdora, w dzień spał, w nocy imprezował. Był uzależniony od tabletek i faszerował nimi Priscillę.
Elvis miał dziwne, specyficzne upodobania, przy czym wolno mu było więcej, niż przeciętnemu człowiekowi.
Życie Priscilli polegało wyłącznie na spełnianiu żądań dyktatora.
Był dla niej ojcem, mężem i prawie Bogiem.
Aż dziewczynka w końcu dorosła i zapragnęła czegoś też dla siebie.
To, co mnie uderzyło w historii Priscilli, to fakt że zawsze mówiła o Elvisie z szacunkiem i uwielbieniem, nawet po rozstaniu i rozwodzie. Miała klasę, czy może po prostu obawiała się sprzeciwu, posądzenia o konfabulację i nienawistnych głosów fanów i miłośników artysty?
Dla mnie w tym związku była przemoc psychiczna, emocjonalna i pełna kontrola.
Film zdecydowanie robi większe wrażenie niż książkowy pierwowzór, choć wyznania jedynej żony Presleya czyta się lekko i z zaangażowaniem, niczym powieść obyczajową pisaną w pierwszej osobie i okraszoną żywymi dialogami.
Dziesiątki lat po śmierci Presleya, miliony fanów nadal oddają cześć legendzie Elvisa, ale niewielu znało go jako człowieka. Priscilla Presley w swojej książce ujawnia szczegóły ich życia, miłości, małżeństwa, romansów i nierozerwalnej więzi, która przetrwała po jego tragicznej śmierci.
Polecam zarówno książkę, jak i film.